Osip Mandelsztam: [W spelunie…]
W spelunie hochsztaplerów banda
Noc całą rypała w domino.
Nadeszła z jajecznicą panna,
Wychlali słudzy pańscy wino.
Na wieży żarły się chimery,
Która z nich większym jest dziwadłem?
A rano kaznodzieja wiernych
Pod największym skrzyknął straganem.
Psiarnia na rynku robi rwetes,
Klucz w zamku zachrzęścił w kantorze.
Intratny na wieczności geszeft,
A wieczność jak piasek nad morzem:
Sypie się z wozu na dwie strony, -
Nie starcza miejsca na toboły.
Po nocy niezadowolony
Mnich swoje bajdurzy pierdoły.
(tł. Ela Binswanger)
*
Osip Mandelsztam: [W tawernie...]
W tawernie złodziejaszków szajka
Grała przez całą noc w domino.
Szynkarka usmażyła jajka;
Mnisi wypili całe wino.
Chimery w górze się spierały:
Która z nich bardziej przeraźliwa?
A rano krzykacz niebywały
Lud do straganów przywoływał.
Na targu głodnych psów gromada,
Zamka w lombardzie odgłos szorstki.
Wieczności każdy coś podkrada,
A wieczność – niczym piasek morski:
Sypie się z wozu jadącego –
Ni zbierać, ni zatykać dziury –
I, nadąsany, o noclegu
Zakonnik plecie same bzdury!
(tł. Zbigniew Dmitroca)
*
Осип Мандельштам: [В таверне…]
В таверне воровская шайка
Всю ночь играла в домино.
Пришла с яичницей хозяйка,
Монахи выпили вино.
На башне спорили химеры,
Которая из них урод?
А утром проповедник серый
В палатки призывал народ.
На рынке возятся собаки,
Менялы щелкают замок.
У вечности ворует всякий,
А вечность — как морской песок.
Он осыпается с телеги, —
Не хватит на мешки рогож.
И, недовольный, о ночлеге
Монах рассказывает ложь.
*
Osip Mandelsztam: [Diebsvolk, nachts…]
Diebsvolk, nachts, in der Spelunke,
Brettspiel. Dieser, jener Stein.
Eierspeise, Mönche, trunken.
Leergebechert ist der Wein.
Auf dem Turm: Chimären raufen:
«Ich bin häßlischer!» — «Nein, ich!»
Tag. Ein Prediger. Der Haufe
Strömt ins Zelt, versammelt sich.
Marktplatz, Hunde, Jaulen, Johlen,
Wechslertüren, eingerannt.
Rasch die Ewigkeit bestohlen!
Doch die Ewigkeit: wie Sand.
Klein für solche Fracht der Wagen:
Sackschnur ist nicht lang genug.
Unbequem dem Mönch das Lager.
Seine Rede: Lug und Trug.
(tł. Paul Celan)
*
Osip Mandelsztam: [Zbiry w noc…]
Zbiry w noc w przydrożnej knajpie
Grają w kości, nigdy dość.
Dania z jajek, wino chlapie
Pijak-mnich, conocny gość.
A na wieży gry rzygaczy:
"Ja tu brzydszy" - "Nie, bo ja!"
Dzień nastaje. Mnich, pan znaczy,
Już na placu mówka trwa.
Targowisko, psy, handlarze,
Krzyki, wrzaski, kupuj, płać!
Któż złodziejom kraść zakaże!?
Dają wieczność? Idzie w piach!
Wóz za mały na ten towar,
Sznur za krótki na ten wór,
Nic nie znaczą mnichów słowa,
Kłamców i złodziei zbiór.
(tł. na polski tłumaczenia Paula Celana na niemiecki: Ela Binswanger)
Osip Mandelsztam napisał swój wiersz w roku 1913, Paul Celam tłumaczył rosyjskich poetów Błoka, Jesienina i Mandelsztama na przełomie lat 50. i 60. XX wieku, w roku 1963 ukazał się wybór tych przekładów.
Nadieżda Mandelsztam: "Wspomnienia", czyta Danuta Stenka
Józef Hen, Tygodnik Przegląd, 28.12.2016: "Kochliwy Mandelsztam"
Osip był babiarz, cóż, poeta - Nadia uważała, że nie wypada okazywać zazdrości, to przeżytek, a my artyści? W Kijowie, w roku 1919, była na jego wieczorze autorskim - i dech w niej zaparło, kiedy nagle, jak wspominała, "z ust mu wyleciał Bóg". Dech w niej zaparło, kiedy usłyszała: "Panie Boże, odezwałem się przez pomyłkę, nie wiedząc wcale, że tak powiem. Boże imię, jak ptak ogromny, wyleciało z piersi mojej". Już wiedziała, że Osip będzie miał ciężkie życie. I ona, Nadia, z nim. Kijów przechodził z rąk do rąk. Petlura, bolszewicy, Niemcy z hetmanem Skoropadskim, znowu czerwoni, Polacy z Petlurą, czerwoni - zresztą niekoniecznie w tej kolejności.
