O początkach Krakowa możemy tylko snuć domysły. Jak o wielu
bardzo starych miastach, starszych niż pismo, starszych niż ludzka pamięć.
Jedno jest pewne: "Nie od razu Kraków zbudowano", jak mówią krakowianie.
I jeszcze jedno wiadomo ponad wszelką wątpliwość: wiele pokoleń wielu narodów
przyczyniło się do współczesnego obrazu miasta, do jego wyglądu, języka,
obyczajów, do tego, co dziś jest dla nas, krakowian, naszym rodzinnym
miejscem. Tak bardzo innym niż jakiekolwiek inne miasto na świecie. Tak bardzo
odrębnym. Charakterystycznym. Tak bardzo swojskim. Polskim.
A przecież Kraków
utkany jest z tysięcy różnobarwnych nici pochodzących z całego nieomal
świata, z nieprzebranej ilości wątków, których początki gubią się w
najodleglejszych zakamarkach starożytnej Europy, Azji, Afryki, z wielu tysięcy
życiorysów ludzi, którzy przybyli tu z różnych miejsc, mówili różnymi
językami, wierzyli w różnych bogów, znali różne sztuki i hołdowali różnym
tradycjom. Z ogromnej liczby przedmiotów, które przywędrowały tu z
odległych warsztatów zdolnych, pracowitych, obcych artystów i rzemieślników.
Historia Krakowa jest barwna i gęsta, i bogata, jak gęste i barwne, i cenne
są słynne krakowskie flamandzkie arrasy.
Wpływ na kulturę Krakowa mieli tajemniczy druidzi celtyccy i
kupcy rzymscy, średniowieczni arabscy kronikarze i żydowscy mędrcy, władcy
czescy i litewscy, i węgierscy, artyści i prawodawcy niemieccy, włoscy
budowniczowie i tatarscy najeźdźcy, tureccy handlarze i szwedzcy żołnierze,
szkoccy uciekinierzy i austriaccy urzędnicy, rosyjscy carowie i pruscy
oficerowie, francuscy pisarze i angielscy tłumacze, duchowni i święci... a i,
jeśli nie cofać się w czasy zbyt odległe, greccy uchodźcy i afrykańscy
studenci, japońscy turyści i ukraińscy muzycy... wszyscy oni zostawili – i
zostawiają – tu swój ślad, wszyscy tworzą przebogatą różnobarwną
wielopłaszczyznową panoramę miasta.
A początki wyglądały zapewne podobnie jak w wierszu o innym
mieście autorstwa Czesława Miłosza, Polaka-Litwina, zmarłego 14 sierpnia 2004 w Krakowie
poety, krakowianina z wyboru, przybysza z dalekiego świata:
Nikt nie zna początku miasta. Grząskie koleiny,
Krzyk u przeprawy, pochodnie smolne,
Rybak oparty na włóczni, więcierze,
Mgły, rozlewiska. Aż konni z kopiami
Półnagich jeźdźców przywodzą i pada
Sosna za sosną i z bierwion olbrzymich
Dźwiga się kasztel ponad rzeczny nurt.
Ciemne powały. Kłębowisko psów
Gryzących kości w błysku tarcz i mieczów,
Chwiejne łuczywa i cienie wąsate
Nad cynowymi dzbanami pieśni.
W komorach, między drzewce i rzemienie,
Chichoty dawnych bóstw. Gęstwiną w nocy
Ich dziki tupot i gwizd.
(Legenda
, fragment)Mówi się, że celtyccy druidzi – a obecność Celtów w
okolicach Krakowa jest już rzeczą, wydaje się, dowiedzioną – dokładnie badali miejsce
przeznaczone na budowę miasta pod względem dostępu do wody, urodzaju ziemi,
niedostępności dla obcych i obronności przed napaściami, a także zdrowych
wzmacniających energii. Długo debatowano na temat wpływów Celtów w tych
rejonach. W końcu zgodzono się co do tego, że najprawdopodobniej w okolicach
Krakowa mamy faktycznie do czynienia z osadnictwem celtyckim.
Celtowie są twórcami
cywilizacji o istotnych wartościach, czego dowodzą coraz to nowe odkrycia.
Potrafili ulepszać przy pomocy elementów żelaznych narzędzia rolnicze,
metalurgię rozwiniętą mieli na wysokim poziomie, znali koło garncarskie i
żarna obrotowe, umieli produkować szkło, bili monety, mieli rozległe
kontakty handlowe, bogaty świat pojęć z dziedziny społeczno-obyczajowej,
wykształconą mitologię. Druidzi celtyccy, druidowie, byli magami,
czarownikami, uprawiali swoje religijne obrządki w dąbrowach leśnych, czcili
drzewa w szczególności dąb, jemiole przypisywali właściwości magiczne,
liczyli czas według ruchów gwiazd, wierzyli w wędrówkę dusz, uprawiali
medycynę.
