LOGOWANIE

NEWSLETTER

WYSZUKIWARKA

POEZJA 28.12.2024 07:55
 

Osip Mandelsztam: [W spelunie…]


W spelunie hochsztaplerów banda

Noc całą rypała w domino.

Nadeszła z jajecznicą panna,

Wychlali słudzy pańscy wino.


Na wieży żarły się chimery,

Która z nich większym jest dziwadłem?

A rano kaznodzieja wiernych

Pod największym skrzyknął straganem.


Psiarnia na rynku robi rwetes,

Klucz w zamku zachrzęścił w kantorze.

Intratny na wieczności geszeft,

A wieczność jak piasek nad morzem:


Sypie się z wozu na dwie strony, -

Nie starcza miejsca na toboły.

Po nocy niezadowolony

Mnich swoje bajdurzy pierdoły.


(tł. Ela Binswanger)


*


Osip Mandelsztam: [W tawernie...] 


W tawernie złodziejaszków szajka

Grała przez całą noc w domino.

Szynkarka usmażyła jajka;

Mnisi wypili całe wino.


Chimery w górze się spierały: 

Która z nich bardziej przeraźliwa? 

A rano krzykacz niebywały

Lud do straganów przywoływał.


Na targu głodnych psów gromada, 

Zamka w lombardzie odgłos szorstki.

Wieczności każdy coś podkrada,

A wieczność – niczym piasek morski:


Sypie się z wozu jadącego –

Ni zbierać, ni zatykać dziury – 

I, nadąsany, o noclegu

Zakonnik plecie same bzdury! 


(tł. Zbigniew Dmitroca)


*


Осип Мандельштам: [В таверне…]


В таверне воровская шайка

Всю ночь играла в домино.

Пришла с яичницей хозяйка,

Монахи выпили вино.


На башне спорили химеры,

Которая из них урод?

А утром проповедник серый

В палатки призывал народ.


На рынке возятся собаки,

Менялы щелкают замок.

У вечности ворует всякий,

А вечность — как морской песок.


Он осыпается с телеги, —

Не хватит на мешки рогож.

И, недовольный, о ночлеге

Монах рассказывает ложь.


*


Osip Mandelsztam: [Diebsvolk, nachts…]


Diebsvolk, nachts, in der Spelunke,

Brettspiel. Dieser, jener Stein.

Eierspeise, Mönche, trunken.

Leergebechert ist der Wein.


Auf dem Turm: Chimären raufen:

«Ich bin häßlischer!» — «Nein, ich!»

Tag. Ein Prediger. Der Haufe

Strömt ins Zelt, versammelt sich.


Marktplatz, Hunde, Jaulen, Johlen,

Wechslertüren, eingerannt.

Rasch die Ewigkeit bestohlen!

Doch die Ewigkeit: wie Sand.


Klein für solche Fracht der Wagen:

Sackschnur ist nicht lang genug.

Unbequem dem Mönch das Lager.

Seine Rede: Lug und Trug.


(tł. Paul Celan)


*


Osip Mandelsztam: [Zbiry w noc…]


Zbiry w noc w przydrożnej knajpie

Grają w kości, nigdy dość.

Dania z jajek, wino chlapie

Pijak-mnich, conocny gość.


A na wieży gry rzygaczy:

"Ja tu brzydszy" - "Nie, bo ja!"

Dzień nastaje. Mnich, pan znaczy,

Już na placu mówka trwa.


Targowisko, psy, handlarze,

Krzyki, wrzaski, kupuj, płać!

Któż złodziejom kraść zakaże!?

Dają wieczność? Idzie w piach!


Wóz za mały na ten towar,

Sznur za krótki na ten wór,

Nic nie znaczą mnichów słowa,

Kłamców i złodziei zbiór.


(tł. na polski tłumaczenia Paula Celana na niemiecki: Ela Binswanger)


Osip Mandelsztam napisał swój wiersz w roku 1913, Paul Celam tłumaczył rosyjskich poetów Błoka, Jesienina i Mandelsztama na przełomie lat 50. i 60. XX wieku, w roku 1963 ukazał się wybór tych przekładów.


Nadieżda Mandelsztam: "Wspomnienia", czyta Danuta Stenka



Przypisy:
[1]:

Józef Hen, Tygodnik Przegląd, 28.12.2016: "Kochliwy Mandelsztam"


Osip był babiarz, cóż, poeta - Nadia uważała, że nie wypada okazywać zazdrości, to przeżytek, a my artyści? W Kijowie, w roku 1919, była na jego wieczorze autorskim - i dech w niej zaparło, kiedy nagle, jak wspominała, "z ust mu wyleciał Bóg". Dech w niej zaparło, kiedy usłyszała: "Panie Boże, odezwałem się przez pomyłkę, nie wiedząc wcale, że tak powiem. Boże imię, jak ptak ogromny, wyleciało z piersi mojej". Już wiedziała, że Osip będzie miał ciężkie życie. I ona, Nadia, z nim. Kijów przechodził z rąk do rąk. Petlura, bolszewicy, Niemcy z hetmanem Skoropadskim, znowu czerwoni, Polacy z Petlurą, czerwoni - zresztą niekoniecznie w tej kolejności.


