LOGOWANIE

NEWSLETTER

WYSZUKIWARKA

POEZJA 14.11.2021 16:17
fot. Amaal Said
 

Dom

(tł. Ela Binswanger)


nikt nie opuszcza domu chyba że

dom to paszcza rekina

biegniesz tylko wtedy do granicy

gdy widzisz że całe miasto biegnie


twoi sąsiedzi biegną szybciej niż ty

oddech zdziera do krwi ich gardła

chłopak z twojej szkoły

który całował cię do utraty tchu za starą fabryką cyny

trzyma broń większą od samego siebie

opuszczasz dom tylko wtedy

gdy dom nie pozwala ci zostać


nikt nie opuszcza domu chyba że dom go wypędza

ogień pod stopami

parząca krew w twoim brzuchu

nigdy nie pomyślałabyś że coś takiego zrobisz

dopóki ostrze nie wyrżnie groźby na

twym karku

i nawet wtedy niesiesz hymn pod

oddechem

jeszcze tylko darcie paszportu w toalecie na lotnisku

ze szlochem gdy przy każdym strzępie papieru

staje się jasne że to zamyka powrót


musisz zrozumieć

nikt nie wsadza swoich dzieci do łodzi

chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ziemia

nikt nie miażdży swoich dłoni

pod pociągami

pod wagonami

nikt nie spędza dni i nocy we wnętrzu ciężarówki

karmiony gazetową papką chyba że przejechane mile

oznaczają coś więcej niż podróż

nikt nie czołga się pod zasiekami

nikt nie chce być bity

pożałowania godny


nikt nie wybiera obozów dla uchodźców

i nie obnaża najbardziej wrażliwych

na ból miejsc

albo więzienia

ale więzienie jest bezpieczniejsze

niż miasto ognia

i jeden strażnik więzienny

w nocy

jest lepszy niż ciężarówka

mężczyzn wyglądających jak twój ojciec

nikt nie mógł tego znieść

nikt nie miał dość odwagi

żadna skóra nie byłaby wystarczająco twarda


ci

wracajcie-do-siebie-czarni

uchodźcy

brudni imigranci

osoby ubiegające się o azyl

wysysający nasz kraj do sucha

czarnuchy z wyciągniętymi rękami

o obcym zapachu

dzikusy

schrzanili swój kraj a teraz chcą

spieprzyć nasz

jakich by nie użyć słów

brudasy

nadstawiacie grzbiety

może dlatego że cios jest łagodniejszy

niż oderwana kończyna


albo że słowa są zawsze delikatniejsze

niż czternastu mężczyzn między

twoimi udami

zniewagi są łatwiejsze

do przełknięcia

niż gruz

niż kość

niż ciało twojego dziecka

w kawałkach

chcę do domu

ale dom to paszcza rekina

dom jest lufą pistoletu

i nikt nie opuszcza domu

chyba że dom wygoni go na brzeg

chyba że to dom ci kazał

zabierać się

zostawić swoje ubrania

czołgać się przez pustynię

przeprawiać przez oceany

top się

trwaj

głoduj

błagaj

chowaj dumę

twoje przeżycie jest ważniejsze


nikt nie opuszcza swojego domu póki nie usłyszy w uchu zdyszanego głosu swojego domu

mówiącego

rzuć mnie

uciekaj ode mnie już

nie wiem czym się stałem

ale wiem że wszędzie

jest bezpieczniej niż tutaj


*


Home


no one leaves home unless

home is the mouth of a shark

you only run for the border

when you see the whole city running as well


your neighbors running faster than you

breath bloody in their throats

the boy you went to school with

who kissed you dizzy behind the old tin factory

is holding a gun bigger than his body

you only leave home

when home won’t let you stay.


no one leaves home unless home chases you

fire under feet

hot blood in your belly

it’s not something you ever thought of doing

until the blade burnt threats into

your neck

and even then you carried the anthem under

your breath

only tearing up your passport in an airport toilet

sobbing as each mouthful of paper

made it clear that you wouldn’t be going back.


