pomnik Bohaterów Getta, w środku Mordechaj Anielewicz
19 kwietnia 1943 roku wybuchło pierwsze powstanie warszawskie, powstanie w getcie.
.be
8 maja 1945 - dokładnie w drugą rocznicę śmierci Mordechaja Anielewicza i 80 powstańców getta - skończyła się [w Europie] II wojna światowa.
Dziś słyszę, że ofiar było 60 do 70 milinów, dawniej mówiło się o 55 milionach. Trudno policzyć, bo po wojnie ciągle jeszcze umierali ludzie w następstwie wojny (kalek, sierot, samobójstw np. z powodu tzw. "Auschwitz-syndromu" itd. nie policzono).
Kiedyś - dla 55 milionów - obliczyłam, że gdyby codziennie, dzień w dzień wspominać po 15 osób, np. piętnastoma minutami ciszy, to potrzeba by było dziesięciu tysięcy lat, czyli cofnęlibyśmy się do 8 tysięcy lat przed naszą erę, najstarsze cywilizacje tyle nie liczą...
- To
muszę ci opowiedzieć o Jurku Grasbergu. Byliśmy małżeństwem. Przed
wyjściem z getta jakiś rabin dał nam ślub. Jurek był harcmistrzem i miał
starszego od siebie przyjaciela, profesora Kamińskiego.
- Tego samego Kamińskiego, który wyciągnął Marka Edelmana z piwnicy?
- Ja
nic o tym nie wiem. Myślisz, że to ten sam? Taki mały świat! Kamiński
odegrał bardzo ważną rolę w moim życiu po aryjskiej stronie. Bardzo mi
pomógł. No więc, Jurek chciał zorganizować grupę skautów, która
współdziałałaby z ŻOB‑em. Wiem, że Anielewicz się na to nie zgodził.
Powiedział, że skauci mogą indywidualnie wejść do organizacji, ale nie
jako grupa. Pewnego dnia Jurek oznajmił mi, że wychodzę na aryjską
stronę. Wygląd miałam bardzo dobry, polski też – bez śladu akcentu: nie
znałam przecież żydowskiego. Plan był taki, żeby wynająć mieszkanie,
które będzie punktem kontaktowym z gettem. ŻOB też miał korzystać z tego
mieszkania. No i wyszłam…
- Kiedy, pamiętasz?
- Ty mnie nie
pytaj o daty, ja nigdy dat nie pamiętam. To było między jedną a drugą
akcją. Wiesz, ja w ogóle nie mam poczucia czasu, jeśli chodzi
o przeszłość.
- Jak wyszłaś?
- Przez przekupioną
wachtę. Wyprowadzał mnie jakiś policjant żydowski. Jurek to wszystko
załatwił. Dał mi adres jakiejś kobiety na Woli, ja gdzieś na ciele
zapisałam telefon łącznika Kamińskiego i wyszłam… Za murem zdjęłam
opaskę i od razu miałam szmalcowników koło siebie. Dwóch młodych
Polaków. Powiedziałam im, żeby się odczepili, że jestem Polką i byłam na
szabrze. – Jesteś żydówa, idziemy na policję! – Nie pamiętam, czy dałam
im jakieś pieniądze, czy nie…
- Ale odczepili się?
- No, przecież jestem! Ale to był dopiero początek.