Tęsknota
(rozmowa z mieszkańcem miasta, w którym mieszkam)
Czy przypuściłabym kiedykolwiek,
że mi ich zabraknie? Tęsknota jest nieobliczalna!
Odkąd mieszkam w mieście
o strukturze kryształu
(to tytuł filmu, nie, nie znasz,
reżyser Krzysztof Zanussi, tak, brzmi trochę z włoska),
więc odkąd w mieście,
gdzie nawet na cmentarzach
ludzkie kości składane są porządnie
w identycznych prostokątach
(z góry muszą wygladać jak tabliczki czekolady),
brakuje mi czasami zwykłych brzydkich chaszczy -
gęstniejących, drapiących, poszarpanych, żadnych...
zanurzam się, przedzieram, ginę:
na pustym placu zaraz obok Festung Breslau,
pożółkłe chwasty i zmierzwione trawy,
w nich niknące nagle szyny tramwajowe
(w "Niskich Łąkach", autorem Piotr Siemion,
tłumaczenie w księgarniach);
w spojrzeniu w głębi lustra
niejakiego Pana vel Cogito
(wymyślił go Zbigniew Herbert, taki poeta,
zresztą już nie żyje)
szukającego w swoich oczach oczu przodka
jak wypatrywał pośród chaszczy
(na pewno ze strachem) kolejnego najazdu Wenedów,
a jedna poetka krakowska
(noblistka, nie szkodzi, trudne do wymówienia:
"Wisława Szymborska")
przywołuje chaszcze w łowieckich okrzykach
(w "Lekturach nadobowiązkowych",
tłumaczenia nie ma).
Zdziwiam, mówisz? Brak chaszczy równoważy
brak bezdomnych psów i kotów?
To prawda (ważę w myślach)
i nucę pod nosem
zuchwałą pochwałę chaszczy
pachnących mokrą Wisłą
(tęsknota jest niepodważalna)
*
Zurich, 2001