Paul Celan: Tybinga, styczeń
Do ślepoty u-
gadane oczy.
Ich - "Ein
Rätsel ist Rein-
entsprungenes”, ich
wspomnienie
pływających wież Hölderlina wśród
krzyków zataczających kręgi mew.
Składanie wizyt utopionym cieślom z
tymi
zatopionymi słowami:
Gdyby przyszedł,
gdyby przyszedł człowiek,
gdyby przyszedł człowiek na świat, dziś, z
siwą brodą
patriarchów: wolno by mu było,
o ile mówiłby o naszych
czasach,
wolno by mu było
tylko paplać i paplać
w kółko i w kółko
to samo, to, to.
("Pallaksch. Pallaksch".)
(tł. Ela Binswanger)
*
Paul Celan: Tybinga, styczeń
Do ślepoty na-
mówione oczy.
Z ich - "jest
zagadką, co bez skazy
powstało” - i ich
wspomnienie o
pływających wieżach Hölderlina mewio
ochmarzonych.
Odwiedziny topielców-stolarzy przy
tychże
nurkujących słowach:
Gdyby,
gdyby człowiek,
gdyby człowiek przyszedł dziś na świat,
ze świetlistą brodą
patriarchów: mógłby on,
mówiąc o tym tu
czasie,
mógłby
tylko bełkotać
wciąż i wciąż
dalej.
("Palaksz. Palaksz.")
(tł. Feliks Przybylak)
*
Paul Celan: Tybinga, styczeń
Do ślepoty na-
mówione oczy.
Ich - "jest
zagadką, to czyste źródło” -, ich
wspomnienie o
płynących wieżach Hölderlina mewami-
-okrzyczanych.
Odwiedziny utopionych stolarzy przy
tych
tonących słowach:
Gdyby przyszedł,
gdyby przyszedł człowiek,
gdyby przyszedł człowiek na świat, dzisiaj, ze
świetlistą brodą
patriarchów: ten mógłby,
gdyby mówił o tym
czasie, ten
mógłby
tylko bełkotać i bełkotać
immer-, immer-
zuzu.
("Pallaksz. Pallaksz".)
(tł. Andrzej Lam)
*
Tübingen, Jänner
Zur Blindheit über-
redete Augen.
Ihre - "ein
Rätsel ist Rein-
entsprungenes", ihre
Erinnerung an
schwimmende Hölderlintürme, möven-
umschwirrt.
Besuche ertrunkener Schreiner bei
diesen
tauchenden Worten:
Käme,
käme ein Mensch,
käme ein Mensch zur Welt, mit
dem Lichtbart der
Patriarchen: er dürfte,
spräch er von dieser
Zeit, er
dürfte
nur lallen und lallen,
immer-, immer-
zuzu.
("Pallaksch. Pallaksch.")
Paris, 29.1.1961, z: "Die Niemandsrose" ("Róża niczyja"), S. Fischer Verlag, Frankfurt am Main, 1963
Hölderlin kształtował swoją pozycję i los jako poety na podobieństwo starożytnego wieszcza/proroka - "ślepego śpiewaka" w rodzaju Homera, który dzięki iskrze bożej ma dostęp do Tajemnicy i może przynajmniej "rąbka jej uchylić". Poeta to powiernik i stróż mitu. To ten, który przechowuje pamięć o "źródle" i "prawiecznym chaosie" i który dba o to, by "strzec twardej litery / i we właściwy sposób / objaśniać to, co istnieje" - mówi Antoni Libera Andrzejowi Lewickiemu w wywiadzie dla "Teologii Politycznej Co Tydzień": "Hölderlin. Aojda w świecie (post)chrześcijańskim". (6.6.2023)
Paul Celan, nim zaczęła się w Czerniowcach II wojna światowa wraz z wkroczeniem wojsk niemieckich i nim stracił oboje rodziców zamordowanych przez hitlerowców, już jako młody poeta fascynował się poezją Rilkego, Heinego i - przede wszystkim - Hölderlina.
