LOGOWANIE

NEWSLETTER

WYSZUKIWARKA

POEZJA 08.03.2020 08:30
Jolanta Trzcińska-Kijewska: Ilustracje tworzone na żywo do tłumaczeń

Anne Sexton: Pieśń dla mojej pani

(przekład nr 1, wierniejszy treści: Elżbieta Binswanger-Stefańska)


W dniu pełnych piersi i wąskich bioder

okno schlapane jest złym deszczem,

deszcz zjawia się niczym pastor,

my splecione z sobą, rozsądne i niestateczne.

W pozycji na łyżeczkę, podczas gdy złowieszczy

deszcz z każdą kroplą osiada jak muchy na nasze usta

i nasze roziskrzone oczy, i nasze wąskie biodra.


„W pokoju ciągnie chłodem, gdy tak leje”, mówisz,

ty, tak kobieca, ze swoim kwiatem,

odmawiasz nowenny do moich kostek i łokci.

Jesteś narodowym produktem i siłą.

Och, moja ty łabędzico, moja sługo, moja droga kamienna różo,

nawet jurysta uprawomocniłby nasze łoże,

gdy mnie tak ugniatasz, a ja rosnę jak ciasto na chleb.


*


Anne Sexton: Pieśń dla pani

(przekład nr 2, wierniejszy formie: Elżbieta Binswanger-Stefańska)


W dzień biustów i wąskich bioder

okno schlapane złym deszczem,

deszcz dudni jak pastor chodem,

łączą nas furie i dreszcze,

leżymy jak na łyżeczkę,

krople spadają złowieszcze

na usta, oczy, biodra much wzorem.


Mówisz, gdy leje, ciągnie chłodem,

i ty, tak kobieca ze swym kwiatem,

modlisz się do mych łokci i kostek,

Jesteś mocą narodu i kształtem,

łabędzico, sługo, kamienna różo,

że nawet jurysta by się ugiął,

gdy mnie pieścisz a ja rosnę chlebem.


*


Anne Sexton: Song dla lady

(przekład nr 2, wersja 2: Elżbieta Binswanger-Stefańska)


W dzień biustów i szczupłych bioder

okno schlapane złym deszczem,

deszcz dudni jak pastor chodem,

łączą nas furie i dreszcze,

leżymy jak na łyżeczkę,

krople spadają złowieszcze

na usta, oczy, brzuch much wzorem.


Mówisz, gdy leje, ciągnie chłodem,

i ty, tak kobieca ze swym kwiatem,

do mych łokci, kostek twa nowenna.

Jesteś mocą narodu i kształtem,

łabędzico, sługo, różo kamienna,

nawet dla jurysty z naszym leżem,

gdy mnie pieścisz, a ja rosnę chlebem.


*


Anne Sexton: Song for a Lady


On the day of breasts and small hips

the window pocked with bad rain,

rain coming on like a minister,

we coupled, so sane and insane.

We lay like spoons while the sinister

rain dropped like flies on our lips

and our glad eyes and our small hips.


“The room is so cold with rain,” you said

and you, feminine you, with your flower

said novenas to my ankles and elbows.

You are a national product and power.

Oh my swan, my drudge, my dear wooly rose,

even a notary would notarize our bed

as you knead me and I rise like bread.



*

*         *



Wiersz ukazał się na fejsbukowej stronie Babiniec Literacki 29 lutego 2020 założonej przez trzema laty przez poetkę Joannę Fligiel. Zapronowała go poetka Maria Czekańska wraz z własnym tłumaczeniem i krótką notką biograficzną o autorce. Po tym pierwszym tłumaczeniu posypały się następne, niektórzy podeszli do tłumaczenia kilkukrotnie, można więc prześledzić ich/nasze zmagania się z językiem i formą poezji, z szukaniem najtrafniejszych rozwiązań. W miarę pojawiania się nowych tłumaczeń na bieżąco ilustrowała je Jolanta Trzcińska-Kijewska komentująca zmagania tłumaczy z przekładami. Powstał ciekawy dokument procesu, jakim jest tłumaczenie tekstów tak trudnych, jak wiersze. A wyglądało to tak:



Anne Sexton: [...]

