"Magda umarła", usłyszałam w przyłożonej do ucha komórce i przez moment
pomyślałam: "Co? Co takiego zrobiła Magda...?..." Bo Magda była zawsze
aktywna, nigdy bierna... "Magda powiedziała, Magda postanowiła, Magda
uważa, Magda wie...", głośno i wyraźnie. Zdecydowanie. Tak to tak, nie
to nie. Taka była nasza siostra Magda. Jak nasz ojciec. Uparta i
kategoryczna. Tę jego cechę odziedziczyła z nawiązką. Więc nie "Magda
nie żyje", ale "Magda umarła"... Nie "śmierć ją zabrała", ale "ona
wyszła naprzeciw śmierci". A jeśli tak, to widać taka była jej wola. My,
jej najbliżsi, siostry, dzieci, dzieci dzieci... jesteśmy w szoku, bo
stało się to z dnia na dzień: w poniedziałek wieczorem poczuła się źle i
trzeba było wezwać pogotowie, trafiła do szpitala, odesłała te kilka
towarzyszących jej osób do domu, pożegnała się... A w nocy z
poniedziałku na wtorek, we śnie, umarła.
Wierzę, chcemy wierzyć,
że zrobiła jak chciała. Przez całe życie nie chorowała, temat chorób,
lekarzy, przychodni, szpitali, aptek, lekarstw... u niej prawie nie
istniał. W szpitalu była tylko wtedy, gdy urodziła swoje dzieci. Nie
należała do tych starzejących się ludzi, którzy latami przerabiają etap
kolejek do lekarzy, wystawań w aptekach, licznych leczeń, powrotów do zdrowia,
ponownych chorób, pobytów w szpitalach i niekończących się rozmów o
dolegliwościach... Nawet jeśli coś jej dolegało, np. podwyższone
ciśnienie, traktowała to dyskretnie, nikogo tym nie zanudzając. Od
jesieni czuła się wprawdzie gorzej i ograniczyła wychodzenie z domu -
nie przyjmowała zaproszeń, nie zapraszała też nikogo, ale, wiadomo,
zima, mrozy, lody, śniegi... - przecież nadal - swoim zwyczajem - z
niezmienną regularnością odwiedzała swojego fryzjera dbającego o jej
krótką rudą fryzurkę, nigdy nie widziałam jej nieuczesanej...
Urodziła
się 1 kwietnia i tak coroczny prima aprilis obchodzony był w rodzinie
szczególnie: wiosennie, hucznie, wesoło a zarazem odświętnie... Magda lubiła się
śmiać, zresztą czy ktoś urodzony 1 kwietnia mógłby nie lubić? W zeszłym
roku skończyła 70 lat, w życzeniach stu lat nie było dużo przesady,
jedna z naszych ciotek (fakt, że ostatnia) ma lat 98
[1]
Ciocia zmarła 4 stycznia 2013 w wieku 99 lat...
, czyta gazety bez
okularów, do niedawna raz w roku wpadała z Cieszyna do Krakowa. Żeby
odwiedzić rodzinne miasto, zrobić zakupy i spotkać się z nami. Dopiero
od niedawna nie pozwala jej na to ból nóg. No, ale ma prawie 100 lat!
Pamięta międzywojnie.
Młodość Magdy przypadła na przełom lat 50. i
60. (my, jej trzy młodsze siostry wchodziłyśmy w nasze lata młodości po
niej). Młode dziewczyny tamtych lat zapatrzone były w śliczną Brigitte
Bardot, niedościgniony wzór sex-appealu i wdzięku dla kobiet i
nieosiągalne marzenie mężczyzn... Jej zdjęcia zdobiły ówczesne
czasopisma i ściany w pokojach dziewcząt. Nasza Magda miała równie
smukłe nogi jak BB, szczupłe kostki, kształtne łydki... i jak ona
chodziła lekkim tanecznym krokiem w stukających po chodniku modnych
szpilkach. Nosiła szałowe kloszowe spódnice, ściskające talię szerokie paski,
obcisłe podkreślające sylwetkę sweterki... Niejeden mężczyzna obejrzał
się za nią gdy przebiegała Plantami pod Wawelem, w pobliżu których
mieszkaliśmy. Miała też zmysłowe "bardotkowe" usta. I burzę szaroblond
włosów, które przeważnie upinała w wysoki starannie rozwichrzony kok.