Do mieszkania Kozincewów, rodziców Luby, z którą zwiąże się na zawsze Ilja Erenburg, wtedy jeszcze przede wszystkim poeta, wpada dryblas w mundurze oficerskim, wrzeszczy: "Pana Jezusa ukrzyżowaliście! Rosję sprzedaliście!". I już chce się mścić na doktorze Kozincewie za żydowskie zbrodnie, kiedy dostrzega leżącą na stole papierośnicę. Zniża głos: "Srebrna?". Srebrna. No i chwała Bogu. Chwyta papierośnicę i wybiega. Uratowani. 


Luba zapadła na tyfus i leżała w gorączce. Ilja stale przy niej. "Kiedy wreszcie gorączka spadła - opowiada Ilja - Luba była przekonana, że umarła i każą jej żyć, nie wiadomo po co, po śmierci". Ilja krzątał się, zdobywał dla niej żywność, gotował. "Łykałem ślinę, ona zaś mówiła: Po co mam jeść? Przecież ja umarłam". 


Wszystkie drogi prowadziły do Piotrogrodu, myślę, przeglądając notatki. Wybieram te, które będę dzisiaj pani Matyldzie podsuwać. Czy ona na serio myśli o tym, żeby mi sekretarzować? "Będzie hit". Temu wydawnictwu, z którym pani redaktor współpracuje, "Rakiecie", hit by się przydał. Tak, trzeba nam do Piotrogrodu, uciec z rozdzieranego przez watahy Kijowa pod skrzydła Gorkiego, ale najpierw może na Kaukaz lub na Krym, to schronienie bliższe i bardziej naturalne, pod ciepłym niebem, pośród palm i owoców. 


W Teodozji, na Krymie, kolejne rzezie. Najpierw mordują biali pod dowództwem gen. Antona Denikina, w grudniu będą się za te rzezie mścić czerwoni. (Kartka o Denikinie. Dzieciństwo spędził w Polsce, matka służąca, Polka, ale on sam wyrósł na zaciekłego rosyjskiego nacjonalistę. Piłsudski w 1919 r. posłał do niego tajnego emisariusza, Leona Wasilewskiego, ojca małej Wandeczki, żeby go zapytał, jak widzi przyszłość Polski, czy może obiecać niepodległość. Denikin odpowiedział, że o tym zadecyduje Duma w zwycięskim Imperium. "Na pewno możecie liczyć na autonomię". 


Wasilewski pożegnał się i wrócił do Warszawy. Już wiadomo, że Polacy muszą się wstrzymać z popieraniem białogwardzistów. Wiele lat później Denikin, na emigracji w Paryżu, oskarżył Piłsudskiego, że pokumał się z Leninem - nie wspomniał tylko, że nie zadeklarował dla Polski niepodległości. A bolszewicy to zrobili. Z Zachodu przysyłano Denikinowi sygnały: musi pan rzucić hasło, dwa słowa: Republika i Federacja! Denikin wierzył tylko w rozstrzygnięcia na polu bitwy. -"Nie poprzez deklaracje i formułki zmienia się bieg Historii". Nie rozumiał swoich czasów. Hasła: "Ziemi, chleba, pokoju!" zmieniły właśnie "bieg historii"). 


W Piotrogrodzie Aleksander Błok, najwybitniejszy poeta, ożeniony z córką wielkiego Mendelejewa, ten urodziwy Błok, który wyznał w osobistych zapiskach, że po pewnych wahaniach oddał w wyborach głos na listę numer "3" (eserzy i mienszewicy), nie może bolszewikom wybaczyć jednego: rewolucji w ortografii. "Las bez twardego znaku na końcu nie jest już dla mnie lasem". Mandelsztamowie przeciw nowej ortografii się nie buntują. 