(przekład Maria Czekańska)

Autorka tego przekładu poprosiła o usunięcie jej tłumaczenia, bo jeszcze nad jego ostateczną wersją pracuje.


*

*         *


Anne Sexton: Piosenka dla damy

(przekład nr 1: Janusz Solarz)


W dniu piersi i wąskich bioder

plamił zły deszcz szyby okien,

ganił jak pastor, my obie,

w objęciach, trzeźwe, szalone

łyżki na łóżku, deszcz targał,

siadał jak muchy na wargach, 

na oczach, na łukach bioder.


Mówiłaś, „Deszcz topi izbę w chłodzie,”

a ty, kobieca ty, z twoim kwiatem,

moje kostki wielbiłaś i łokcie.

Jesteś darem narodu i światem.

Mój łabędziu, klępo, mętna różo,

nawet notariusz uznałby nasze łóżko

gdy mnie gnieciesz, a ja jak chleb rosnę.


*


Anne Sexton: Piosenka dla damy

(przekład nr 2: Janusz Solarz)


W dniu pełnych piersi i wąskich bioder,

gdy deszcz złowrogi pukał do okien,

deszcz, co jak pastor wchodził nam w drogę,

kochałyśmy się, trzeźwe, szalone,

jak dwie łyżeczki leżąc przy sobie,

a deszcz jak muchy wargi nam obsiadł,

spadał na oczy i wąskie biodra.


Mówiłaś, „W izbie ziąb w takiej słocie”

i ty kobieca, ty z kwiatów krociem,

wielbiłaś moje kostki i łokcie.

W tobie narodu siła i postęp,

Kamienna różo, łabędziu, służko,

i sędzia uznałby nasze łóżko 

gdy mnie ugniatasz i jak chleb rosnę.


*

*         *


Anne Sexton: Piosenka dla niej

(przekład nr 1: Elżbieta Kurowska)


W dniu krągłych piersi i miękkich bioder

łomocze w szyby gniewny deszcz.

Nadszedł jak nieproszony pastor.

A my szalone, przytomne też,

na dwie łyżeczki, tak blisko, ciasno,

gdy deszcz muchami kropi po brodach,

beztroskich oczach i miękkich biodrach.


„To przez ten deszcz w pokoju chłód”-

- mówisz i bujną kobiecością

szepczesz do moich stóp nowenny. 

Tyś siłą rodu, z kości kością. 

Łabędziu, służko, kwiecie plenny,

na łożu notarialna pieczęć,

bo jak chleb rosnę, gdy mnie pieścisz.


*


Anne Sexton: Piosenka dla niej

(przekład nr 2, w którym bohaterki wiersza są młodziutkimi dziewczynami, takimi z żeńskiego internatu: Elżbieta Kurowska)


W dniu małych piersi, drobnych bioder

dobija się do okna deszcz.

Nadszedł jak nieproszony pastor.

My czujne, lecz szalone też,

jak dwie łyżeczki – blisko, ciasno.

Natrętnych kropel złowieszczy rój

po ustach, biodrach spływa w dół.


„To przez ten deszcz w pokoju chłód”

- mówisz i kwiat twej kobiecości

nowenną szeptów na mnie spada

Tyś moc narodu i kość z kości.

Łabędziu, służko, różo skalna, 

to łoże już pod prawną pieczą,

bo jak chleb rosnę od twych pieszczot.


*

*        *


Anne Sexton: Pieśń do ….

(przekład: Ludwik Turko)


Dzień piersi i bioder przywartych,

Ospą deszczu szyby znaczone

W dół płyną zwiastunki potopu,

My splątane, trzeźwe i szalone

Łyżeczki złączone, zwilgotniałe 

Kroplami, jak kwiaty wykwitłymi 

Na naszych ustach i tam, w nas.


