13
maja 1787 – brytyjska Pierwsza Flota - First Fleet - wypłynęła z 1487
osobami (w tym 778 skazańcami), w celu założenia pierwszej europejskiej
kolonii na kontynencie australijskim, w Nowej Południowej Walii
Flotą dowodził kapitan (później admirał) Arthur Phillip. Przybyła ona
do Zatoki Botanicznej pomiędzy 18 a 20 stycznia 1788. HMS Supply wszedł
do zatoki 18 stycznia, Alexander, Scarborough i Friendship 19, a pozostałe jednostki w dniu 20 stycznia 1788 roku.
3 czerwca 1787 roku flota zawinęła do portu Santa Cruz na Teneryfie,
gdzie uzupełniono zapasy wody pitnej, warzyw i mięsa. Phillip i wysocy
rangą oficerowie byli podejmowani przez miejscowego gubernatora
hiszpańskiego. W tym czasie grupa więźniów, których niebacznie
wypuszczono na pokład, dokonała próby ucieczki, ale nie udało im się
zbiec. 10 czerwca podniesiono żagle i flota skierowała się, przez
Atlantyk do Rio de Janeiro.
Gdy flota znalazła się w tropikach
nastały bardzo gorące, wilgotne dni. Skazańcom, ale również załodze i
oficerom, dawały się we znaki szkodniki: szczury, pluskwy, wszy,
karaluchy i pchły. Zęzy pełne były stęchłej, śmierdzącej wody, co
stwarzało warunki nie do zniesienia, szczególnie dla skazańców. Sztormy
tropikalne zmuszały do zamykania pokryw luków, co jeszcze pogarszało ich
sytuację. W rezultacie na Alexandrze zachorowała i zmarła pewna liczba
więźniów. Na statkach, które przewoziły kobiety, panowało niepohamowane
rozpasanie, w czym uczestniczyli zarówno więźniowie jak i marynarze i
marines.
W czasie ciszy morskiej Phillip został zmuszony do
racjonowania wody, którą wydawano w ilości trzech pint (około półtora
litra) dziennie. W końcu jednak przyszedł wiatr, co pozwoliło flocie
dotrzeć 5 sierpnia do Rio. Postój w zatoce trwał miesiąc. Zęzy
oczyszczono i przewietrzono, dokonano niezbędnych napraw, pobrano zapas
wody, a nadto Phillip zamówił spore zapasy żywności. Ubrania więźniarek,
ze względu na ilość wszy, zostały spalone; w ich miejsce mogły sobie
poszyć nowe, z płótna po workach z ryżem. Oficerowie tymczasem zwiedzali
miasto i zawierali nowe znajomości. Nie obyło się bez zgrzytów: jeden
ze skazańców i żołnierz marines zostali ukarani za próbę puszczenia w
obieg fałszywych ćwierćdolarówek zrobionych ze starych cynowych garnków i
łyżek.
Flota opuściła Rio 4 września, by zdążyć dotrzeć do
Przylądka Dobrej Nadziei w południowej Afryce przed nastaniem sezonu
wiatrów zachodnich; osiągnęła cel 13 października. Był to ostatni postój
przed Australią, należało więc kupić wszystko, co będzie potrzebne w
nowej kolonii: ziarno, sadzonki roślin, a także inwentarz żywy.
Zakupiono więc „dwa byki, siedem krów, jednego ogiera, trzy klacze, 44
owce, 32 świnie, 4 kozy i bardzo dużo drobiu wszelkiego rodzaju”.
Więźniarki z Friendship zostały przeniesione na inne statki, by zrobić
miejsce dla zwierząt. Skazańców karmiono świeżą wołowiną i baraniną,
chlebem, warzywami i owocami, by mogli przetrwać najdłuższy etap
podróży. Holenderskie miasto Kapsztad było ostatnim bastionem Europy,
której uczestnicy podróży mieli nie widzieć przez wiele lat, a niektórzy
wcale.
W towarzystwie burz, charakterystycznych dla szerokości
poniżej 40. równoleżnika, ciężko załadowane statki walczyły z
rozszalałym morzem. Gdy opływały Ziemię Van Diemen uderzył gwałtowny
sztorm, który porwał żagle i uszkodził maszty kilku jednostek. W
listopadzie Phillip przesiadł się na Supply. Teraz, ze statkami
Alexander, Friendship i Scarborough, najszybszymi w całej flocie i
wiozącymi najwięcej skazańców-mężczyzn, Supply ruszył naprzód, by
przygotować miejsce lądowania pozostałych.
Phillip miał zamiar
wybrać najlepsze dla zasiedlenia miejsce z czystą wodą, oczyścić grunt i
być może nawet zbudować prowizoryczne pomieszczenia mieszkalne.
Przeceniał swoje siły, jego "lotna eskadra" wyprzedziła resztę floty o
godziny zaledwie, więc z prac przygotowawczych nic nie wyszło. Supply
dotarł do Zatoki Botanicznej 18 stycznia 1788; trzy najszybsze
transportowce 19, a najwolniejsze, w tym Sirius, 20 stycznia.
Była to jedna z największych podróży morskich epoki żaglowców —
jedenaście statków wiozących blisko 1500 ludzi wraz z zaopatrzeniem
wędrowało przez nieznane morza 252 dni pokonując ponad 15 000 mil (24
000 km) bez utraty nawet jednego z nich. W drodze zmarło 48 osób, czyli
zaledwie trzy procent całości. Zważywszy na trudy podróży, problemy
nawigacyjne, marne warunki zdrowotne i nieobycie z morzem skazańców,
bardzo słabą znajomość medycyny i brak wiedzy na temat zapobiegania
szkorbutowi, ciasnotę warunki higieniczne panujęce na statkach, złe
planowanie i słabe wyposażenie, było to nadzwyczajne osiągnięcie.
W czasie podróży urodziło się dwanaścioro dzieci, a 69 osób zmarło,
zostało zwolnionych ze służby, bądź zdezerterowało (61 mężczyzn i 8
kobiet). W związku z tym, że nie zachowały się listy załóg sześciu
statków transportowych i trzech zaopatrzeniowych, całkiem możliwe iż w
rzeczywistości było o 110 marynarzy więcej.
Statki wiozły w
swych ładowniach liny, naczynia, szkło na szyby w oknach domu
gubernatora, deski i belki, sprzęt kuchenny (w tym kilka pieców
żeliwnych) i różnego rodzaju broń. Wieziono także narzędzia, sprzęt
rolniczy, ziarno siewne, alkohole, leki, opatrunki, instrumenty
chirurgiczne oraz kajdany i łańcuchy. Na pokładzie jednego ze statków
znajdowały się spakowane razem panele prefabrykowanego domu dla
gubernatora. Flota wiozła 5000 cegieł i tysiące gwoździ. Osadnicy byli
zdani na samych siebie i musieli przetrwać pierwszy okres, zanim nie
wydało pierwszych owoców rolnictwo i hodowla.
Pierwsza osada miała bardzo wiele problemów... ale to już zupełnie inna historia...