LOGOWANIE

NEWSLETTER

WYSZUKIWARKA

POEZJA 07.09.2024 15:55
zdj. hoelderlinturm.de

Paul Celan: Tybinga, styczeń


Do ślepoty u-

gadane oczy.

Ich - "Ein 

Rätsel ist Rein-

entsprungenes”, ich

wspomnienie

pływających wież Hölderlina wśród

krzyków zataczających kręgi mew. 


Składanie wizyt utopionym cieślom z

tymi 

zatopionymi słowami:


Gdyby przyszedł,

gdyby przyszedł człowiek,

gdyby przyszedł człowiek na świat, dziś, z

siwą brodą

patriarchów: wolno by mu było,

o ile mówiłby o naszych 

czasach,

wolno by mu było

tylko paplać i paplać

w kółko i w kółko

to samo, to, to.


("Pallaksch. Pallaksch".)


(tł. Ela Binswanger)


*


Paul Celan: Tybinga, styczeń


Do ślepoty na-

mówione oczy.

Z ich - "jest

zagadką, co bez skazy

powstało” - i ich

wspomnienie o

pływających wieżach Hölderlina mewio

ochmarzonych. 


Odwiedziny topielców-stolarzy przy

tychże

nurkujących słowach:


Gdyby,

gdyby człowiek,

gdyby człowiek przyszedł dziś na świat,

ze świetlistą brodą

patriarchów: mógłby on,

mówiąc o tym tu 

czasie,

mógłby

tylko bełkotać

wciąż i wciąż

dalej.


("Palaksz. Palaksz.")


(tł. Feliks Przybylak)


*


Paul Celan: Tybinga, styczeń


Do ślepoty na-

mówione oczy.

Ich - "jest

zagadką, to czyste źródło” -, ich

wspomnienie o

płynących wieżach Hölderlina mewami-

-okrzyczanych. 


Odwiedziny utopionych stolarzy przy

tych

tonących słowach:


Gdyby przyszedł,

gdyby przyszedł człowiek,

gdyby przyszedł człowiek na świat, dzisiaj, ze

świetlistą brodą

patriarchów: ten mógłby,

gdyby mówił o tym 

czasie, ten

mógłby

tylko bełkotać i bełkotać

immer-, immer-

zuzu.


("Pallaksz. Pallaksz".)


(tł. Andrzej Lam)


*


Tübingen, Jänner


Zur Blindheit über-

redete Augen.

Ihre - "ein

Rätsel ist Rein-

entsprungenes", ihre

Erinnerung an

schwimmende Hölderlintürme, möven- 

umschwirrt.


Besuche ertrunkener Schreiner bei 

diesen

tauchenden Worten:


Käme,

käme ein Mensch,

käme ein Mensch zur Welt, mit 

dem Lichtbart der

Patriarchen: er dürfte,

spräch er von dieser

Zeit, er

dürfte

nur lallen und lallen, 

immer-, immer- 

zuzu.


("Pallaksch. Pallaksch.")


Paris, 29.1.1961, z: "Die Niemandsrose" ("Róża niczyja"), S. Fischer Verlag, Frankfurt am Main, 1963




Przypisy:
[1]:

Hölderlin kształtował swoją pozycję i los jako poety na podobieństwo starożytnego wieszcza/proroka - "ślepego śpiewaka" w rodzaju Homera, który dzięki iskrze bożej ma dostęp do Tajemnicy i może przynajmniej "rąbka jej uchylić". Poeta to powiernik i stróż mitu. To ten, który przechowuje pamięć o "źródle" i "prawiecznym chaosie" i który dba o to, by "strzec twardej litery / i we właściwy sposób / objaśniać to, co istnieje" - mówi Antoni Libera Andrzejowi Lewickiemu w wywiadzie dla "Teologii Politycznej Co Tydzień": "Hölderlin. Aojda w świecie (post)chrześcijańskim". (6.6.2023)


[2]:

Arkadiusz Bagłajewski: Ren

Muzeum w Tybindze


[3]:

Paul Celan, nim zaczęła się w Czerniowcach II wojna światowa wraz z wkroczeniem wojsk niemieckich i nim stracił oboje rodziców zamordowanych przez hitlerowców, już jako młody poeta fascynował się poezją Rilkego, Heinego i - przede wszystkim - Hölderlina.