Szeptałaś „Ten pokój, tak chłodny w deszczu”,

Odmawiając ciepłą nowennę 

do mych kolan, kostek i stóp. Ty!

Ma siło, majątku i dumo. 

Mój łabędziu, mój złoty deszczu, ma!

Każdy ksiądz by nasze łoże, jak dzieżę, poświęcił

gdzie jak chleb wyrastam, przez ciebie mieszany.


*

*        *


Anne Sexton (9 listopada 1928 - 4 października 1974) - amerykańska poetka, zdobywczyni nagrody Pulitzera. Urodziła się w Newton w stanie Massachusetts. Przez większość swojego życia cierpiała z powodu zaburzeń afektywno-depresyjnych. Swoją przygodę z poezją zaczęła dzięki swojemu terapeucie, który namówił ją do tej formy ekspresji. W tym celu zapisała się na kurs tworzenia poezji (gdzie poznała poetkę Sylvię Plath), po ukończeniu którego szybko zaczęła odnosić sukcesy (druk m.in. w The New Yorker, Harper's Magazine i Saturday Review). 

W twórczości Anne były często poruszane tematy związane z zaburzeniami psychicznymi oraz kobiecością. Przetarła szlaki nie tylko dla kobiet-poetek, ale również dla tematów kobiecych w poezji: menstruacji, aborcji, masturbacji czy zdrady - uprzednio tematy te były w poezji uważane za tabu. Intymny, prywatny charakter jest twórczości każe zaliczyć Sexton do kręgu poetów konfesyjnych.Cierpiała z powodu przemocy psychicznej i fizycznej ze strony swojego męża. Popełniła samobójstwo w płaszczu swojej mamy poprzez zatrucie dwutlenkiem węgla.




Anne Sexton, biografia i inne wiersze (ang.).




Dwa wiersze Anne Sexton " Lament" i " Poszukiwacze zła " w przekładzie Magdaleny Szewczuk i Adama Buczka. 


Anne Sexton’s Sensual Love Poem “Song for a Lady" in an animation inspired by Oliver Sacks.


Anne Sexton: album fotograficzny z opisami.


Alison Flood, 28.11.2018: "Early Anne Sexton works rediscovered after 60 years"Uncollected poems and an essay show the troubled confessional poet striking a much brighter tone than in her more famous work.


Emily Temple, 9.11.2017: Read Anne Sexton’s Response to Her Worst-Ever Review. "Dickey at Esquire is my enemy as you know."




Dziękuję Babińcowi Literackiemu i autorom/autorkom przekładów za pozwolenie na opublikowanie ich na Sofijonie. Być może dołączę jeszcze jedno tłumaczenie, ale muszę zapytać o pozwolenie jej autora. W przypisach dołączam niektóre istotne dla tłumaczeń wypowiedzi, fragmenty wypowiedzi lub wymianę zdań (pisownia oryginalna).



Przypisy:
[1]:

Maria Czekańska: Edit rozjaśniający moje skróty myślowe: Nie wiedziałam, że dziś wychodzi. Znam tłumaczenie Solarza już z komentarzy. Ośmieliłam się stworzyć własne tłumaczenie, ryzykowne - wiem. Każdy ma prawo do swojej opinii, nawet jeśli nazwie to bełkotem. Ja sobie pozwolę na nieudzielanie się w kwestii sensowności przekładu, każdemu zostawiam do własnej oceny i oczywiście pewnie nad uwagami się pochylę, aby spojrzeć nieco krytyczniej na swoją pracę.


Maria Czekańska: Miałam zamiar nie uczestniczyć w dyskusji, ale ze względu na liczne reakcje czuję, że muszę się wypowiedzieć. Po pierwsze jest mi przeogromnie miło, że mój przekład okazał się być dla wielu z Was inspiracją. Sama do nich zerkałam i właśnie w związku z tym chciałam się wypowiedzieć.

