Oglądam mszę inauguracyjną jako osoba ciekawa świata, a nie wierząca. I jestem pod wrażeniem. Jak zawsze zresztą przy takiej okazji. Historyczna uroczystość. Ale najbardziej cieszy mnie w tym wszystkim technologia, jeszcze 100 lat temu, ba, jeszcze 50 a nawet 30 nie do pomyślenia, transmisja na cały świat, w kolorze, z bliska, z daleka, komentarze we wszystkich językach.
To może takie nienowoczesne co powiem, ale wbrew pozorom futurystyczne: im silniejszy Kościół, tym większy odpór wobec islamu, bo przecież nikt z nas, czy wierzących czy też nie, nie chciałby, żeby miejsce ustępującego chrześcijaństwa zajął islam.
I à propos: akurat siłą Kościoła jest tradycja i trwanie. A jednak jest znacząca zmiana, udział przedstawicieli innych religii w tej ceremonii 100 lat, 50 lat temu też nie do pomyślenia. Obserwuję i odnotowuję. Papież właśnie powiedział: "Nie bójmy się dobroci i czułości." Nie bójmy się! Byle w odpowiedniej sytuacji.
* * *
Agnieszka Zakrzewicz:
"Sprawdziły się przewidywania realistów: Watykan wybrał kompromis"Artur Domosławski: "Dyktatura w Argentynie nie była tak po prostu jednym z wielu reżimów wojskowych, a argentyński Kościół nie był jedynie jej milczącym aliantem. Papież Franciszek wyłania się z historii wyjątkowo ponurej, nawet jak na Amerykę Łacińską czasów zimnej wojny. A jaką kartę ma on sam?"
Przeszłość ściga papieża | Franciszek wychodzi z cienia - Polityka.pl