Dnia 28 stycznia 1961 roku Paul Celan jechał pociągiem z Paryża do Tybingi, miasta Hölderlina. który - wbrew swoim zainteresowaniom - studiował teologię w Instytucie duchownym (1788-1790), a następnie teologię, filozofię, biblistykę i filologię klasyczną na tutejszym Uniwersytecie (1791-1793). Oraz - gdy po tym jak popadł w obłęd, a leczenie niewiele pomogło, zamieszkał na resztę życia w wieży domu położonego wprost nad rzeką Neckar, dopływem Renu, i odbijającej się w wodzie, jakby więc podwojonej, przygarnięty przez wielbiciela jego poematu 'Hyperion", czytającego poezję stolarza Ernsta Zimmera, czym naznaczył miasto na całą przyszłość. 


Było to 3 maja 1807, Hölderlina zwolniono wtedy jako nieuleczalnie chorego z kliniki doktora Autenrietha w Tybindze (doznawał zaników pamięci, dziwacznych wizji, nagłych ataków szału, napadów słowotoku, lub popadania w długie okresy milczenia), dając mu najwyżej kilkanaście miesięcy życia. Zmarł 7 czerwca 1843 przeżywszy w swoim pokoiku w wieży stolarza lat 36. Stolarz zmarł przed nim, po jego śmierci chorym poetą opiekowała się córka stolarza.


Tzw. "Wieża Hölderlina" - wybudowana w nieco odmiennej formie po pożarze 14 grudnia 1874, z zrekonstruowanym pokojem poety na 1 p., jest atrakcją miasta. 


Po powrocie do Paryża Paul Celan napisał o tym pobycie wiersz.


Tak wygląda jedna strona tego wiersza, ta Hölderlina, jest jeszcze ta druga, Celana. Obie się ze sobą łączą. O tym jeszcze napiszę.


[4]:

@tłumaczenie: "Jänner" to to samo co "Januar", "styczeń", głównie w Austrii tak się mówi, ale też w niektórych miejscach w Niemczech


"do oślepnięcia..." - Hölderlin wierzył w ideę starożytnego ślepego śpiewaka (jak Homer), tego który jest ślepcem, ale widzi więcej i dlatego wieszczy


"Ein 

Rätsel ist Rein-

entsprungenes"


to cytat z tzw. "Hymnu do Renu" Hölderlina (w przypisie na Sofijonie), po namyśle zostawiam w oryginale, po polsku brzmi w rożnych tłumaczeniach tak:


"jest

zagadką, co bez skazy

powstało"

(tł. Feliks Przybylak)


"jest

zagadką, to czyste źródło"

(tł. Andrzej Lam)


Tajemnicę stanowi jego źródło.

(cytat w wiersza "Ren" Hölderlina, tł. Janusz Szpotański)


moje tłumaczenia byłyby takie:


"Tajemnica z czystego wytryskuje źródła" / "Tajemnica jest z czystego źródła" / "Sekretem jest, co z czystego wytryska źródła"


ale jest jedno ale:


Ren, po niem. Rhein, wypływa z położonego w szwajcarskim kantonie Gryzonia (w gminie Tavetsch) jeziora Toma. W Gryzonii językiem oficjalnym jest j. retoromański, jezioro Toma nazywa się w tym języku Lai da Tuma. A Ren - Rein, "rein" znaczy też "czysty". Całkiem możliwe, że, znając Celana, w tej frazie "Ein Rätsel ist Reinentsprungenes" słowo "Rein" znaczy nie "czysty", a "Ren". Wtedy tłumaczenie mogłoby brzmieć tak:


"Tajemnicą jest, co z Renu się wywodzi" / "Sekretem jest, co z reńskiego wytryska źródła"


Hölderlin, zakochany w kulturze starożytnej Grecji, w jej licznych bogach i fantastycznych mitach, wierzył w siłę przeznaczenia. W to, że początek i przebieg życia zależy od tajemniczych sił, które Grecy nazywali boskimi igraszkami z ludzkimi losami. Ludzki los jest jak rzeka, zaczyna się u źródła i przekierowywana przez siły grawitacji, klimat i ukształtowanie terenu prowadzi do ujścia, gdzie kończy się jej żywot.   


Ostatnie słowa wiersza, te w nawiasie ("Pallaksch. Pallaksch."), to nic nieznaczące odpowiedzi Hölderlina na pytania zamiast "tak", albo "nie". Po polsku można by powiedzieć "pomidor. pomidor", coś nieistotnego, lub sekretnego.