Niezwykle doceniam Wasze tłumaczenia, ale chciałam napisać coś więcej o wierszu. Anne napisała go w słodko-gorzkim tonie. Nie jest to lekki wiersz miłosny i nie zasługuje, aby takim być. W oryginale widzimy wiele nawiązań do chorób, ponieważ autorka chciała ukazać chory pogląd świata dotyczący homoseksualistów. Stąd w oryginale takie wersy jak "the window pocked with bad rain" czyli jakby okno było w krostach, nawiązanie do wysypki lub też "rain dropped like flies on our lips" czyli padać jak muchy na usta, w kontekście zarazy. Niektóre rzeczy u siebie sama bym poprawiła, na pewno wąskie biodra i cytat. Z rymów sama zrezygnowałam świadomie, ponieważ Anne bardzo rzadko sama stosowała rymy, zrobiła jeden z wyjątków w tym wierszu, ale są one wciąż bardzo delikatne. Ja zrezygnowałam, bo bałam się archaicznego brzmienia - Anne wyprzedzała swoje czasy i chciałam, aby właśnie brzmiała w ten sposób w przekładzie. 

Nie mam zamiaru nikogo urazić i mam nadzieję, że nie odbierzecie tego jako atak. Chciałam jedynie bardziej przybliżyć tematykę wiersza i jego niezwykle ważne elementy, o których nie należy zapominać, bo cały wiersz traci swoją treść.


[2]:

Janusz Solarz > Jolanta Trzcińska-Kijewska:  /.../ nie moge doceniac kobiety jak kobieta, jak kobieta nie moge odczuc piekna kobiecego ciala, itd. Moje pierwsze tlumaczenie bylo reakcja, bardzo szybka, na kolanie, na pierwsze tlumaczenie. Nie tlumacze bo cos jest kobiece czy meskie. Tlumacze gdy cos mnie w wierszu zatrzyma. W tym na poczatku nic nie zatrzymalo, wiersz musi czasem dojrzec, musi sie go po swojemu zrozumiec. Tego nie byloby bez dyskusji I bez innych tlumaczen. W tlumaczeniu Pani E., swietnym I inspirujacym, sa jednak fragment, ktore interpretuja, dodajac rzeczy, ktorych w oryginale nie ma (n.p. dreszcze). Tak czy inaczej, tlumaczenie to sztuka doskonalenia samego siebie, dobry sposob na odpedzanie od siebie zmory Alzheimera...


Jolanta Trzcińska-Kijewska > Janusz Solarz: Sztuka tłumaczenia wierszy, wydaje mi się być podobną, do sztuki rysowania do wierszy. Najpierw ważne jest coś, żeby się zatrzymać, poczuć, zobaczyć, usłyszeć.

Potem zaczyna się kreślić, określać, docierać głębiej, wchodząc w słowa i wiersze, a potem jeszcze między te słowa i wiersze, fantazjować, schodzić na ziemię, przedzierać się do sedna. Miejsca, gdzie spotkają się wszystkie współrzędne, autora i swoje, gdzie czuje się fizyczne trafienie( dreszcz emocji) jak w dziesiątkę w totolotka, gdzie słychać już nie jeden instrument a orkiestrę.

Uśmiałam się z tego Alzheimera, obydwoje wiemy, że to nie jedyny powód tłumaczenia wierszy.


Janusz Solarz: Ann Sexton, jak chce dziesiejszy komentarz, ?Popełniła samobójstwo w płaszczu swojej mamy poprzez zatrucie dwutlenkiem węgla.? Co za toksyczny płaszcz! Prawdą jest, że w płaszczu swojej mamy, ale zatruła się tlenkiem węgla, zamykając się w garażu i włączając silnik w samochodzie. Zabiły ją spaliny. Wcześniej, był to nawet pomyślny dzień. Jej znajoma poetka Maxine Kumin spotkała się z nią by jej powiedzieć, że właśnie przyjęto do druku jej kolejny tomik wierszy.