Do mieszkania Kozincewów, rodziców Luby, z którą zwiąże się na zawsze Ilja Erenburg, wtedy jeszcze przede wszystkim poeta, wpada dryblas w mundurze oficerskim, wrzeszczy: "Pana Jezusa ukrzyżowaliście! Rosję sprzedaliście!". I już chce się mścić na doktorze Kozincewie za żydowskie zbrodnie, kiedy dostrzega leżącą na stole papierośnicę. Zniża głos: "Srebrna?". Srebrna. No i chwała Bogu. Chwyta papierośnicę i wybiega. Uratowani.
Luba zapadła na tyfus i leżała w gorączce. Ilja stale przy niej. "Kiedy wreszcie gorączka spadła - opowiada Ilja - Luba była przekonana, że umarła i każą jej żyć, nie wiadomo po co, po śmierci". Ilja krzątał się, zdobywał dla niej żywność, gotował. "Łykałem ślinę, ona zaś mówiła: Po co mam jeść? Przecież ja umarłam".
Wszystkie drogi prowadziły do Piotrogrodu, myślę, przeglądając notatki. Wybieram te, które będę dzisiaj pani Matyldzie podsuwać. Czy ona na serio myśli o tym, żeby mi sekretarzować? "Będzie hit". Temu wydawnictwu, z którym pani redaktor współpracuje, "Rakiecie", hit by się przydał. Tak, trzeba nam do Piotrogrodu, uciec z rozdzieranego przez watahy Kijowa pod skrzydła Gorkiego, ale najpierw może na Kaukaz lub na Krym, to schronienie bliższe i bardziej naturalne, pod ciepłym niebem, pośród palm i owoców.
W Teodozji, na Krymie, kolejne rzezie. Najpierw mordują biali pod dowództwem gen. Antona Denikina, w grudniu będą się za te rzezie mścić czerwoni. (Kartka o Denikinie. Dzieciństwo spędził w Polsce, matka służąca, Polka, ale on sam wyrósł na zaciekłego rosyjskiego nacjonalistę. Piłsudski w 1919 r. posłał do niego tajnego emisariusza, Leona Wasilewskiego, ojca małej Wandeczki, żeby go zapytał, jak widzi przyszłość Polski, czy może obiecać niepodległość. Denikin odpowiedział, że o tym zadecyduje Duma w zwycięskim Imperium. "Na pewno możecie liczyć na autonomię".
Wasilewski pożegnał się i wrócił do Warszawy. Już wiadomo, że Polacy muszą się wstrzymać z popieraniem białogwardzistów. Wiele lat później Denikin, na emigracji w Paryżu, oskarżył Piłsudskiego, że pokumał się z Leninem - nie wspomniał tylko, że nie zadeklarował dla Polski niepodległości. A bolszewicy to zrobili. Z Zachodu przysyłano Denikinowi sygnały: musi pan rzucić hasło, dwa słowa: Republika i Federacja! Denikin wierzył tylko w rozstrzygnięcia na polu bitwy. -"Nie poprzez deklaracje i formułki zmienia się bieg Historii". Nie rozumiał swoich czasów. Hasła: "Ziemi, chleba, pokoju!" zmieniły właśnie "bieg historii").
W Piotrogrodzie Aleksander Błok, najwybitniejszy poeta, ożeniony z córką wielkiego Mendelejewa, ten urodziwy Błok, który wyznał w osobistych zapiskach, że po pewnych wahaniach oddał w wyborach głos na listę numer "3" (eserzy i mienszewicy), nie może bolszewikom wybaczyć jednego: rewolucji w ortografii. "Las bez twardego znaku na końcu nie jest już dla mnie lasem". Mandelsztamowie przeciw nowej ortografii się nie buntują.
