Pomiędzy hukiem kół elektronicznej ruletki a odległym echem blackjacka, wirtualne powietrze wypełnia poczucie dużej wygranej na platformie hazardowej Bet22. Każde kliknięcie myszką, każdy obrót wirtualnego automatu staje się grą losową – nowoczesnym zakładem, który wykracza poza geografię. Jednak nawet w tym wirtualnym świecie hazardu z chaosu wyłania się pewna poezja. Jest to sonet o grze w pokera o wysokie stawki, w której każde rozdanie może doprowadzić do zwrotu w historii, oraz haiku o zwycięskim automacie do gier, gdzie pojedynczy obrót niesie ze sobą zarówno nadzieję, jak i stratę. Czaty tętnią rozmowami, są darmowym wersetem pełnym emocji i koleżeństwa, podczas którego gracze wymieniają się wskazówkami i rozmawiają o swoich ostatnich zwycięstwach. W Bet22 emocje związane z hazardem przeplatają się ze sztuką poetycką, tworząc wyjątkową mieszankę, w której przypływ adrenaliny związany z dużą wygraną harmonizuje z lirycznymi przypływami i odpływami rozgrywki.
Wisława Szymborska: Męskie gospodarstwo
Należy do tych mężczyzn, co wszystko chcą robić sami. Trzeba go kochać łącznie z półkami i szufladami, z tym, co na szafkach, w szafkach i co spod szafek wystaje. Nie ma rzeczy, co nigdy na nic się nie przydaje. Świdry, młotki, obcęgi, dłutka, tygle i fiolki, kłęby sznurków i sprężyn, i druty od parasolki, powyciskane tubki, pozasychane kleje, słoiki duże, małe, w których coś tam mętnieje, asortyment kamyków, kowadełko, imadło, budzik, a dookoła to, co z niego wypadło, martwy żuk w mydelniczce, prócz tego ta pusta flaszka, na której własnoręcznie wymalowana jest czaszka, listwy krótkie i długie, wtyczki, uszczelki, klamry trzy piórka kurki wodnej znad jeziora Mamry, kilka korków z szampana uwięzłych w cemencie, dwa szkiełka osmalone przy eksperymencie, stos deszczułek i sztabek, kartoników i płytek, z których był albo będzie przypuszczalny pożytek, jakieś trzonki do czegoś, skrawki skór, strzępy koca, mnogość kluczy i gwoździ, i bardzo chłopięca proca... A gdyby - zapytałam - wyrzucić stąd to czy owo? Mężczyzna, którego kocham, spojrzał na mnie surowo.
*
Wiersz ten Wisława Szymborska napisała w latach 70. na urodziny Kornela Filipowicza. Nie do publikacji (mam go z tomiku "Miłość szczęśliwa i inne wiersze" z roku 2007, wyd. a5). Od końca lat 60. byli parą. Cudowny człowiek, świetny pisarz - mówiła o nim poetka przed laty w dokumencie dla niemieckiej telewizji. - Byliśmy ze sobą dwadzieścia trzy lata. Nie mieszkaliśmy razem, nie przeszkadzaliśmy sobie. To byłoby śmieszne: jedno pisze na maszynie, drugie pisze na maszynie... Byliśmy końmi, które cwałują obok siebie. Czasem nie widzieliśmy się przez trzy dni...
Po przeczytaniu opowiadania "Dziewczyny z lalką, czyli o potrzebie smutku i samotności" Kornela Filipowicza powiedziała: To zupełnie jak ja. Ja też potrzebuję smutku i samotności. Rok później zaczęli się spotykać.
(cytaty z książki "Byliśmy u Kornela")
Gdy umarł, napisała przejmujący wiersz "Kot w pustym mieszkaniu":
Wisława Szymborska: Portret z pamięci
Wszystko na pozór się zgadza. Kształt głowy, rysy twarzy, wzrost, sylwetka. Jednak nie jest podobny. Może nie w takiej pozie? W innym kolorycie? Może bardziej z profilu, jakby się za czymś oglądał? Gdyby coś trzymał w rękach? Książkę własną? Cudzą? Mapę? Lornetkę? Kołowrotek wędki? I niechby co innego miał na sobie? Wrześniowy mundur? Obozowy pasiak? Wiatrówkę z tamtej szafy? Albo - jak w drodze do drugiego brzegu - po kostki, po kolana, po pas, po szyję już zanurzony? Nagi? I gdyby domalować mu tu jakieś tło? Na przykład łąkę jeszcze nie skoszoną? Szuwary? Brzozy? Piękne chmurne niebo? Może brakuje kogoś obok niego? Z kim spierał się? Żartował? Grał w karty? Popijał? Ktoś z rodziny? Przyjaciół? Kilka kobiet? Jedna? Może stojący w oknie? Wychodzący z bramy? Z psem przybłędą u nogi? W solidarnym tłumie? Nie, nie, to na nic. Powinien być sam, jak niektórym przystało. I chyba nie tak poufale, z bliska? Dalej? I jeszcze dalej? W najzupełniejszej już głębi obrazu? Skąd, gdyby nawet wołał, nie doszedłby głos? A co na pierwszym planie? Ach, cokolwiek. I tylko pod warunkiem, że będzie to ptak przelatujący właśnie.
