uliczna sprzedaż pączków w Warszawie na placu Kercelego (Kercaku) w 1934 roku
Geneza Tłustego Czwartku sięga starożytności. Tłusty Czwartek był dniem w którym świętowano odejście zimy i nadejście wiosny. Ucztowanie opierało się na jedzeniu tłustych potraw, szczególnie mięs oraz piciu wina a zagryzkę stanowiły jedynie pączki. Nie były to jednak takie pączki, jakie znamy dziś. Były one przygotowywane z ciasta chlebowego i nadziewane słoniną.
Tłusty
Czwartek, zapowiadający koniec zapustów, od tłustych biesiad zwany
tłustym był obchodzony niezwykle hucznie i wesoło. Ponieważ data
tłustego czwartku zależna jest od daty Wielkanocy, dzień ten jest
świętem ruchomym. Był wstępem do hucznych zabaw i różnych wesołości,
które towarzyszyły ostatnim dniom karnawału. Był też zwany mięsopustem
ponieważ „mięso opuszczało człeka na długie tygodnie". Wyraz mięsopust
oznacza to samo co karnawał a jego pochodzenie wiąże się z
włosko-łacińskim carne vale i zwrotami carnem laxare, levare - rozstawać
się z mięsem.
Około XVI wieku do Polski zawitał zwyczaj jedzenia pączków w wersji
słodkiej. Wyglądały one nadal nieco inaczej niż dzisiaj - w środku miały
bowiem ukryty mały orzeszek lub migdał. Ten kto trafił na taki
szczęśliwy pączek miał cieszyć się dostatkiem i powodzeniem.
W specyficzny sposób obchodzono Tłusty Czwartek w Małopolsce. Nazywany on był wówczas Combrowym Czwartkiem. Jak głosi legenda wziął on swoją nazwę od nazwiska żyjącego w XVII wieku krakowskiego burmistrza Combra, bardzo złego i niezwykle surowego dla kobiet mających swoje stragany na krakowskim rynku. Mówiono: „Pan Bóg wysoko a król daleko, któż nas zasłoni przed Combrem". Umarł on podobno w Tłusty Czwartek. Wieść
niczym błyskawica rozniosła się po Krakowie, a krakowskie kramarki i
służące urządzały w każdą rocznicę śmierci wielką zabawę. Brały odwet za krzywdy i
poniewierkę, jakich doznały od burmistrza Combra na wszystkich
mężczyznach przechodzących przez krakowski rynek, a szczególnie na
nieżonatych. Mężczyźni byli wprzęgani w kolca, które musieli ciągnąć a
to za karę, że wywinęli się od małżeńskich obowiązków. Ściągały z
mężczyzn ubrania ubierając ich na pośmiewisko w słomiane wieńce i
zmuszały do tańca. Musieli też mężczyźni ciągnąć po rynku kloc drewniany
i krzyczeć „comber, comber". Wykupić można się było jedynie brzęczącą
monetą. Tyle legenda, a wiadomym jest z opisów, że już w 1600 roku
przekupki krakowskie w Tłusty Czwartek wyprawiały "babski comber" i nie
było żadnej mowy o złym burmistrzu Combrze.
Dziś nasze pączki hurtowo kupujemy w ciastkarniach, piekarniach lub marketach, rzadko kto trudni się wypiekaniem ich w domu. Idealny pączek jest lekko zapadnięty i ma jasną obwódkę dookoła - to świadczy o tym, że wypiekany był na świeżym oleju.
***
Władysław Broniewski, "Tłusty czwartek"
Góra pączków, za tą górą tłuste placki z konfiturą, za plackami misa chrustu, bo to dzisiaj są zapusty.
Przez dzień cały się zajada, a wieczorem maskarada: Janek włożył ojca spodnie, choć mu bardzo niewygodnie, Zosia – suknię babci Marty I kapelusz jej podarty, Franek sadzy wziął z komina, Bo udawać chce Murzyna.
W tłusty czwartek się swawoli, później czasem brzuszek boli.