Nie malowała się przesadnie, kredka do ust, dyskretne podkreślenie
oczu... To w zupełności wystarczało, żeby zapewnić sobie powodzenie u
płci przeciwnej. Powodzenie miało zresztą swoje dobre i złe strony, nadmiar powodzenia
nie sprzyja ustatkowaniu się.
W końcu jednak i Magda znalazła
swój port. Wyszła za mąż, a ślub odbył się 1 kwietnia, w jej 30 urodziny.
Pojawiły się dzieci. Było to w miarę dobre, spokojne, ułożone życie. Magda całe
życie pracowała w biurze Zakładów im. Szatkowskiego (obecnie
Zieleniewskiego), dbała o rodzinę i dom. Młodsze dziecko, syna, urodziła
w styczniu 1982 roku. W stanie wojennym nie wpuszczono ojca dziecka do
szpitala, w śniegu i mrozie, narażając się na przyłapanie przez ZOMO,
wdrapywał się na siatkę ogrodzenia, żeby z daleka, choć przez szybę,
rzucić okiem na świeżo urodzonego potomka. Kiedy 14 lat temu Magda
została nieoczekiwanie przedwcześnie wdową z ledwie dorosłą córką i
dorastającym synem, przeżyła wstrząs.
Nie przestała jednak dbać o
siebie i swoje 3-pokojowe mieszkanie na 10 piętrze w bloku z widokiem
na cały Kraków. Wymieniała meble na nowsze, modne, kupowała nowoczesne
urządzenia, robiła remonty. W jej domu był zawsze porządek, nigdy nie
zaniedbywała ani siebie, ani mieszkania. Częste wizyty u fryzjera,
tęższa ale nadal zgrabna prosta sylwetka, niezmiennie piękne nogi,
energiczny krok, donośny głos. Lubiła zrobić wszystko co trzeba i
zapalić sobie spokojnie papierosa, lub sięgnąć po czekoladkę, czytać
książki, rozwiązywać krzyżówki. Najchętniej oglądała publicystyczne
programy, myślała nowocześnie, choć nie zawsze logicznie, gdy jednak
przyłapać ją na tym, machała ręką "a dajcież wy mi wszyscy święty
spokój!", wykrzykiwała. Miała w sobie coś władczego. Być może geny
naszej prababki-ponoć-hrabiny
[2]
Zupełnie niedawno dowiedziałam się, że jesteśmy spokrewnione z Małgorzatą Kidawą-Błońską - została rzecznikiem Rządu i stąd jej życiorys pojawił się w mediach i tym sposobem dotarł do mnie: MKB jest prawnuczką prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, my jesteśmy prawnuczkami II stopnia.
. Gdyby urodziła się królową, rządziłaby
surowo, ale sprawiedliwie, każdy miałby prawo do nieodpłatnego
korzystania z taksówek, swojego osobistego fryzjera i zagwarantowany konstytucyjnie
święty spokój. Trudno wyobrazić ją sobie jako staruszkę. I już nie
trzeba.
PS. Prawdę mówiąc był z niej kawał cholery! Ostatnie słowa, jakie
powiedziała do swoich dzieci w szpitalu, już tuż przed północą, to
rozkazującym tonem: "A idźcież już!" A tak "hukła", jak opowiadają, że
"aż lekarz się wzdrygnął"... Dlatego tym bardziej nikt się nie spodziewał, że tej nocy
umrze... Z taką mocą w głosie?
* * *
Tekst napisany dla Gazety Wyborczej w dzień po śmierci Magdy ukazał się 20 marca 2012, w dzień Jej pogrzebu.
Wspomnienie jest też na
www.parnas.plPrzypisy:
[1]: Ciocia zmarła 4 stycznia 2013 w wieku 99 lat...
[2]: Zupełnie niedawno dowiedziałam się, że jesteśmy spokrewnione z Małgorzatą Kidawą-Błońską - została rzecznikiem Rządu i stąd jej życiorys pojawił się w mediach i tym sposobem dotarł do mnie: MKB jest prawnuczką prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, my jesteśmy prawnuczkami II stopnia.