Sam wiersz jest sonetem, rymowanym sonetem, z dwoma zwrotkami po siedem wersów. Pierwsza zwrotka ma w większości ośmiosylabowe linie, druga dzisięciosylabowe. Z rymów w tłumaczeniu pozostało niewiele. Tutaj moja próbka:


Jolanta Trzcińska-Kijewska > Janusz Solarz: Ta "klempa" się nie broni, wręcz nie pasuje. Proszę ją czymś zastąpić.


Janusz Solarz: drudge to wol pociagowy, czy wol sie broni?


Jolanta Trzcińska-Kijewska > Janusz Solarz: w moim słowniku to popychadło.My drudge, my sera wooly rose- to " moja kaczuszka, moja droga wełniana róża "


Janusz Solarz > Jolanta Trzcińska-Kijewska: Tu chodzi o kontrast, jest Piosenka dla damy w tytule, a Sexton wydaje sie operowac ironia, moj slownik mowi: "Klepa, moze byc ociezala, niezgrabna kobieta?" To jest raczej nietypowy erotyk czy wiersz milosny. Ugrzeczniac poetki chyba nie wypada...


Janusz Solarz > Jolanta Trzcińska-Kijewska: wooly nie znaczy jedynie "welniana", zreszta coz to za bzdura welniana roza, chodzi raczej o to, ze wymaga wysilku by dostrzec w tej "kelpie" roze...


Jolanta Trzcińska-Kijewska > Janusz Solarz: w Polsce się mówi " stara klępa " - co to znaczy? Już znalazłam- dziękuję.


Janusz Solarz Jolanta > Trzcińska-Kijewska: Co znaczy stara klępa wiemy chyba obydwoje. Tlumaczenie jest chyba niepotrzebne. Warto natomiast pamietac, ze Sexton mieszkala w Nowej Anglii, nawet do tej pory dosc obyczajowo purytanskiej, nie wspominajac juz o przeszlosci. z procesami czarownic (Salem) czy naszywkami hanby na sukienkach (Hawthorne). Ta lista milosnych komplementow nie jest do konca lista komplementow. Labadz jest wyniosly, drudge, jakkolwiek tego nie tlumaczyc, nie jest czyms pozytywnym, roza jest jakas taka niewyrazna. Nad wszystkim unosi sie deszcz, purytanski duchowny, i atmosfera grzechu. Ta ostatnia na tyle dotkliwa, ze trzeba wezwac notariusza, urzednika cywilnego raczej niz duchownego, by zatwierdzil legalnosc lozka i odbywajacego sie w nim ugniatania ciasta, to znaczy ciala, na chleb (element bluznierczo-religijny, a jakze).


Jolanta Trzcińska-Kijewska > Janusz Solarz: Dziękuję za obszerne wyjaśnienie, przemyślę to jeszcze.


Jolanta Trzcińska-Kijewska: A mętna róża, to przepraszam jaka?


Janusz Solarz > Jolanta Trzcińska-Kijewska: wooly moze znaczyc tez rozmyta, niewyrazna, otepiala, mglista, bardziej chodzilo chyba Sexton o takie znaczenie niz welnista. Tak to jest, na koniec, ze czasem niektore wiersze trzeba zostawic I ich nie tlumaczyc.


[3]:

Elżbieta Binswanger-Stefańska: Zainteresował mnie ten wiersz, więc i ja pomyślę o tłumaczeniu, na razie tylko szybko chcę tu wrzucić, że "wooly rose" to potoczna nazwa rośliny, to eszeweria (echeveria) zwana po polsku inaczej kamienną różą. I Sexton - w kontekście wiersza - może chodzić o to, że eszewerie są roślinami mało wymagającymi.


