Agnieszka Zakrzewicz
Ksiądz Lemański odwołany za przyzwoitość
Zadzwonił do mnie SuperEkspress, żeby się dowiedzieć, co abp Hoser mógł
powiedzieć ks. Lemańskiemu w 2010 roku?
Tyle ważnych rzeczy dzieje się na świecie, a nasze polskie
media żyją spekulacjami na temat tego, co arcybiskup powiedział księdzu… i w
tym celu dzwonią nawet do Rzymu.
Skąd ja mam wiedzieć, nie było mnie przecież przy tej rozmowie. W Watykanie
też na ten temat nic nie wiedzą - w każdym razie nic do mnie jeszcze nie
dotarło.
Nie lubię spekulować na tematy, o których nic nie wiem, ale ponieważ już z
kilku stron dotarły do mnie sugestie, że może powinnam coś na ten temat napisać - zrobię to i powiem, co myślę o sprawie ks. Lemańskiego i dlaczego
został odwołany.
Moim zdaniem ksiądz Wojciech robi źle, że nie mówi otwarcie co się stało
każąc domyślać się dziennikarzom, co chciał powiedzieć przez: “To, co się
wydarzyło podczas mojego spotkania z abp Hoserem, można by, czerpiąc z
przypadku kardynała O'Briena, określić terminem,
głęboko niestosowne
zachowanie wobec księdza".
Źle robi ksiądz Lemański rzucając kamieniem i
chowając rękę za siebie, ale można go zrozumieć, bo najprawdopodobniej nie ma
na nic dowodów i skończyłoby się tylko na pomówieniu.
Sprawa szkockiego kardynała Keitha O'Briena była bardzo
głośna i na tyle wstrząsnęła Kościołem, że został zmuszony do zrezygnowania z
udziału w konklawe, a papież Franciszek go ukarał. Sprawa ta jest też bardzo
jednoznaczna - na tyle jednoznaczna, że trudno uwierzyć w oświadczenie
Zbigniewa Nosowskiego, redaktora naczelnego kwartalnika „Więź” oraz
przewodniczącego Społecznego Komitetu Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich:
“W kwestii szczegółów zdarzenia ze stycznia 2010 r. nie mam ani zamiaru, ani
prawa czegokolwiek publicznie dodawać ponad to, co napisał sam ksiądz Lemański -
poza zapewnieniem, że nie chodziło o jakiekolwiek zachowania seksualne.
Przypadek kardynała O’Briena jest przywołany we wspomnianym oświadczeniu jedynie
jako źródło określenia głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza."
W tej sytuacji również ja postanowiłam zasięgnąć języka
i zapytać się Paddy Agnewa z „Irish Times“ o to, co znaczyło
„głęboko
niestosowne zachowanie wobec księdza” w odniesieniu do O'Briena. Agnew wydawał
mi się osobą najbardziej odpowiednią, gdyż od lat 90-tych zajmował się
skandalem nadużyć seksualnych w Kościele, zna bardzo dobrze kardynała Seana Bradego i abp Diarmuida Martina,
jest watykanistą, a przede wszystkim w swoich wypowiedziach i ocenach stara się
być precyzyjny.
- Nie może być wątpliwości, że za
„głęboko niestosownymi
zachowaniami wobec księdza” w przypadku szkockiego biskupa chodziło o
propozycje homoseksualne, jakie składał on swoim księżom. Faktem jest, że
presje i groźby w stosunku do nich były tak duże, że cała sprawa wyszła na jaw
dopiero po tym, jak O’Brien przeszedł na emeryturę. Czterej księża, których
dotyczyły awanse bali się konsekwencji, gdyby fakt ujawnili wcześniej. Jeden
z nich nie wytrzymał i nawet odszedł z Kościoła. - powiedział mi
Paddy Agnew.
Pozostawianie tak delikatnych kwestii spekulacjom
dziennikarskim nie jest najlepszym wyjściem, bo albo ksiądz Lemański źle wybrał
porównanie, albo chodziło o nieprawidłowości w dekanacie pruszczańskim i o
niestosowne zachowania na tle seksualnym. Inaczej nie da się tego
interpretować.
Ja jednak w mojej wielkiej naiwności chcę wierzyć w to,
że nie wszystko w Kościele sprowadza się tylko do tego jednego.
Jeżeli nie chodziło o jakiekolwiek zachowania seksualne,
ale przypadek kard. O’Briena jest przywołany we wspomnianym oświadczeniu
jedynie jako źródło określenia
„głęboko niestosowne zachowanie wobec księdza” -
zachowanie to było niestosowne w słowach.
Scenariusze mogą być dwa.
Albo abp Hoser powiedział
coś, co nie przystoi duchownemu na jego stanowisku i co mogłoby zaszkodzić jego
karierze.