you have to understand,

that no one puts their children in a boat

unless the water is safer than the land

no one burns their palms

under trains

beneath carriages

no one spends days and nights in the stomach of a truck

feeding on newspaper unless the miles travelled

means something more than journey.

no one crawls under fences

no one wants to be beaten

pitied


no one chooses refugee camps

or strip searches where your

body is left aching

or prison,

because prison is safer

than a city of fire

and one prison guard

in the night

is better than a truckload

of men who look like your father

no one could take it

no one could stomach it

no one skin would be tough enough


the

go home blacks

refugees

dirty immigrants

asylum seekers

sucking our country dry

niggers with their hands out

they smell strange

savage

messed up their country and now they want

to mess ours up

how do the words

the dirty looks

roll off your backs

maybe because the blow is softer

than a limb torn off


or the words are more tender

than fourteen men between

your legs

or the insults are easier

to swallow

than rubble

than bone

than your child body

in pieces.

i want to go home,

but home is the mouth of a shark

home is the barrel of the gun

and no one would leave home

unless home chased you to the shore

unless home told you

to quicken your legs

leave your clothes behind

crawl through the desert

wade through the oceans

drown

save

be hunger

beg

forget pride

your survival is more important


no one leaves home until home is a sweaty voice in your ear

saying-

leave,

run away from me now

i dont know what i’ve become

but i know that anywhere

is safer than here 


*


Dom

(tł. Justyna Sośnicka)


Nikt nie opuszcza domu chyba

że dom to paszcza rekina

biegniesz do granicy


tylko jeśli widzisz że biegnie całe miasto


sąsiedzi biegną szybciej niż ty

cholerny oddech w ich gardle

chłopiec z którym chodziłaś do szkoły

który pocałował cię za mną za starą fabryką

trzyma pistolet większy niż całe jego ciało

opuszczasz dom

kiedy dom nie pozwoli ci zostać


nikt nie opuszcza domu chyba że dom goni cię

ogniem pod stopami

gorąca krew w brzuchu

to nie to co kiedykolwiek chciałeś robić

dopóki ostrze nie uderzy

w twój kark

nawet wtedy nosisz hymn


pod oddechem

tylko rozdarcie paszportu w toalecie na lotnisku

szlochając przy każdym strzępku papieru

jasne że nie wrócisz

musisz zrozumieć

że nikt nie kładzie swoich dzieci na łodzi

chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ziemia

nikt nie miażdży ich dłoni

pod pociągami

pod wagonami

nikt nie spędza dni i nocy w żołądku ciężarówki

karmiony gazetą chyba że przebyte kilometry

oznaczają coś więcej niż podróż

nikt nie czołga się pod ogrodzeniem

nikt nie chce być zniszczony

żałosny


nikt nie wybiera obozów dla uchodźców

ani poszukiwania gdzie boli

najbardziej

ani więzienia

chyba że więzienie jest bezpieczniejsze

niż miasta ognia

i jeden strażnik więzienny

w nocy

jest lepszy niż ciężarówka

ludzi którzy wyglądają jak twój ojciec

nikt nie mógł tego unieść

nikt nie mógł tego znieść

żadna skóra nie byłaby wystarczająco twarda

wracajcie do domu czarni

uchodźcy

brudni imigranci

osoby ubiegające się o azyl

wysysają nasz kraj do sucha

czarnuchy z rękami dziwnie

brutalnymi

zepsuli swój kraj i teraz chcą


zniszczyć nas
jak te słowa
brudne spojrzenia
nie martw się
cios jest lżejszy
niż złamanie kończyny


słowa są delikatniejsze
niż czternastu ludzi między
twoimi nogami
zniewagi są łatwiejsze
do przełknięcia
niż gruz
niż kości
niż ciało dziecka
w kawałkach


chcę do domu
ale dom to paszcza rekina
dom jest magazynkiem pistoletu
i nikt nie opuszcza domu
chyba że dom zagnał cię do brzegu
chyba że to dom nakazał
bierz tyłek w troki
zrzuć ubrania zostaw je
czołgaj się po pustyni
przemierzaj oceany
toń
przetrwaj
głoduj
błagaj
schowaj dumę
twoje przeżycie jest ważniejsze


nikt nie opuszcza domu dopóki dom to nie szorstki


głos w uchu mówiący

odejdź
uciekaj ode mnie
nie wiem co się stało
ale wiem że gdziekolwiek
jest bezpieczniej niż tutaj