Elżbieta Binswanger-Stefańska: /.../ w wierszu najpierw szukam sensu, potem formy. Dlatego "wełniania róża" by u mnie nie przeszła, przecież po polsku nic nie znaczy. Zasadniczo chcę wiedzieć co autor/ka chce przekazać, co chce powiedzieć. A jak to brzmi mogę posłuchać w oryginale (nawet jeśli nie rozumiem). Oddajmy sprawiedliwość pierwszej tłumaczce Marii Czekańskiej, bo miała najtrudniej.


Elżbieta Binswanger-Stefańska > Janusz Solarz: Lost in Translation - tak to już jest, coś się nie zmieści, coś się doda, ogólnie coś się traci, a mianowicie oryginał, przecież pełnych piersi tam też nie ma (dlatego u siebie zdecydowałam, że chodzi nie o piersi jednej kobiety, a biusty obu)... straciły się za to nowenny, modły czy jakby je zwał itp. itd. Dlatego najpierw jak najwierniej, a potem praca nad formą, nie od razu forma, bo zbyt dużo umyka. W każdym razie teraz jest ładnie, płynnie i wiernie. Czyli 10/10.


Elżbieta Binswanger-Stefańska > Jolanta Trzcińska-Kijewska: Jeśli się tak dobrze zastanowię, to wiersz wyobrażam sobie plastycznie, chcę go nie tyle słyszeć, ile zobaczyć. O tym pisała Szymborska, gdy dawała rady w WL jak pisać wiersze, metafory trzeba "zobaczyć", jeśli się nie widzi, to znaczy, że metafora nie jest trafiona.




[4]:

Elżbieta Binswanger-Stefańska > Ludwik Turko: Tu trzeba jeszcze kilku szlifów, bo trochę chropowaty i dużo naddatków (czegoś, czego ewidentnie w wierszu nie ma i niekoniecznie jest potrzebne)... ale zawsze warto póbować :)


Ludwik Turko: Mój tekst jest pierwszym przylożeniem, bez jakiejkolwiek znajomości jakichkolwiek innych polskich przekladów - co było tu moją celową strategią. Natomiast zapoznałem się co nieco z osobowościa Anne Sexton. Chętnie podyskutuję o chropowatościach i ewentalnych naddatkach, ale tak bardziej konkretnie.


Elżbieta Binswanger-Stefańska: A zatem konkretnie 

0. Pieśń do...

1. Dzień piersi i bioder przywartych,

2. Ospą deszczu szyby znaczone

3. W dół płyną zwiastunki potopu,

4. My splątane, trzeźwe i szalone

5. Łyżeczki złączone, zwilgotniałe 

6. Kroplami, jak kwiaty wykwitłymi 

7. Na naszych ustach i tam, w nas.

8. Szeptałaś ?Ten pokój, tak chłodny w deszczu?,

9. Odmawiając ciepłą nowennę 

10. do mych kolan, kostek i stóp. Ty!

11. Ma siło, majątku i dumo. 

12. Mój łabędziu, mój złoty deszczu, ma!

13. Każdy ksiądz by nasze łoże, jak dzieżę, poświęcił

14. gdzie jak chleb wyrastam, przez ciebie mieszany.

Ludwiku, to po kolei:

0. Skoro w tytule jest ta "Lady", to czemu ją wykropkowywać?

1. Skąd i po co to słowo "przywartych"? Nawet gdyby było coś podobnego w wierszu, po polsku nie mówi się "biodra przywarte", nie da rady. Natomiast wypadło określenie "small".

2. Niby jest to słowo "pocked", co raczej znaczy "dziobaty", "ospowaty" ("pocky"), niż "ospa", ale co by nie znaczyło, "ospą deszczu znaczone" to nie jest po polsku. No i znowu przepadło słówko "bad".

3. "W dół płyną zwiastunki potopu" - tego w wierszu nie ma, a to, co jest, to nie to.

4. "coupled" to po prostu złączone, związane, splątane w jakimś szczególnym kontekście mogłoby być, ale nie tu, jeśli tu, to splecione. Mówi się "splecione ciała", ale nie "splątane ciała", chyba że w jakimś zbiorowym grobie.