[5]:

Friedrich Hölderlin: Ren


Isaakowi Sinclairowi

(tł. Janusz Szpotański)

W cieniu bluszczu siedziałem, u wejścia do lasu,

kiedy złote południe, odwiedzając źródło,

schodziło w dół po stopniach

schodów gór alpejskich,

które są dla mnie bosko

zbudowanym zamkiem

niebian, jak o tym głoszą

prastare podania,

i skąd, choć potajemnie, ale niewątpliwie

niejedna rzecz przenika do śmiertelnych ludzi.

Tam właśnie los pojąłem, nic nie przeczuwając,

bo gdym w cieniu spoczywał ciepłym, dusza moja

unosiła się jeszcze nad Italią, płynąc

ku brzegom Morei.

 

Teraz jednak z gór wnętrza, z głębiny ukrytej

pod radosną zielenią srebrzystych wierzchołków,

gdzie lasy przerażone,

a sponad nich skały,

wznosząc głowy, dzień za dniem spoglądają w dół,

stamtąd właśnie, z otchłani lodowatej dobiegł

mnie głos młodzieńca, co o litość błagał.

Słyszałem go, jak szalał i matce swej, ziemi,

złorzeczył i oskarżał Gromowładcę, ojca,

a rodzice stroskani słuchali go. Jednak

śmiertelni uciekali z tego miejsca, bowiem

przerażające było szaleństwo półboga,

gdy ? spętany przez skały ?

w ciemnościach się miotał.

 

Był to wolnego Renu głos ? najszlachetniejszej

z rzek. Kiedy się żegnał z Ticino i Rodanem,

braćmi swymi, w górze,

o czym innym wszak marzył

i wędrować pragnął

do Azji,

gdzie królewska pędziła go dusza.

Nieodgadnione jednak są losu wyroki.

Największymi ślepcami zasię są w tym względzie

synowie bogów. Człowiek bowiem zna swój dom,

a i zwierzę wie także, gdzie ma ryć swą norę;

ci jednak nieświadomą posiadają duszę,

przeto nie wiedzą nigdy,

gdzie się mają udać.

 

Tajemnicę stanowi jego źródło. Pieśń,

i to z trudem tylko może ją odsłonić,

bowiem jakim się narodziłeś,

takim pozostaniesz;

gdyż więcej niż niedola

czy też wychowanie

znaczy chwila narodzin ?

światła promień,

który narodzonego wita.

O, gdzież jest taki drugi, co by był tak wolny,

aby przez życie całe tylko serca słuchać?

I gdzież jest taki drugi, co by tak szczęśliwie

począł się z łaski niebios

i z łona świętego był, jak Ren, zrodzony?

 

Przeto okrzyk radosny jego słowem jest.

Nie lubi tak jak inne dzieci w powijakach

płakać w kołysce.

Kiedy więc zdradziecko

podpełzają ku niemu wijące się brzegi,

by znienacka pochwycić niebacznego w skręty

i ? pragnąc nim zawładnąć ? ciągną w swą paszczękę,

on ze śmiechem rozrywa węże i w dół spada.

I jeśli w tym momencie nikt bardziej potężny

nie powstrzyma go w pędzie,

jak piorun rozłupie

ziemię, a za nim będą

jak zaczarowane

uciekać lasy i walić się góry.

 

Bóg jednak zaoszczędzić swoim synom pragnie

życia w pośpiechu. Z uśmiechem spogląda

na powstrzymywane

przez święte Alpy

gniewem wrące nań rzeki,

tak jak ten w głębinie.

W takiej to kuźni czysty wykuwa się kruszec!

I jakie to jest piękne, kiedy opuściwszy

na koniec miarkujące jego pośpiech góry,

po niemieckiej krainie spokojnie zaczyna

wędrować i tęsknotę w pracy zacnej koi.

Bowiem glebę uprawia Ren-Ojciec i żywi

swe ukochane dzieci

w miastach, które założył.

 

Lecz nigdy, o, przenigdy nie zapomni tamtego!

Pierwej bowiem domostwo i prawo przeminą

i w bezhołowie dzień się zamieni człowieka,

niźli on o dzieciństwie swym zapomnieć zdoła

i czystym młodości głosie.

Cóż zdziałał najlepszego ten, co pierwszy

więzy miłości porozrywał

i zrobił z nich pęta?

Potem krnąbrni zuchwalcy z własnych praw szydzili,

a także urągali niebiańskiemu ogniu,

by na koniec,

ziemskimi wzgardziwszy ścieżkami,

pójść drogą świętokradztwa,

chcąc być bogom równi.

 

Ale bogom nie zbywa na nieśmiertelności

i jeśli czegoś pragną niebianie, to jeno

bohaterów i ludzi, śmiertelnych, zaiste.

