o święta naiwności doskonałość nie istnieje
i nie ma czegoś takiego jak wspaniały charles
charles bukowski
ten brzydal od wywlekania wszystkiego na wierzch
i rżnięcia tego co żywe
uspokoił się we mnie i przycichł
bukowski nie miał dobrego zdania o nikim
i rzadko kogoś kochał ale nic nie jest pewne
pozwalał sobie na wiele
łamał normy
uwielbiał drążyć tematy pospolite
na swój sposób naprawiał amerykę
drutował jak dziurawy garnek
niecne dziurki zatykał palcem
inne nadziewał musztardą
także chlebem i solą
pieścił śpiewem
choć zasadniczo nie mógł wyciągnąć
do końca
żadnej arii
on nawet gamy nie był w stanie
zanucić
niesłusznie mając wielkie mniemanie
o swoim śpiewie
lecz kiedy życie obciągało mu
jego wrażliwą duszę
stawał do walki
rąbiąc leciał celnie po wszystkim
tak by się nie poruszył
żaden gnat żaden mięsień
szło mu o to by wyjść na swoje
nie pogrążając się w gniewie przez dziwki i alkohol
stosując tę metodę
o dziwo bukowski wyszedł i wszedł
tam gdzie trzeba
osiadł we mnie
czuję jego kciuk na karku
wbił się mocno
interpretacja faktu jest taka
że nie wolno zginać go niepotrzebnie
to dzięki charlsowi nie krzyczę
nie widzę potrzeby krzyku
do jasnej cholery
nie jestem płochą dzierlatką
wiem co umiem i piszę co wiem
wiersz może być zagadką
nie jest na pewno ciszą po skurczybyku