nikt nie woła
już nie
na ulicy miłej podchodzi do mnie wielka niedźwiedzica
prosi o pamięć ostatniego miliona lat
bierze do łap skrzypce unurzane we krwi i mruczy
tego roku lata nie będzie
stary żyd grzebieniem rozczesuje brodę
opowiada o rozszerzaniu się wszechświata
nie umiera z miłości a chęci przetrwania
przemierza wzgórza ulicy miłej
zastyga w przerażeniu
zastanawia się kto powinien zabić pierwszy
ponad ruinami
zwłokami
przygląda się życiu
pragnie jeszcze raz rozebrać kobietę
tak by jej ciało
zamknęło okrąg samotności
stojąc na krawędzi lamentu opowiada że ofiary zwyciężą
na zakrwawionych dłoniach ma wypisane imiona Boga
wiatr porusza czasem
przegląda sny
pozostał horyzont bez pejzażu
na ulicy miłej panuje cisza przesycona człowiekiem
dotknij mnie
chcę ożyć