Można spekulować, że było to związane z “metodą in vitro jako młodszą
siostrą eugenetyki”, ludobójstwem i pamięcią o Żydach.
Albo hierarcha zaczął
coś insynuować na temat swojego księdza i niesłusznie go podejrzewać lub nawet
oskarżać.
Widząc, że Lemańskiego słowa te dotknęły i zareagował od
razu na takie potraktowanie, przełożony zamiast przeprosić, zaczął wywierać na
niego presje - tak, jak swego czasu zrobił to O’Brien w stosunku do własnych
podwładnych.
Później konflikt zaczął narastać. Rozpoczęła się akcja dyskredytowania
Lemańskiego I jego posługiwania, szykany, zbieranie haków.
Ostra pisemna
wymiana słów z ks. Henrykiem Zielińskim, pod pretekstem dyskusji z
Terlikowskimi w sprawie in vitro w programie Lisa. Kolega ksiądz namawiał
ordynariusza ks. Lemańskiego i - swojego - abpa Henryka Hosera, aby coś zrobił:
„Sprawa ma bowiem charakter publiczny. Chodzi o jasność nauczania Kościoła, w
imieniu którego ksiądz się wypowiada i o powstrzymanie go przed brnięciem do
punktu, z którego nie będzie odwrotu.”
Ksiądz Lemański trochę naiwnie skorzystał ze ścieżki, którą wskazał
duchownym podczas wielkoczwartkowej homilii abp
Sławoj Leszek Głódź. Zresztą
nie miał przecież innej drogi. Przez ostatnie lata próbował wyjaśnić i zamknąć
tamtą sprawę zgodnie z nauczaniem Ewangelii i wymogami prawa kościelnego.
Zwracał się do arcybiskupa Hosera, arcybiskupa Nuncjusza Migliore i do Metropolity
Warszawskiego kardynała Nycza. Jak widać starania te przyniosły skutki odwrotne
od oczekiwanych: dekrety, „próby dyscyplinowania”, zakaz wypowiadania się w mediach,
co jak sam twierdzi - jest próbą ukrycia tamtego incydentu i zamknięcia mu ust.
Jeszcze niedawno ks. Lemański pisał w liście do
Agnieszki Ziółkowskiej (pierwszej osoby w Polsce, która narodziła się dzięki in
vitro i podjęła decyzję o dokonaniu apostazji, dotknięta stanowiskiem Kościoła
w sprawach bioetycznych):
„Ani się Pani obejrzy, jak biskup Hoser, który swoimi
wypowiedziami tak Pani zalazł za skórę, przejdzie na emeryturę. Przekona się
Pani, że komisja bioetyczna przemówi wtedy innym głosem. Bo przecież dobrze
wiemy, że to nie tylko sprawa argumentów, norm i przekonań, ale używanego
słownictwa, rozbudzanych emocji i podkręcanej atmosfery.“Stało się natomiast coś zupełnie odwrotnego - to ks. Wojciech Lemański
został wysłany na emeryturę, choć ma dopiero 52 lata i do wieku
emerytalnego sporo mu brakuje. Ordynariusz warszawsko-praski abp Henryk Hoser
usunął znanego księdza ze stanowiska proboszcza w Jasienicy k. Warszawy. Od 18
lipca miałby on zamieszkać w Domu Księży Emerytów w Otwocku, czyli zostać żywcem
skazany na zapomnienie.
Lemański będzie się odwoływał do Watykanu, ale nie do samego papieża, bo
Franciszek ma na głowie lobby homoseksualne i przekręty finansowe w Banku Watykańskim.
To dobrze czy źle? Źle - bo wynik tego odwoływania się jest z góry
przesądzony. Polski nieposłuszny i niewygodny ksiądz brnie nadal do punktu, z
którego nie będzie odwrotu… czyli do momentu, w którym zostanie zmuszony do
odejścia z Kościoła, tak jak wielu innych przyzwoitych księży, których
spotkał podobny los za przyzwoite słowa i czyny.
Z drugiej strony ks. Lemański ma rację - dlaczego to on ma pisać list
do papieża? Petycje w jego sprawie do Franciszka powinni napisać polscy wierni,
którzy uważają, że wyrządzono mu krzywdę i chce się go niesłusznie pozbyć
z tej instytucji.
Mam tylko nadzieję, że ksiądz Wojtek nie będzie czekał, aż polski
arcybiskup przejdzie na emeryturę, tak jak szkocki kardynał... i powie co się
wydarzyło podczas jego spotkania z arcybiskupem Hoserem, i co - czerpiąc z przypadku
kardynała O'Briena, można określić terminem -
„głęboko niestosowne zachowanie
wobec księdza".
Spekulacje dziennikarskie w jego obronie mogą mu bardziej zaszkodzić niż
pomóc...
*
strona Agnieszki Zakrzewicz "W cieniu San Pietro"strona Agnieszki Zakrzewicz "Bez granic"