Dnia 28 stycznia 1961 roku Paul Celan jechał pociągiem z Paryża do Tybingi, miasta Hölderlina. który - wbrew swoim zainteresowaniom - studiował teologię w Instytucie duchownym (1788-1790), a następnie teologię, filozofię, biblistykę i filologię klasyczną na tutejszym Uniwersytecie (1791-1793). Oraz - gdy po tym jak popadł w obłęd, a leczenie niewiele pomogło, zamieszkał na resztę życia w wieży domu położonego wprost nad rzeką Neckar, dopływem Renu, i odbijającej się w wodzie, jakby więc podwojonej, przygarnięty przez wielbiciela jego poematu 'Hyperion", czytającego poezję stolarza Ernsta Zimmera, czym naznaczył miasto na całą przyszłość.
Było to 3 maja 1807, Hölderlina zwolniono wtedy jako nieuleczalnie chorego z kliniki doktora Autenrietha w Tybindze (doznawał zaników pamięci, dziwacznych wizji, nagłych ataków szału, napadów słowotoku, lub popadania w długie okresy milczenia), dając mu najwyżej kilkanaście miesięcy życia. Zmarł 7 czerwca 1843 przeżywszy w swoim pokoiku w wieży stolarza lat 36. Stolarz zmarł przed nim, po jego śmierci chorym poetą opiekowała się córka stolarza.
Tzw. "Wieża Hölderlina" - wybudowana w nieco odmiennej formie po pożarze 14 grudnia 1874, z zrekonstruowanym pokojem poety na 1 p., jest atrakcją miasta.
Po powrocie do Paryża Paul Celan napisał o tym pobycie wiersz.
Tak wygląda jedna strona tego wiersza, ta Hölderlina, jest jeszcze ta druga, Celana. Obie się ze sobą łączą. O tym jeszcze napiszę.
@tłumaczenie: "Jänner" to to samo co "Januar", "styczeń", głównie w Austrii tak się mówi, ale też w niektórych miejscach w Niemczech
"do oślepnięcia..." - Hölderlin wierzył w ideę starożytnego ślepego śpiewaka (jak Homer), tego który jest ślepcem, ale widzi więcej i dlatego wieszczy
"Ein
Rätsel ist Rein-
entsprungenes"
to cytat z tzw. "Hymnu do Renu" Hölderlina (w przypisie na Sofijonie), po namyśle zostawiam w oryginale, po polsku brzmi w rożnych tłumaczeniach tak:
"jest
zagadką, co bez skazy
powstało"
(tł. Feliks Przybylak)
"jest
zagadką, to czyste źródło"
(tł. Andrzej Lam)
Tajemnicę stanowi jego źródło.
(cytat w wiersza "Ren" Hölderlina, tł. Janusz Szpotański)
moje tłumaczenia byłyby takie:
"Tajemnica z czystego wytryskuje źródła" / "Tajemnica jest z czystego źródła" / "Sekretem jest, co z czystego wytryska źródła"
ale jest jedno ale:
Ren, po niem. Rhein, wypływa z położonego w szwajcarskim kantonie Gryzonia (w gminie Tavetsch) jeziora Toma. W Gryzonii językiem oficjalnym jest j. retoromański, jezioro Toma nazywa się w tym języku Lai da Tuma. A Ren - Rein, "rein" znaczy też "czysty". Całkiem możliwe, że, znając Celana, w tej frazie "Ein Rätsel ist Reinentsprungenes" słowo "Rein" znaczy nie "czysty", a "Ren". Wtedy tłumaczenie mogłoby brzmieć tak:
"Tajemnicą jest, co z Renu się wywodzi" / "Sekretem jest, co z reńskiego wytryska źródła"
Hölderlin, zakochany w kulturze starożytnej Grecji, w jej licznych bogach i fantastycznych mitach, wierzył w siłę przeznaczenia. W to, że początek i przebieg życia zależy od tajemniczych sił, które Grecy nazywali boskimi igraszkami z ludzkimi losami. Ludzki los jest jak rzeka, zaczyna się u źródła i przekierowywana przez siły grawitacji, klimat i ukształtowanie terenu prowadzi do ujścia, gdzie kończy się jej żywot.
Ostatnie słowa wiersza, te w nawiasie ("Pallaksch. Pallaksch."), to nic nieznaczące odpowiedzi Hölderlina na pytania zamiast "tak", albo "nie". Po polsku można by powiedzieć "pomidor. pomidor", coś nieistotnego, lub sekretnego.
Isaakowi Sinclairowi
(tł. Janusz Szpotański)
W cieniu bluszczu siedziałem, u wejścia do lasu,
kiedy złote południe, odwiedzając źródło,
schodziło w dół po stopniach
schodów gór alpejskich,
które są dla mnie bosko
zbudowanym zamkiem
niebian, jak o tym głoszą
prastare podania,
i skąd, choć potajemnie, ale niewątpliwie
niejedna rzecz przenika do śmiertelnych ludzi.
