Kiedy oglądam telewizyjne doniesienia z kijowskiego Majdanu konstatuję
ze smutkiem, że to, co miało być pokojowym protestem, przerodziło się w
brutalny konflikt o władzę o cechach wojny domowej. Ponoszą za to
odpowiedzialność zarówno prezydent Janukowycz jak i liderzy ukraińskiej
opozycji. Na represje Berkutu druga strona odpowiedziała „koktajlami
Mołotowa”, pałkami, kamieniami i okupacją budynków publicznych.
Przemoc władzy uruchomiła spiralę nienawiści i przemocy po drugiej
stronie, którą bardzo trudno będzie zatrzymać. Także dlatego, że
opozycyjni liderzy utracili sporą część kredytu zaufania jakim obdarzyli
ich - manifestujący na kijowskim Majdanie i w innych miastach Ukrainy -
demonstranci. Zresztą sam Witalij Kliczko przyznał jakiś czas temu:
Utraciliśmy kontrolę nad wydarzeniami. Nie usłyszałem też nigdy z jego
ust słów potępienia dla aktów przemocy stosowanych przez przeciwników
prezydenta Janukowycza.
95 lat temu w Bombaju, w podobnej sytuacji, kiedy po aresztowaniu
Gandhiego wybuchły w mieście zamieszki a tłum rzucał kamieniami i
zatrzymywał tramwaje, Gandhi miał odwagę powiedzieć:
To nie jest
satjagraha. Będziemy musieli zawiesić działalność ruchu, jeśli nie
jesteśmy w stanie kontynuować jej bez przemocy z własnej strony.
Na taką deklarację nie zdobył się ani Kliczko, ani Jaceniuk, ani
Tiahnybok, choć ciągle podkreślają pokojowy charakter protestów.
Dlaczego w ukraińskim kontekście przywołuję postać Gandhiego i jego
ruchu
satjagrahy? Z dwóch powodów. 30 stycznia minęła 66. rocznica Jego
śmierci z rąk oszalałego z nienawiści zabójcy, Nathurama Godsego. Po drugie, to
właśnie Gandhi jest twórcą filozofii niestosowania przemocy w
realizacji celów politycznych i społecznych. Do Jego spuścizny
odwoływali się potem m.in. M.L. King, Nelson Mandela, Lech Wałęsa, Aung
San Suu Kyi...
Udowodnili oni swoim działaniem, że pokojowymi metodami można osiągnąć znacznie trwalsze rezultaty, aniżeli za pomocą siły.
Wkrótce po śmierci Gandhiego Albert Einstein napisał:
Przyszłość
ludzkości jedynie wtedy będzie możliwa do zniesienia, jeśli nasze
postępowanie /…/ zostanie oparte na sprawiedliwości i prawie, a nie na
groźbie użycia brutalnej siły.
Każdy naród ma
swojego Gandhiego. Ukraina wciąż na niego czeka.
*
Tekst dzięki uprzejmości Autora z jego bloga Zapiski spod Puszczy.