Przy stoliku w sanatorium na Krymie zaprzyjaźniony poeta Czułkow widzi, jak Nadia Mandelsztam wypisuje na kopercie adres zgodnie z nową ortografią. "To zdrada!" wykrzykuje Czułkow. Robi jej awanturę i przenosi się do innego stolika. (Za kilka lat, kiedy Gorki założy w Berlinie czasopismo "Biesieda", ofiarują mu z Moskwy dotację, pod warunkiem że zastosuje nową ortografię). W Teodozji Erenburg był świadkiem, jak Osip przemówił do bogatych liberałów. "Na Sądzie Ostatecznym - mówił - zapytają was, czyście rozumieli poetę Mandelsztama. Odpowiecie: nie, nie rozumieliśmy. I wtedy zapytają: a czy dawaliście mu jeść? Jeśli odpowiecie: tak, dawaliśmy, wiele będzie wam wybaczone". "A jednak żyliśmy wtedy nadzieją" - wspomina na starość pani Mandelsztam, o imieniu Nadzieja. "W Osipie" - świadczy - "nie było całkowitej negacji". (cd. w Przeglądzie, o ile ma się abonament).
Osip Mandelsztam: [W spelunce]
(tł. Maria Leśniewska)
W spelunce banda złodziejaszków
Grała przez całą noc w domino.
Przyszła szefowa z nową flaszką,
Mnisi wypili całe wino.
W górze kłóciły się maszkary,
Która brzydoty laur dostanie.
A rano kaznodzieja szary
Zwoływał ludzi na zebranie.
Na rynku psy się gżą zajadle,
Wszyscy sprzedają coś na pasku.
Wieczność okradać musi każdy,
Wieczność podobna jest do piasku:
On ciągle sypie się z podwody,
Juty na worki brak dla niego?
I coś bajdurzy bez dowodu
Fałszywy mnich o swym noclegu.
Osip Mandelsztam: [W tawernie?]
W tawernie złodziejaszków szajka
Noc całą grała w domino.
Gosposia usmażyła jajka,
Wypili mnisi całe wino.
Na wieży ścięły się chimery,
Która z nich większym jest dziwadłem?
A rano kaznodzieja wiernych
Pod największym skrzyknął straganem.
Psiarnia na rynku robi rwetes,
Klucz w zamku zachrzęścił w kantorze.
Intratny na wieczności geszeft,
A wieczność jak piasek nad morzem:
Sypie się z wozu na dwie strony, -
Nie starcza miejsca na toboły.
Po nocy niezadowolony
Mnich baje swoje kocopoły.
(tł. Ela Binswanger)
Dariusz Pawelec: "Mandelsztam Stanisława Barańczaka"
Początki translatorskich doświadczeń Stanisława Barańczaka z wierszami Osipa Mandelsztama wydają się mieć wymiar wręcz legendarny. Jak wspomina Edward Balcerzan:
W 1966 roku przywiozłem z Moskwy - wówczas zakazane - wiersze Osipa Mandelsztama. Dałem zeszyt Barańczakowi, żeby przeczytał i przygotował wstępne spostrzeżenia w związku z ewentualnym przekładem tych (trudnych) utworów na język polski. Po dwóch tygodniach Barańczak był gotów do rozmowy: zamiast wstępnych uwag przyniósł cały cykl przez siebie genialnie przetłumaczony.
Przypomnijmy, że Barańczak miał wówczas 20 lat i zaledwie od paru miesięcy publikował w prasie swoje pierwsze próby literackie, a jego pierwsze tłumaczenia - z poezji Thomasa Bernharda - miały pojawić się w "Nurcie" za następnych kilka miesięcy. Dopiero rok później złożył też do druku debiutancki tom wierszy Korekta twarzy, który ukazał się w roku 1968. W roku 1971 w opracowanym przez Ryszarda Przybylskiego wyborze Poezji Mandelsztama znalazły się cztery przekłady młodego poznańskiego poety: Nikomu ani słowa, Armenia (I-XV), Uchroń moją mowę na zawsze... i Leningrad, przedrukowany rok później w tomie Dziennik poranny, i jako jedyny z wierszy Mandelsztama obecny w Wyborze wierszy i przekładów Barańczaka edytowanym w ramach złotej Kolekcji Poezji Polskiej XX wieku PIW-u w roku 1997.
Zresztą powtórzony już w zmienionej - co wcale nieczęste dla Barańczaka - wersji tłumaczenia, znanej także z Mandelsztamowych wyborów Marii Leśniewskiej (1983) i Tadeusza Klimowicza (1998), a także z drugiego wydania Poezji w opracowaniu Przybylskiego, które miało miejsce w roku 1997. Leningrad znalazł się nawet w roku 1988 w Materiałach pomocniczych do nauki języka polskiego w III klasie szkoły średniej.