*
Kornel Filipowicz: Rybitwa
Pewnego jesiennego dnia Patrzyłem przez okno Na rozpostarte ponad miastem niebo Było szare i puste
I nagle Wysoko ponad dachami Zobaczyłem ptaka Samotną białą rybitwę O skrzydłach długich i ostrych Szybującą lotem niepewnym Jakby zbłąkaną lub ranną Przygnana przez burzę i wiatr Z innego lądu i kraju
Nad wszystkimi wodami Nad jeziorami o brzegach zasnutych mgłą Nad rzekami które łagodnie przepływały Przez krajobrazy łąki pola lasy Nad stojącymi wodami W których odbijały się drzewa wysokie Nad potokami krętymi i bystrymi Które drążyły ziemię niestrudzone Dniami latami Przez całe moje długie życie Leciały krążyły zawracały Białe rybitwy o skrzydłach długich i ostrych.
*
Oba wiersze z książki "Byliśmy u Kornela. Rzecz o Kornelu Filipowiczu" (Wyd. Literackie, Kraków 2010). I z tej samej książki pisze Jerzy Pilch: Pisarstwo Filipowicza jakby przestało istnieć, młodym ludziom jego nazwisko nic nie mówi, w księgarniach o książkach Kornela ani słuchu, ani dychu. Osobiście nie mogę tego pojąć, nie mogę pojąć nieobecności jego mistrzowskich opowiadań na wydawniczym i czytelniczym rynku.
*
Dlatego, przy okazji urodzin Kornela Filipowicza 27 października (ur. w roku 1913) postanowiłam przypomnieć trochę jego książek a także zwrócić uwagę na książki o nim. Oraz przypomnieć pierwszego męża Poetki, Adama Włodka. I podkreślić, że przyjaźnili się wszyscy razem z Ewą Lipską, jakiś czas partnerką Włodka. Jakiś czas tworzyli z kilkoma innymi osobami (nieformalną) grupę BIPROSTAL, bo w okolicy wieżowca BIPROSTALU na rogu Królewskiej (za PRL-u 18-stycznia) i Kijowskiej mieszkali (Adam Włodek mieszkał na Grzegórzkach, ale dołączał). Łączyła ich poezja i poczucie humoru.
Wisława Szymborska o zbiorze opowiadań "Rzadki motyl" (1995): Wydawnictwo powierzyło mi ułożenie niewielkiego wyboru opowiadań Kornela Filipowicza. Wybór mój (jeden z wielu, jakich można tu było dokonać) jest specyficzny: pragnie uwydatnić najbardziej osobiste wątki tego pisarstwa. Fabuła gra tu rolę znikomą. Pisarz zresztą z biegiem lat coraz chętniej odchodził od ,,klasycznych" fabuł na rzecz bezpośredniego wyznawania swoich uczuć, przemyśleń i duchowych przygód, w różnych momentach życia i rozmaitych okolicznościach. Wybór ten, chociaż ograniczony rozmiarami książki, rzuca światło na liryczną stronę prozy Filipowicza, stronę ogromnie silną i ważną w całej jego twórczości.
Antoni Libera o tomie „Modlitwa za odjeżdżających” (2004): Proza Kornela Filipowicza należy do najlepszej tradycji polskiej nowelistyki. Oszczędność i celność słowa. Żelazna konstrukcja utworów. Precyzja i nastrojowość, rzetelność opisu i smutek. Nostalgia, melancholia, a przy tym - pogoda ducha. Lektura wciągająca i zawsze poruszająca.
1 lutego 2012 zmarła Wisława Szymborska, jedna z najbardziej niezwykłych osobowości naszych czasów. Wielokrotnie odwiedzała Cieszyn, najpierw ze swoją wielką miłością, Kornelem Filipowiczem - znakomitym pisarzem, który lata młodości spędził nad Olzą, potem w 2003 roku, uczestnicząc w odsłonięciu tablicy pamiątkowej ku czci Filipowicza przy ul. Górnej 14. Ostatni raz w maju 2010 roku, była gościem 12 Przeglądu Filmowego "Kino Na Granicy". "Opowiadania cieszyńskie" stanowią zbiór wspomnień tego wspaniałego pisarza z lat spędzonych w Cieszynie. W książce zamieszczona jest rozmowa z Wisławą Szymborską, którą przeprowadził Zbigniew Machej.
"Godzina dla Adama" (2000): Zbiór wspomnień poświęconych Adamowi Włodkowi. Poecie, tłumaczowi i
wieloletniemu opiekunowi Koła Młodych przy krakowskim oddziale ZLP.
Przyjacielowi i mistrzowi kilku pokoleń poetów. W książce przedstawiono
także wybór liryki i przekładów Adama Włodka.
Adam Włodek: Z uśmiechem
Dostałem cię, laleczko trzycentymetrowa z rąk, co się
przed moimi przecież nie wzbraniały. I miałaś mnie, maskotko, w
radości zachować - byle tylko cię nosić przy sobie... Słuchałem.
Słuchałem
- choć z uśmiechem: znamy się na żartach. I dobrze, że się w taką
bawiłem odpowiedź. Bo cóż sama opieka talizmanu warta, jeśli nagle
mu przestał podpowiadać - człowiek.