Paul Celan: NOCĄ STULONE
Dla Hannah i Hermanna Lenzów
Nocą stulone
usta kwiatów,
potargane i splątane
korony świerków,
siwiejący mech, kruszący się kamień,
zbudzone do niekończącego się lotu
kawki nad lodowcem:
to jest ta kraina, gdzie
spoczywają i do której my zdążamy:
nie wskażą godziny,
nie policzą płatków,
nie podążą za wodami do grobli.
Istnieją oddzielnie w świecie,
każdy z osobna w swoją noc,
każdy osobny wobec swojej śmierci,
zhardziały, z odkrytą głową, zmatowiały,
czy to blisko, czy daleko.
Spłacają winę, która zainicjowała ich istnienie,
redukuje się to do słowa
które na pohybel zasadzie istnieje, jak lato.
Ty wiesz, słowo to - to:
trup.
Umyjmy go,
uczeszmy go,
odwróćmy jego oczy
w stronę nieba.
(tł. Ela Binswanger)
*
Paul Celan: NOCĄ SPOWITE
dla Hannah i Hermanna Lenza
Nocą spowite
wargi kwiatów,
na krzyż i w splocie
szczyty sosen,
posiwiały mech, poruszony kamień,
pobudzone do lotu w nieskończoności
kawki ponad lodowcem:
to okolica, gdzie
spoczynek mają przez nas dopędzeni:
nie nazwą tej godziny,
nie policzą płatków,
nie pójdą za wodami do falochronu.
Stoją osobno w świecie,
każdy przy swojej nocy,
każdy przy swojej śmierci,
szorstko, z odkrytą głową, zaokrągleni
bliskim i dalekim.
Spłacają winę, ożywienie ich początku,
spłacają temu słowu,
co trwa niepoprawnie jak to lato.
Słowo - no wiesz:
takie zwłoki.
Daj nam je umyć,
daj nam je czesać,
daj nam ich oko
zwrócić ku niebu.
(tł. Feliks Przybylak)
Paul Celan: NÄCHTLICH GESCHÜRZT
Für Hannah und Hermann Lenz
Nächtlich geschürzt
die Lippen der Blumen,
gekreuzt und verschränkt
die Schäfte der Fichten,
ergraut das Moos, erschüttert der Stein,
erwacht zum unendlichen Fluge
die Dohlen über dem Gletscher:
dies ist die Gegend, wo
rasten, die wir ereilt:
sie werden die Stunde nicht nennen,
die Flocken nicht zählen,
den Wassern nicht folgen ans Wehr.
Sie stehen getrennt in der Welt,
ein jeglicher bei seiner Nacht,
ein jeglicher bei seinem Tode,
unwirsch, barhaupt, bereift
von Nahem und Fernem.
Sie tragen die Schuld ab, die ihren Ursprung beseelte,
sie tragen sie ab an ein Wort,
das zu Unrecht besteht, wie der Sommer.
Ein Wort - du weißt:
eine Leiche.
Laß uns sie waschen,
laß uns sie kämmen,
laß uns ihr Aug
himmelwärts wenden.
1952, wiersz z tomu "Von Schwelle zu Schwelle", Deutsche Verlags-Anstalt GmbH, Stuttgart, 1955
*
@tłumaczenie: Kwiaty nocą lub w chłodzie tulą płatki, a więc "stulone", nie "spowite"; oraz znów to nieszczęsne Celanowskie "oko", które tu - na polski - powinno być przetłumaczone na "oczy". Po prostu dlatego, że tego pars pro toto używa się w obu językach zwyczajowo czasami w takich samych, a czasami w różnych kontekstach, to są wyrażenia frazeologiczne, utarte, po polsku mówimy np. "rzucić okiem na tekst" ale "mówić komuś prawdę w oczy" i nigdy odwrotnie, "rzucić oczami na tekst" i "mówić komuś prawdę w oko". Zwrócić oko zwłok w kierunku nieba brzmi cokolwiek makabrycznie, jakby zwłoki miały tylko jedno oko, bo drugie...? Co z drugim? Wydłubane?...
*
ilustracja: Anselm Kiefer z cyklu Anselm Kiefer: Pour Paul Celan: "Am Letzten Tor" ("At the Final Gate" / "U ostatnich wrót"), 2020-21; emulsja, akryl, olej, szelak i kreda, 840 x 470 cm, fot. Georges Poncet;
z wystawy: "Anselm Kiefer Pour Paul Celan", Grand Palais Éphémère, Paris, 17 December 2021 – 11 January 2022
Paul Celan: NOCĄ STULONE
(tł. Andrzej Lam)
Dla Hannah i Hermanna Lenz
Nocą stulone
wargi kwiatów,
złożone i skrzyżowane
pnie świerków,
zszarzały mech, wstrząśnięty kamień,
wzbudzone do nieskończonego lotu
kawki nad lodowcem:
to jest kraina, gdzie
spoczywają, których dognaliśmy:
oni godziny nie nazwą,
płatków nie policzą,
za wodą nie pośpieszą do grobli.
Stoją osobno w świecie,
każdy przy swojej nocy,
każdy przy swojej śmierci,
bez gniewu, z odkrytą głową, wolni
od tego co bliskie i dalekie.
Spłacili grzech, co żywił ich początek,
spłacili go pewnemu słowu,
które niesłusznie istnieje, jak to lato.
Pewne słowo - ty wiesz:
zwłoki.
Pozwól nam je umyć
pozwól nam je uczesać,
pozwól nam ich oko
zwrócić ku niebu.
Paul Celan: NOCĄ SPOWITE
(tł. Ryszard Mierzejewski)
Dla Hannah i Hermanna Lenz
Nocą spowite
usta kwiatów,
skrzyżowane i splecione
korony świerków,
szary mech, wstrząśnięty kamień
budzą się do niekończącego się lotu
kawek nad lodowcem.
jest to obszar, na którym
odpoczywają ci, których dogoniliśmy:
nie będą nazywać godzin
nie policzą płatków
nie podążają za wodami do śluzy.
Stoją w oderwaniu od świata,
każdy w swojej nocy,
każdy w chwili swojej śmierci,
szorstki, z odkrytą głową, oszroniony,
z bliska i z daleka.
Odrzucają winę, która ożywiła ich pochodzenie
oddają ją jednemu słowy
które trwa niesprawiedliwie, jak to lato.
Jedno słowo - wiesz
jedno ciało.
Umyjemy je
uczeszemy
niech jego oko
zwróci się ku niebu.