Bowiem najwięksi nawet z nich niczego

czuć sami z siebie nie są zdolni, przeto ?

jeżeli wolno tu się tak wyrazić ?

musi, w imieniu bogów występując,

czuć za nich inny; tego właśnie pragną.

Jednakże ich wyrokiem jest:

że dom swój zniszczy

i pod gruzami ojca i dziecko pogrzebie,

i to, co nade wszystko kochał, jak wróg zelży;

pragnąc bowiem być takim jak oni, nie zniesie

nierówności, marzyciel.

 

Dlatego szczęsny jest ten, komu los w udziale

[6]:

O półbogach tu myślę. Wszystkich poznać pragnę,

tak drogich mi, bo ich życie

me serce tęskniące porusza.

Lecz, o, Rousseau!, jeżeli

ktoś jak ty miał duszę

nieposkromioną, silną i wytrwałą,

i umysł niezawodny i był obdarzony

słodkim darem słuchania oraz przemawiania

ze świętej pełni i z boską głupotą,

tak jak bóg wina, czyniąc zrozumiałą

mowę najczystszych dla dobrych,

profanów zaś bezecnych i nędznych służalców

ślepotą słusznie porażał ?

jakim mianem mam nazwać tego cudzoziemca?

 

Synowie ziemi są, jako ich matka, wszechmiłujący.

Z prostotą przyjmują szczęśliwi wszystko.

Lecz śmiertelnego człowieka

zadziwia, a nawet zatrważa

myśl o niebiosach, które

miłującymi rękami

na plecy sobie zarzucił i ciężar radości onej.

Wydaje mu się wtedy, że najlepiej jest

prawie wszystko zapomnieć i udać się tam,

gdzie słońca promień już nie pali, tam

nad Bielersee i pośród soczystej zieleni,

niczym w tony ubogi nowicjusz,

beztrosko od słowików

uczyć się śpiewania.

 

I jakież to wspaniałe, potem, z snu świętego

powstać wieczorem i z chłodnego lasu

wyjść na spotkanie światłu łagodnemu,

właśnie wtedy, gdy ten,

który góry zbudował

i rzekom szlaki wytyczył,

a potem uśmiechnąwszy się, oddechem swoim

niczym żaglem kierował

pracowitym żywotem człowieka

i, znajdując tu dobra więcej niźli zła,

pochyla się nad ziemią,

uczennicą swoją,

aby się do snu razem z nią ułożyć ?

bóg-dzień, stworzyciel.

 

Wówczas wspólnie świętują ludzie i bogowie

uroczystość zaślubin i świętuje ją

wszystko, co żywe,

i wyrównany na chwilę jest los.

Uciekinierzy wtedy szukają schronienia,

snu słodkiego ? odważni,

a miłujący są, czym byli, są

u siebie w domu, gdzie kwiat się raduje

nieszkodliwym dlań żarem,

gdzie wśród drzew cienistych

słychać szmer ducha.

Nawet wrogowie śpieszą podać sobie dłonie,

zanim światło przyjazne zgaśnie

i nastanie noc.

 

Lecz gdy u jednych wszystko to szybko przemija,

inni potrafią to zatrzymać dłużej,

bogowie nieśmiertelni zaś są zawsze w pełni

życia. Do śmierci nawet

jest zdolny w pamięci swej zachować człowiek

to, co najlepsze, i wówczas przeżywa

to, co najwznioślejsze.

Bo każdy tylko ma swą własną miarę.

Dlatego trudno jest dźwigać nieszczęście,

lecz jeszcze trudniej ? szczęście.

Mędrzec zaś potrafi

od południa aż do północy, a nawet

kiedy dzień już świtać poczyna,

podczas uczty zachować przytomność.

 

Na ścieżce tchnącej żarem, pod sklepieniem jodeł

albo w ciemności dębowego lasu

w stal zakuty, Sinclairze!,

Bóg stanie przed tobą

albo dojrzysz go w chmurach.

Ty go znasz, albowiem

czując młodzieńczo, znasz siłę

dobra, i nigdy ukryty przed tobą

nie będzie uśmiech Stwórcy.

Ani za dnia, gdy wszystko, co żyjące,

zdaje się drżeć w gorączce, łańcuchami skute,

ani w nocy, gdy kształty bezładnie zmieszane,

i zdaje się powracać

przedwieczny chaos.



zapisz jako pdf
zapisz jako doc (MS Word)
drukuj

KOMENTARZE

Listopad
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
N
28
29
30
31
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
01