Adam Gwara: * BAR BARCELONA *
W Barcelonie jest bar Barcelona.
Tam się miłość zaczęła szalona.
Ona była więdnącą oliwką.
On karczochem z rzednącą już grzywką,
który nieco utracił swój rezon.
Było zimno i kończył się sezon.
Nikt nie słuchał już Mamas & Papas
kiedy razem trafili do tapas
obok lekko wczorajszych mariscos.
Zakochali się w sobie. To wszystko.
Wiatr wywracał stoliki na Rambli
gdy do baru zziębnięty wszedł Anglik,
lub Irlandczyk, bo był z Londonderry.
Mniejsza o to. Wziął tapas do sherry,
zjadł karczocha, oliwkę na zapas
chciał odłożyć, lecz ona mu z tapas
wyskoczyła do ust za karczochem.
Karczoch walczył i cofnął się trochę,
aż turysta raptownie poszarzał.
Gościom baru łzy ciekły po twarzach...
Nie, nie mogę napisać, co dalej.
Serce, cyt! Wyobraźnio, nie szalej.
Barcelona to bar w Barcelonie
tam początek historii i koniec.
*
Ela Binswanger: * Serce karczocha dla oliwki *
W Barcelonie życie jest szalone,
spójrzmy, jak wygląda rozłożone
na czynniki pierwsze podstawowe,
względnie zdrowe i bardzo niezdrowe.
Stary karczoch z niemłodą oliwką,
opuścili trakt Anglika szybko,
otrzepawszy się z taniego sherry,
zapomnieli człowieka w burberry.
Miłość dziwne przechodzi przygody,
pokonuje przeróżne przeszkody,
czasem smak to pikantny i ostry,
związek rośnie wspaniały i wzniosły.
Bywa wszak, że się nagle odwróci
i niestrawne resztki gwałtem zwróci,
wtedy trzeba się zebrać z ulicy
i dodatnie strony uczuć zliczyć.
Karczoch może stary jest i brzydki,
lecz jak nikt zna zalety oliwki,
a oliwka choć z lekka gorzkawa,
wraz z karczochem przepyszna to strawa.
W mieście pod wieżycami Gaudíego
choćbyś trafił na coś niesmacznego,
niech nie zrażą cię dojrzałe smaki,
zwłaszcza win asortyment wszelaki.