Tam właśnie los pojąłem, nic nie przeczuwając,
bo gdym w cieniu spoczywał ciepłym, dusza moja
unosiła się jeszcze nad Italią, płynąc
ku brzegom Morei.
Teraz jednak z gór wnętrza, z głębiny ukrytej
pod radosną zielenią srebrzystych wierzchołków,
gdzie lasy przerażone,
a sponad nich skały,
wznosząc głowy, dzień za dniem spoglądają w dół,
stamtąd właśnie, z otchłani lodowatej dobiegł
mnie głos młodzieńca, co o litość błagał.
Słyszałem go, jak szalał i matce swej, ziemi,
złorzeczył i oskarżał Gromowładcę, ojca,
a rodzice stroskani słuchali go. Jednak
śmiertelni uciekali z tego miejsca, bowiem
przerażające było szaleństwo półboga,
gdy ? spętany przez skały ?
w ciemnościach się miotał.
Był to wolnego Renu głos ? najszlachetniejszej
z rzek. Kiedy się żegnał z Ticino i Rodanem,
braćmi swymi, w górze,
o czym innym wszak marzył
i wędrować pragnął
do Azji,
gdzie królewska pędziła go dusza.
Nieodgadnione jednak są losu wyroki.
Największymi ślepcami zasię są w tym względzie
synowie bogów. Człowiek bowiem zna swój dom,
a i zwierzę wie także, gdzie ma ryć swą norę;
ci jednak nieświadomą posiadają duszę,
przeto nie wiedzą nigdy,
gdzie się mają udać.
Tajemnicę stanowi jego źródło. Pieśń,
i to z trudem tylko może ją odsłonić,
bowiem jakim się narodziłeś,
takim pozostaniesz;
gdyż więcej niż niedola
czy też wychowanie
znaczy chwila narodzin ?
światła promień,
który narodzonego wita.
O, gdzież jest taki drugi, co by był tak wolny,
aby przez życie całe tylko serca słuchać?
I gdzież jest taki drugi, co by tak szczęśliwie
począł się z łaski niebios
i z łona świętego był, jak Ren, zrodzony?
Przeto okrzyk radosny jego słowem jest.
Nie lubi tak jak inne dzieci w powijakach
płakać w kołysce.
Kiedy więc zdradziecko
podpełzają ku niemu wijące się brzegi,
by znienacka pochwycić niebacznego w skręty
i ? pragnąc nim zawładnąć ? ciągną w swą paszczękę,
on ze śmiechem rozrywa węże i w dół spada.
I jeśli w tym momencie nikt bardziej potężny
nie powstrzyma go w pędzie,
jak piorun rozłupie
ziemię, a za nim będą
jak zaczarowane
uciekać lasy i walić się góry.
Bóg jednak zaoszczędzić swoim synom pragnie
życia w pośpiechu. Z uśmiechem spogląda
na powstrzymywane
przez święte Alpy
gniewem wrące nań rzeki,
tak jak ten w głębinie.
W takiej to kuźni czysty wykuwa się kruszec!
I jakie to jest piękne, kiedy opuściwszy
na koniec miarkujące jego pośpiech góry,
po niemieckiej krainie spokojnie zaczyna
wędrować i tęsknotę w pracy zacnej koi.
Bowiem glebę uprawia Ren-Ojciec i żywi
swe ukochane dzieci
w miastach, które założył.
Lecz nigdy, o, przenigdy nie zapomni tamtego!
Pierwej bowiem domostwo i prawo przeminą
i w bezhołowie dzień się zamieni człowieka,
niźli on o dzieciństwie swym zapomnieć zdoła
i czystym młodości głosie.
Cóż zdziałał najlepszego ten, co pierwszy
więzy miłości porozrywał
i zrobił z nich pęta?
Potem krnąbrni zuchwalcy z własnych praw szydzili,
a także urągali niebiańskiemu ogniu,
by na koniec,
ziemskimi wzgardziwszy ścieżkami,
pójść drogą świętokradztwa,
chcąc być bogom równi.
Ale bogom nie zbywa na nieśmiertelności
i jeśli czegoś pragną niebianie, to jeno
bohaterów i ludzi, śmiertelnych, zaiste.
