8 maja 1902 roku doszło do najtragiczniejszego w skutkach wybuchu wulkanu w XX wieku i jednego z najtragiczniejszych w ogóle - o sile 4 na skali eksplozywności wulkanicznej.
Jak to musiało wyglądać pokazuje ta animacja:
W czasie erupcji całkowitemu zniszczeniu uległa położona prawie 7 km od wierzchołka wulkanu ówczesna stolica wyspy Saint-Pierre, a życie straciło między 28 tys. a 40 tys. ludzi.
Nazwa wulkanu oznacza po francusku "łysa góra" i została nadana około 1635 r. przez pierwszych europejskich osadników. Erupcje Montagne Pelée są rzadkie, ale gwałtowne. Od nazwy tego wulkanu pochodzi określenie tego typu erupcji jako erupcji typu peleańskiego.
Saint-Pierre współcześnie:
* * *
A tu odpowiedni fragmencik mojego większego tekstu o Karaibach i ich historii (całość w linku):
Jeśli lecieć nad Martyniką, to widać na wyciągnięcie ręki wulkan Mont Pelée, wysoki na 1397 metrów n.p.m. W roku 1902 spowodował swoim wybuchem śmierć ponad trzydziestu tysięcy mieszkańców położonego u jego stóp portu Saint-Pierre. Władze do ostatniej chwili zapewniały mieszkańców miasteczka, że wulkan zgodnie z ich wiedzą, nie ma prawa wybuchnąć. Tylko dwoje ludzi przeżyło. Jeden z nich w bunkrze — był skazanym na śmierć przestępcą (ano, niezbadane są wyroki boskie). Ułaskawiony, resztę życia odgrywał po cyrkach w nieskończoność scenę przeczekiwania wybuchu wulkanu w skonstruowanej na scenie specjalnej celi-atrapie.
Dziś miasteczko ma tylko siedem tysięcy mieszkańców i spore muzeum wulkanizmu.
Cały ten tekst wspomnieniowo-informacyjny o Karaibach ukazał się w polskim piśmie wydawanym w Szwajcarii, a potem też na portalu Racjonalista. pl pod nowym tytułem "Demon Dean demoluje Karaiby".