6. Niewiele wyczytamy z Ewangelii o samej podróży, choć epizod z Herodem pozwala na domysł, że nie była łatwa, a po drodze czyhały na pielgrzymów liczne pułapki. Jednak im bliżej współczesności, tym bardziej musimy podziwiać wytrwałość wędrowców. T.S. Eliot powie, że wybrali się w swą podróż w najgorszą z możliwych pór roku, a przez całą drogę towarzyszy im zdrada i niechęć otoczenia. Nim dojdą do Betlejem, nieraz zamarzą o swoich wygodnych pałacach; w ciemnym tle gospody majaczą trzy suche drzewa na szczycie wzgórza, w drzwiach ktoś już rzuca kości podzwaniając srebrnikami. Nim zobaczą Narodziny, ujrzą Śmierć, która już przybyła na miejsce. Gwiazda przewodnia wiedzie ich ku Narodzinom i ku Śmierci, bowiem ten, kto dotarł do Betlejem, musi umrzeć dla “starego" świata.
Drugi Król w bożonarodzeniowym wierszu wielkiego poety północnych wysp George’a Macaya Browna powie: “W gospodzie / Płomień świecy w butelce, naprzeciw / Wrzawa przekrwionych ust. / W naszej izbie / Gwiazda jak gwóźdź była jedynym światłem" (przeł. Andrzej Szuba). Zanadto zauroczeni jasełkową gwiazdą zapominamy o tym, iż w sposób zasadniczy różniła się od innych, zwyczajnych źródeł jasności. Z jednej strony jest płomień świecy wetkniętej w otwór butelki i światło niczym ręka Caravaggia dobywające z ciemności otumanione twarze bywalców gospody; z drugiej strony gwiazda, która eliminuje inne rodzaje oświetlenia, lecz nie po to, aby cokolwiek znajomego wydobywać z ciemności, lecz po to, aby skupić naszą uwagę na tym, co istotne. Jest “jak gwóźdź", to znaczy bezlitośnie ostra i przeszywająca nas na wylot, jak metal, który przeszyje już niedługo ręce Nowonarodzonego.
A jednak trwają mędrcy w swej wędrówce, mimo iż czasami wydaje się im ona czystym szaleństwem (folly). Dlatego zwiemy ich ludźmi gwiazdy, bowiem pozostają wierni i gotowi do cierpliwego towarzyszenia światu, wiedząc, iż na końcu nie czeka ich ani nagroda, ani laurowy wieniec. Z Betlejem odjadą z pustymi rękami. “Idea trwałości jest wspólnym mianownikiem, który łączy zagubione, rzadkie i zagrożone ostatecznym wyginięciem jakości" - pisze Zygmunt Bauman w “Razem/osobno". Jeśli tak jest, trzej mędrcy są politykami (wy)trwałości pomimo wszystko; nie zdradzają, nie zawierają doraźnych porozumień w imię utrzymania się przy władzy, nie zasiadają do rozmów z Herodem, lecz omijają go dalekim łukiem.
Pierwszy Król w wierszu Macaya Browna mówi: “Trzeba trzymać się jednej gwiazdy, / Jakiejkolwiek gwiazdy / Z wirującej gwiezdnej zamieci. / Ta gwiazda powiedzie cię / Dokądkolwiek / Ku Narodzinom i Miłości i Śmierci". Oto ciąg zadań dla nas: podnieść wzrok odrywając go od utartego biegu rzeczy, bowiem “ubóstwienie ustalonego porządku jest gnuśnym, świeckim, egoistycznym wynalazkiem ludzkiego umysłu, który chce mieć spokój" (Kierkegaard); nie czuć się zawiedzionym tym, że nie czeka nas jedna jedyna gwiazda, która zagwarantuje nam bezpieczną podróż; z zamieci gwiazd wybrać jedną i pozostać jej wiernym, nie licząc na nagrody i zaszczyty.
Trzej Królowie w chrześcijaństwie: