Byle orkiestra grała, a on mógł pracować, zabiłby własnego dziadka, ten pruski sukinsyn, węgierska katastrofa, żydowski perfekcjonista, w najgorszych dla Żydów czasach, w najlepszych dla muzyki salach.
Wierzył w jasność przekazu, w porozumienie muzyków, w precyzję i doskonałość, w niebiańską moc dźwięków, w rytmiczność i zwięzłość, w dobre życie bez mordów, w świat bez światowych wojen, w Światową Orkiestrę Pokoju.
Ponad głowami polityków, spoza piekła Hitlera, dla harmonii wśród ludzi, dla grania koncertów, dla słuchania gry cykad, dogadałby się z diabłem i podpisał cyrograf: Sir Georg Solti, dyrygent.