Być może to oni wskazali na wzgórze wawelskie jako idealne miejsce
na założenie nowej osady. Być może rosły tu szczególnie mocne dęby,
jemioły miały wyjątkowe właściwości a święte runy ułożyły się w
sprzyjający przyszłości wzór, dość na tym, że podróżujący w latach
965-966 w tych stronach arabski kupiec pochodzenia żydowskiego, Ibrahim ibn
Jakub, czyli Ibrahim, syn Jakuba, odnotował w swoim dzienniku podróży miasto
Karakoro, Kraków, jako centralny gród większego obszaru, posiadający duże
znaczenie handlowe. Osada była więc godna dokładniejszej notatki w dzienniku
podróżnika. Bystry obserwator musiał też zauważyć, że Kraków strzegą
wzniosłe kopce usypane ręką ludzką. Być może i one wiążą się z kultami
i wierzeniami celtyckimi. Wprawdzie dopiero w XIII wieku kapelan i kancelista króla
Kazimierza Sprawiedliwego, Wincenty Kadłubek, wspomina o tym, że kopce te
noszą imiona Krakusa, legendarnego założyciela Krakowa i jego córki Wandy,
ale są reliktami ze znacznie wcześniejszych wieków.
Kopiec Krakusa wznosi się na prawym brzegu Wisły na
Krzemionkach (wysokość wzgórza wynosi 255 m n.p.m.). Mierzy 16 metrów
wysokości, a średnica jego podstawy przekracza 50 metrów. Pochodzi
prawdopodobnie z VII wieku naszej ery. Wewnątrz, podczas badań
archeologicznych w latach 1934-37, znaleziono ukryte w stożku ziemnym splątane
korzenie dębu, który w chwili ścięcia musiał liczyć sobie około 300 lat.
Od zarania dziejów palono tu ognie zaduszkowe, oddawano cześć zmarłym,
urządzano stypy pogrzebowe. Upamiętniano tu – i to do roku 1836 – wiosenne
Zaduszki słowiańskie. W pierwszy wtorek po Wielkanocy mieszkańcy Krakowa i
okolic zbierali się tu na tradycyjne odpusty. Ze stoków kopca zrzucano resztki
święconego: chleb i inne wypieki, jajka na twardo, kiełbasę, słodycze,
jabłka... Obrzęd ten – zwany Rękawką, po interwencji austriackiej nie
zanikł, bynajmniej, ale przeniósł się w inne miejsce – na Wzgórze
Lassoty. Od czego nazwa "Rękawka"? Baśń mówi, że po śmierci wodza
pogrążony w żałobie lud zawsze gołymi rękami sypał kurhan. Żeby nabrać
więcej ziemi, noszono ją w rękawach. Ciekawe, że czeskie "rakew" to trumna,
a serbskie "raka", to grób.
Drugi kopiec wznosi się we wsi Mogiła (dziś teren Nowej Huty)
i ma być miejscem pochówku królewny Wandy, która – według legendy, jednej
z najbardziej znanych krakowskich legend, popełniła samobójstwo w nurtach Wisły
nie chcąc przyjąć oświadczyn niemieckiego rycerza Rytygiera (Rytogara).
Kopiec z czasów przedhistorycznych wznosi się na wysokość 14 metrów, u
podstawy średnica jego wynosi 45 metrów a położony jest na skarpie o
wysokości 238 m n.p.m., u ujścia Dłubni do Wisły.
Po zachodniej stronie miasta, na terenie Łobzowa, wznosił się
trzeci kopiec. Wydaje się, że nie ustępował wysokością kopcom Krakusa i
Wandy. Przez stulecia był ozdobą sławnego ogrodu pałacowego. Był tam bowiem
zamek zbudowany przez Kazimierza Wielkiego a mieszkała w nim ponoć jego
ukochana Esterka, piękna Żydówka, jedna z licznych kochanek władcy. Być
może kurhan był grobowcem Esterki, która, jak przekazuje legenda, zrozpaczona
niewiernością króla, wyskoczyła z okna pałacu wprost do stawu, w którym
utonęła. Ale to już zupełnie inna historia. Bowiem krakowskie kopce
przedhistoryczne być może były nie tyle lub nie tylko grobowcami, co
obiektami, które miały za zadanie strzec miasta, jak wierzyli Celtowie.
* * *
Źródła:
Jerzy Wyrozumski:
Dzieje Krakowa. t. 1.
Kraków do schyłku wieków średnich, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1992;
Mieczysław Czuma i Leszek Mazan:
Pępek świata nazywa się Kraków,
Oficyna Wydawnicza Anabasis, Kraków 2000;
Julian Zinkow,
Krakowskie podania, legendy i zwyczaje, Wydawnictwo Verso, Kraków 2004;
Jerzy Banach:
Dawne widoki Krakowa, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1967.
* * *
Na zdjęciach: Kopiec Krakusa w Krakowie-Podgórzu (fot. Tadeusz Chrzanowski) / Kopiec Wandy w Krakowie-Mogile (fot. R. Zając) / Kopiec Wandy we wsi Mogiła, w dali Kraków (ryc. F. Dietrich, z Monumenta regnum Poloniae Cracoviensa, Kraków 1827.) / Kopiec Kościuszki w różnych ujęciach, w tym "Widok na kopiec Kościuszki" Stanisława Wyspiańskiego z roku 1904 / Kopiec Piłsudskiego z http://robinia.blox.pl/2009/11/Kopiec-Pilsudskiego-x-2.html, oraz trzy krakowskie kopce na jednej z pierwszych widokówek