5. A skąd się wzięły te łyżeczki "zwilgotniałe"?

6. I skąd te "kwiaty" nagle tu "wykwitły"?

7. "i tam, w nas" - nie ma tego czegoś takiego w wierszu.

8. Skoro jest "mówiłaś" to po co zmieniać na "szeptałaś"?

9. "ciepłą nowennę" - jakoś to z tymi "zwilgotniałymi łyżeczkami ... w nas" robi się z lekka obleśnie.

10. Tu są "ankles and elbows", "kostki i łokcie", o kolanach i stopach słowa!

11. "You are a national product and power" to nie "ma", nie "majątek" i skąd ta "duma"?

12. "złoty deszczu"? Skąd nagle?

13. "ksiądz poświęcił" (czego nie ma w wierszu), a "notariusz notarialnie zatwierdził" (co jest, w sensie "uprawomocnił") to zasadnicza różnica, zwłaszcza w kontekście prawnie zabronionej jednopłciowej miłości.

14. "gdzie jak chleb wyrastam, przez ciebie mieszany" - "mieszany chleb"? A cóż to takiego? Można "ugniatać ciasto" (np. na chleb), ew. "miesić ciasto", ale "miesić kogoś" brzmiałoby fatalnie.

Jednym słowem tłumaczenie powinno być albo w miarę wierne kosztem formy, albo z pomysłami adekwatnymi w języku, na który się tłumaczy, w celu zachowania formy, kosztem oryginalnej treści, ale nie może być pomieszaniem z poplątaniem. Sorry, ale sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało. Tłumaczenie, a już zwłaszcza poezji, naprawdę nie jest takie łatwe, jakby się zdawało. Ludwiku, zauważ ile już wersji się pojawiło i ciągle coś poprawiamy, ale próbować zawsze można, a nawet dobrze robi. W nadziei, że nie weźmiesz mi za złe, pozdrawiam.


Ludwik Turko: Znakomita większość Twych wytknięć jest tu powyżej uwzględniona, ale czy to jest przekład wiersza? Przekład wiersza nie oznacza dosłowności, ale tworzenie odpowiedniego obrazu poetyckiego w języku docelowym - i zaiste nie jest to proste. I jest dyskusyjne, jest wiele możliwości. Poezja ma swoje prawa. Niesposób jednak oceniać na poziomie - a tam u ciebie nie ma notariusza ani PKB :-) Co zaś do mojego obrazowania - przed podejściem do przekładu zapoznałem się z życiem Anne Sexton. Nielatwe to wszystko, bo i ona była skomplikowaną osobowością. Stąd też i ten wiersz, dający sie obrazować/intepretować na wiele sposobów, mających oparcie w jej życiu. Chodzi mi po głowie jeszcze inna interpretacja wiersza, związana z innym jeszcze aspektem życia Sexton. Pojawia się to również w krytyce amerykanskiej. Aha, jeszcze te pozostałe 1%. Masz tu całkowitą rację, na każdym poziomie - słownikowym i poetyckim. Jasne, elbow to łokcie, knee to kolano. Się mi sie napisało w wierszu kolano, bo chyba myślałem wtedy: żebym się tylko nie pomylił :-) Poetycko też masz rację, bo użyta przeze mnie fraza "Odmawiając ciepłą nowennę do mych kolan, kostek i stóp" dużo lepiej brzmi z łokciami "Odmawiając ciepłą nowennę do mych łokci, kostek i stóp." :-) I jeszcze skad "złoty deszcz". Z tego, że przedtem pojawil sie łabądź jako kochanek. Bo, jak wiesz, tak właśne Zeus posiadł Ledę. Przedtem zaś (lub potem) w postaci złotego deszczu posiadł Danae. Aczkolwiek samokrytkrycznie gotów jestem przyznać, że w przypadku tego wiersza Sexton obrazowanie antyczne nie jest akurat najlepszym pomysłem. Co zaś do kropli, które jak kwiaty wykwiły - kwiaty pojawiły się jako niejakie odniesieniem do "Les Fleur du mal", Beadelaire'a. Takie pierwsze podejście. Nie mogłem uporać się z poetycką wizją kropli przyrównanych do much obsiadających usta kochanek. Po angielsku tak, po polsku nijak mi nie pasowalo. A rany - ale tego duzo. Starczy na teraz, jako pierwsze uwagi na gorąco :-)


