* *
Erica-Emmanuela Schmitta *Ulisses z Bagdadu* czyli Odyseja nadziei i smutku
Nasz bohater nazywa się Saad Saad, co w jego języku oznacza „Nadzieja Nadzieja", i jest mieszkańcem Bagdadu. Już w pierwszym okresie wojny traci ojca, ukochaną i kilka innych bliskich sobie osób. Kiedy życie w Bagdadzie staje się coraz bardziej beznadziejne, Saad Saad postanawia szukać szczęścia w Europie. Jego celem jest Londyn, miasto. o którym marzył, znane mu z angielskich powieści, jakich pełno było w domowej biblioteczce, bo to kulturalna, oczytana rodzina była.
Podróż Bagdad-Londyn to w aktualnym kontekście globalno-politycznym ani łatwe, ani tanie przedsięwzięcie, ale Saad Saad jest, nomen omen, pełen nadziei. Nie przypuszcza, że oto porywa się na przeprawę godną porównania z pełną niebezpiecznych przygód tułaczką bohatera wojny trojańskiej Odysa-Ulissesa. A jednak… Saad Saad zmierzy się z tak godną swej nazwy odyseją, jakby starożytni bogowie chcieli zrobić sobie powtórkę z rozrywki i jeszcze raz rozegrać między sobą tamtą boską zabawę w „uda się — nie uda się", której stawką był los Ulissesa.
Saad Saad wędruje więc lądami i morzami a bogowie a to go wspierają, a to chcą zgubić, jak to kapryśni bogowie, od starożytności ci sami, nieprzewidywalni, nieobliczalni, nieprzejednani. Czasami ma szczęście do ludzi. Ale częściej musi ludzi unikać. I ci nie zmienili się od starożytności, mogą okraść, zdradzić, a nawet zabić. Bardzo pomocny jest mu ojciec… nie, nie, oczywiście nie ojciec, ojciec przecież nie żyje, pomaga mu duch ojca, zjawia się gdy trzeba i wspiera syna lub, wręcz przeciwnie, nie popiera podjętej decyzji.
Saad Saad dyskutuje z ojcem a my, czytelnicy, jesteśmy świadkami mądrej, błyskotliwej, pełnej ciepła i humoru wymiany zdań między ojcem i synem i tym samym dojrzewania intelektualnego młodego mieszkańca Ziemi z nie naszego obozu wprawdzie, ale przecież też człowieka i też mającego swój rozum. Saad Saad wędruje przez świat, a zarazem reflektuje go, w końcu jest człowiekiem młodym i dopiero się uczy, pomaga mu w tym wykształcony i doświadczony ojciec, co wygląda na przykład tak:
- Zatem, mój synu, znalazłeś się w krainie Lotofagów.
- Gdzie?
- W krainie Lotofagów.
- Nie możesz mówić jak wszyscy?
- Staram się tego unikać.
- Nie przeszkadza ci, że nikt cię nie rozumie?
- Raduje mnie to. Wykrywanie głupoty, ujawnianie ignorancji i ściganie przeciętności zawsze sprawiało mi największą przyjemność.
/.../
- Jesteś okropny.
- Nie, ja ciebie kształtuję, uczę, poleruję. Czy nie zauważyłeś, że nie przestaję cię nawiedzać, gdy drepczesz w miejscu?
Saad Saad mimo kłód rzucanych mu pod nogi przez złośliwych bogów, rusza więc dalej, motywowany przez kochającego go ojca i bogów dobrotliwych wyciągających go z kolejnych tarapatów, a my, podróżując jego śladami, poznajemy zarazem współczesny świat z całkiem innej perspektywy, niż ta, która wydawała nam się dotychczas być jedyną słuszną, ba, jedyną w ogóle. I też poddajemy się kształtowaniu i polerowaniu.
Jednak im bliżej celu, tym smutniej się nam robi, wiemy przecież z góry to, o czym Saad Saad dopiero się dowie, że znaczenie jego imienia jest nam obce, że u celu arabskie „Nadzieja Nadzieja" przemieni się w angielskie „Sad Sad", „Smutny Smutny". I tego nawet olimpijscy bogowie nie będą w stanie zmienić, bezsilni wobec praw i podziałów ludzkiego świata obcych im czasów.
*
Eric-Emmanuel Schmitt, "Ulisses z Bagdadu" ("Ulysse from Bagdad"), tł. Jan Maria Kłoczowski, wyd. Znak, Kraków 2010 (nawiasem, okładka książki przedstawiająca elegancką walizkę z wyrysowaną na niej mapą świata, jest doskonale chybiona)