Pod balkonem nieistniejących kochanków
w mieście W. stoi mój ulubiony poeta,
jeszcze czarnowłosy i szczupły,
uśmiecha się do mnie, ledwo co urodzonej,
jest rok 1961.
Za 20 lat będzie najsłynniejszym
emigrantem z okolic Wilna,
ekspertem od spraw pozaziemskich
i przyziemnych drobiazgów.
Na zdjęciu z 1995 roku
trzymam rękę na piersi Julii,
na szczęście, na nową miłość,
która przydarzy się wkrótce
na przekór zapisom w gwiazdach
i kamieniom gotowym do rzutu.
Romeo. Miłość. Bóg.
Ich balkon w mieście W., a pod nim
pielgrzymi czyli szaleńcy, którzy
przez całe życie tropią
ślady Nieobecnego.
Jest świeżo po deszczu,
tyle wiem na pewno.
Zaglądam w "łagodne oko błękitu"
i czekam na gwiazdę lub kamień...
*
11 stycznia 2006
KOMENTARZE