Przy stoliku w sanatorium na Krymie zaprzyjaźniony poeta Czułkow widzi, jak Nadia Mandelsztam wypisuje na kopercie adres zgodnie z nową ortografią. "To zdrada!" wykrzykuje Czułkow. Robi jej awanturę i przenosi się do innego stolika. (Za kilka lat, kiedy Gorki założy w Berlinie czasopismo "Biesieda", ofiarują mu z Moskwy dotację, pod warunkiem że zastosuje nową ortografię). W Teodozji Erenburg był świadkiem, jak Osip przemówił do bogatych liberałów. "Na Sądzie Ostatecznym - mówił - zapytają was, czyście rozumieli poetę Mandelsztama. Odpowiecie: nie, nie rozumieliśmy. I wtedy zapytają: a czy dawaliście mu jeść? Jeśli odpowiecie: tak, dawaliśmy, wiele będzie wam wybaczone". "A jednak żyliśmy wtedy nadzieją" - wspomina na starość pani Mandelsztam, o imieniu Nadzieja. "W Osipie" - świadczy - "nie było całkowitej negacji". (cd. w Przeglądzie, o ile ma się abonament).


[2]:

Osip Mandelsztam: [W spelunce]

(tł. Maria Leśniewska)


W spelunce banda złodziejaszków

Grała przez całą noc w domino.

Przyszła szefowa z nową flaszką,

Mnisi wypili całe wino.


W górze kłóciły się maszkary,

Która brzydoty laur dostanie.

A rano kaznodzieja szary

Zwoływał ludzi na zebranie.


Na rynku psy się gżą zajadle,

Wszyscy sprzedają coś na pasku.

Wieczność okradać musi każdy,

Wieczność podobna jest do piasku:


On ciągle sypie się z podwody,

Juty na worki brak dla niego?

I coś bajdurzy bez dowodu

Fałszywy mnich o swym noclegu.


[3]: Wobec zarzutu, że moje tłumaczenie to parodia, choć nie było to moim zamiarem, po prostu użyłam słów, które mi się nasunęły przy wyobrażaniu sobie tych scenek zwrotka po zwrotce, wiersz w łagodniejszym tłumaczeniu:

Osip Mandelsztam: [W tawernie?]


W tawernie złodziejaszków szajka

Noc całą grała w domino.

Gosposia usmażyła jajka,

Wypili mnisi całe wino.


Na wieży ścięły się chimery,

Która z nich większym jest dziwadłem?

A rano kaznodzieja wiernych

Pod największym skrzyknął straganem.


Psiarnia na rynku robi rwetes,

Klucz w zamku zachrzęścił w kantorze.

Intratny na wieczności geszeft,

A wieczność jak piasek nad morzem:


Sypie się z wozu na dwie strony, -

Nie starcza miejsca na toboły.

Po nocy niezadowolony

Mnich baje swoje kocopoły.


(tł. Ela Binswanger)


[4]:

Dariusz Pawelec: "Mandelsztam Stanisława Barańczaka"


Początki translatorskich doświadczeń Stanisława Barańczaka z wierszami Osipa Mandelsztama wydają się mieć wymiar wręcz legendarny. Jak wspomina Edward Balcerzan:

 W 1966 roku przywiozłem z Moskwy - wówczas zakazane - wiersze Osipa Mandelsztama. Dałem zeszyt Barańczakowi, żeby przeczytał i przygotował wstępne spostrzeżenia w związku z ewentualnym przekładem tych (trudnych) utworów na język polski. Po dwóch tygodniach Barańczak był gotów do rozmowy: zamiast wstępnych uwag przyniósł cały cykl przez siebie genialnie przetłumaczony.

Przypomnijmy, że Barańczak miał wówczas 20 lat i zaledwie od paru miesięcy publikował w prasie swoje pierwsze próby literackie, a jego pierwsze tłumaczenia - z poezji Thomasa Bernharda - miały pojawić się w "Nurcie" za następnych kilka miesięcy. Dopiero rok później złożył też do druku debiutancki tom wierszy Korekta twarzy, który ukazał się w roku 1968. W roku 1971 w opracowanym przez Ryszarda Przybylskiego wyborze Poezji Mandelsztama znalazły się cztery przekłady młodego poznańskiego poety: Nikomu ani słowaArmenia (I-XV), Uchroń moją mowę na zawsze... Leningrad, przedrukowany rok później w tomie Dziennik poranny, i jako jedyny z wierszy Mandelsztama obecny w Wyborze wierszy i przekładów Barańczaka edytowanym w ramach złotej Kolekcji Poezji Polskiej XX wieku PIW-u w roku 1997. 

Zresztą powtórzony już w zmienionej - co wcale nieczęste dla Barańczaka - wersji tłumaczenia, znanej także z Mandelsztamowych wyborów Marii Leśniewskiej (1983) i Tadeusza Klimowicza (1998), a także z drugiego wydania Poezji w opracowaniu Przybylskiego, które miało miejsce w roku 1997. Leningrad znalazł się nawet w roku 1988 w Materiałach pomocniczych do nauki języka polskiego w III klasie szkoły średniej.



zapisz jako pdf
zapisz jako doc (MS Word)
drukuj

KOMENTARZE

Styczeń
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
N
30
31
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31
01
02