Elżbieta Binswanger-Stefańska: Ludwiku, wszystko to, co piszesz, byłoby do przyjęcia, gdyby Twój przekład był dobrym wierszem, jak u Barańczaka, dalekie od oryginału, ale za to jakaż poezja! Niestety, tak nie jest, wyszedł bardzo nieporadny wiersz. Przeczytaj sobie na Babińcu Literackim przekłady tego wiersza i dyskusje wokół nich. Miłego czytania :)


Ludwik Turko: Elżbieto, z pokorą przyjmuję Twe uwagi, pomny mojej reakcji na Twój tekst przy naszym pierwszym spotkaniu na FB. Zatem, niech będzie 1:1 :-) Miłego dnia.


[5]:

Jerzy Miłkowski > Ludwik Turko: Ludwiku! Ja tam szukam w wierszach emocji - bardzo dobry, męski przekład.Mnie się podoba!


[6]:
Anne Sexton: DOTKNIĘCIE

Moja dłoń była miesiącami
zapuszkowana. Poręcz w metrze i nic więcej.
Może obtłuczona, myślałam,
i dlatego ją zaplombowali.
Ale kiedy tam zajrzałam, leżała spokojnie.
Można z niej odczytać czas, pomyślałam,
jak na zegarze, z tych pięciu kłykci
i cienkich podziemnych żył.
Leżała jak nieprzytomna kobieta
karmiona przez rurki, o których nie wie.
Zapadła się ta dłoń,
drewniany gołąbek
co wybrał odosobnienie.
Odwróciłam ją i wnętrze dłoni było stare,
z liniami narysowanymi jak w cienkiej koronce
i wydzierganymi wzdłuż palców.
Tłuste i miękkie i miejscami ślepe.
Nieodporne i tyle.
A wszystko to jest metafora.
Zwyczajna dłoń: tylko wysamotniona
za dotknięciem czegoś
co jej odpowie dotknięciem.
Moja suka tego nie zrobi.
Jej ogon wymachuje za żabami w bagnie.
Ja jestem tyle co puszka z pokarmem dla psów.
Ona ma swój własny głód.
Moje siostry tego nie zrobią.
Żyją w szkole z wyjątkiem guzików
i łez lejących się jak lemoniada.
Mój ojciec tego nie zrobi.
On jest częścią domu i nawet w nocy
żyje w maszynie, którą zmontowała matka,
a jego praca, jego praca wciąż ją naoliwia.
Kłopot polega na tym
że pozwoliłam zamarznąć swym gestom.
Kłopot nie krył się
w kuchni ani w tulipanach
tylko w mojej głowie, mojej głowie.
Nagle wszystko to odeszło w przeszłość.
Twoja dłoń znalazła moją dłoń.
Życia krwawy skrzep wdarł mi się w palce.
Och, mój cieślo,
zaczęła się odbudowa palców.
Tańczą z twoimi.
Tańczą na strychu i stąd aż do Wiednia.
Na całą Amerykę żyje moja dłoń.
Nawet śmierć jej nie zatrzyma
krwi rozlewem.
Nic jej nie zatrzyma, gdyż to jest królestwo
z tego świata i z tamtego świata

(tł. Beata Pusłowska)


zapisz jako pdf
zapisz jako doc (MS Word)
drukuj

KOMENTARZE

Listopad
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
N
28
29
30
31
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
01