*


Dom

(tł. nieznany)


nie porzuca się domu, chyba że 

dom to paszcza rekina

biegniesz ku granicy tylko wtedy

gdy całe miasto biegnie razem z tobą


sąsiedzi biegną szybciej niż ty

a oddech krwawy w ich gardłach

chłopak, który chodził z tobą do szkoły

który całował cię do nieprzytomności

za starą fabryką cyny

niesie karabin większy od siebie

porzucasz swój dom tylko wtedy

gdy dom nie pozwala ci zostać


nie porzuca się domu, chyba że 

dom cię wygania

ogień pod twymi stopami

gorąca krew w twych wnętrznościach

nigdy nawet przez myśl ci nie przeszło

że kiedykolwiek to zrobisz

aż ostrze wypaliło swe groźby

na twej szyi

ale nawet wtedy nucisz hymn pod nosem

i dopiero w toalecie na lotnisku drzesz swój

paszport

szlochając, gdyż każdy kęs papieru

uświadamia ci, że powrotu nie będzie


musisz zrozumieć

że nikt nie wkłada swych dzieci do łodzi

chyba że woda jest bezpieczniejsza niż ląd

nikt nie parzy swych dłoni

pod pociągami 

pod wagonami

nikt nie spędza dni i nocy

w czeluściach ciężarówek

jedząc gazety, chyba że

przebyte mile 

oznaczają coś więcej niż podróż

nikt nie przeczołguje się pod płotami

nikt nie chce być bity

być obiektem litości


nikt nie wybiera obozów dla uchodźców

ani rewizji osobistej

kiedy twe ciało rozdziera ból

ani więzienia

ponieważ więzienie jest bezpieczniejsze

niż miasto w ogniu

a jeden strażnik więzienny

nocą

jest lepszy niż cała ciężarówka 

mężczyzn w wieku twego ojca

nikt nie mógłby tego wytrzymać

nikt nie mógłby tego znieść

niczyja skóra nie byłaby dość twarda


te

ciapaci do domu

uchodźcy

brudni imigranci

azylanci

wyzyskiwacze naszego kraju

żebrzące czarnuchy

śmierdziele

roznoszące pasożyty

rozwalili swój kraj, a teraz chcą

rozwalić nasz

jak te słowa

te nienawistne spojrzenia

spływają po tobie

może dlatego, że uderzenie mniej boli

niż wyrywana kończyna


lub że słowa są łagodniejsze

niż tuzin mężczyzn między

twymi nogami

albo, że obelgi łatwiej 

przełknąć

niż ruiny

kości

niż ciało twego dziecka

w kawałkach

chcę wrócić do domu

ale dom to paszcza rekina

dom jest lufą karabinu

i nikt nie porzuciłby domu

chyba że dom pogoniłby cię na brzeg

chyba że kazałby ci

szybciej biec

zostawić swe rzeczy

czołgać się przez pustynię

brodzić przez oceany

tonąć

głodować

żebrać

porzucić dumę

twoje przetrwanie jest jednak ważniejsze


nikt nie porzuca domu, póki dom nie jest

spoconym głosem w twych uszach

mówiącym 

uciekaj

uciekaj ode mnie natychmiast

nie wiem, kim się stałam

ale wiem, że wszędzie

jest bezpieczniej, niż tutaj



Przypisy:
[1]: W oryginale pojawia się to jakaś kropka, to jakiś przecinek, ale ja zrezygnowałam zupełnie z interpunkcji, podobnie jak Justyna Sośnicka.

zapisz jako pdf
zapisz jako doc (MS Word)
drukuj

KOMENTARZE

Listopad
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
N
28
29
30
31
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
01