Bowiem najwięksi nawet z nich niczego
czuć sami z siebie nie są zdolni, przeto ?
jeżeli wolno tu się tak wyrazić ?
musi, w imieniu bogów występując,
czuć za nich inny; tego właśnie pragną.
Jednakże ich wyrokiem jest:
że dom swój zniszczy
i pod gruzami ojca i dziecko pogrzebie,
i to, co nade wszystko kochał, jak wróg zelży;
pragnąc bowiem być takim jak oni, nie zniesie
nierówności, marzyciel.
Dlatego szczęsny jest ten, komu los w udziale
[6]:
O półbogach tu myślę. Wszystkich poznać pragnę,
tak drogich mi, bo ich życie
me serce tęskniące porusza.
Lecz, o, Rousseau!, jeżeli
ktoś jak ty miał duszę
nieposkromioną, silną i wytrwałą,
i umysł niezawodny i był obdarzony
słodkim darem słuchania oraz przemawiania
ze świętej pełni i z boską głupotą,
tak jak bóg wina, czyniąc zrozumiałą
mowę najczystszych dla dobrych,
profanów zaś bezecnych i nędznych służalców
ślepotą słusznie porażał ?
jakim mianem mam nazwać tego cudzoziemca?
Synowie ziemi są, jako ich matka, wszechmiłujący.
Z prostotą przyjmują szczęśliwi wszystko.
Lecz śmiertelnego człowieka
zadziwia, a nawet zatrważa
myśl o niebiosach, które
miłującymi rękami
na plecy sobie zarzucił i ciężar radości onej.
Wydaje mu się wtedy, że najlepiej jest
prawie wszystko zapomnieć i udać się tam,
gdzie słońca promień już nie pali, tam
nad Bielersee i pośród soczystej zieleni,
niczym w tony ubogi nowicjusz,
beztrosko od słowików
uczyć się śpiewania.
I jakież to wspaniałe, potem, z snu świętego
powstać wieczorem i z chłodnego lasu
wyjść na spotkanie światłu łagodnemu,
właśnie wtedy, gdy ten,
który góry zbudował
i rzekom szlaki wytyczył,
a potem uśmiechnąwszy się, oddechem swoim
niczym żaglem kierował
pracowitym żywotem człowieka
i, znajdując tu dobra więcej niźli zła,
pochyla się nad ziemią,
uczennicą swoją,
aby się do snu razem z nią ułożyć ?
bóg-dzień, stworzyciel.
Wówczas wspólnie świętują ludzie i bogowie
uroczystość zaślubin i świętuje ją
wszystko, co żywe,
i wyrównany na chwilę jest los.
Uciekinierzy wtedy szukają schronienia,
snu słodkiego ? odważni,
a miłujący są, czym byli, są
u siebie w domu, gdzie kwiat się raduje
nieszkodliwym dlań żarem,
gdzie wśród drzew cienistych
słychać szmer ducha.
Nawet wrogowie śpieszą podać sobie dłonie,
zanim światło przyjazne zgaśnie
i nastanie noc.
Lecz gdy u jednych wszystko to szybko przemija,
inni potrafią to zatrzymać dłużej,
bogowie nieśmiertelni zaś są zawsze w pełni
życia. Do śmierci nawet
jest zdolny w pamięci swej zachować człowiek
to, co najlepsze, i wówczas przeżywa
to, co najwznioślejsze.
Bo każdy tylko ma swą własną miarę.
Dlatego trudno jest dźwigać nieszczęście,
lecz jeszcze trudniej ? szczęście.
Mędrzec zaś potrafi
od południa aż do północy, a nawet
kiedy dzień już świtać poczyna,
podczas uczty zachować przytomność.
Na ścieżce tchnącej żarem, pod sklepieniem jodeł
albo w ciemności dębowego lasu
w stal zakuty, Sinclairze!,
Bóg stanie przed tobą
albo dojrzysz go w chmurach.
Ty go znasz, albowiem
czując młodzieńczo, znasz siłę
dobra, i nigdy ukryty przed tobą
nie będzie uśmiech Stwórcy.
Ani za dnia, gdy wszystko, co żyjące,
zdaje się drżeć w gorączce, łańcuchami skute,
ani w nocy, gdy kształty bezładnie zmieszane,
i zdaje się powracać
przedwieczny chaos.