LOGOWANIE

NEWSLETTER

WYSZUKIWARKA

POEZJA 10.04.2015 08:26
 
Pewien poeta de Paris
znany ze swej
mélancolie,
dandys-bon vivant,
profan-korybant,
rajem mu był ponury spleen.

(ebs)


Charles Pierre Baudelaire - poeta i krytyk francuski, parnasista zaliczany do grona tzw. "poetów przeklętych". Znany z przekładów utworów m.in. Edgara Allana Poego. Prekursor symbolizmu, dekadentyzmu i paranaizmu.

Jego - epatująca śmiałą erotyką, brzydotą, obrazami zła i profanacji - twórczość wywoływała w swoim czasie kontrowersje, a autora wielokrotnie oskarżano o obrazę moralności. Baudelaire często podejmował tematy prostytucji, dewiacji, życia na marginesie społecznym oraz buntu przeciwko tradycji i religii. W jego twórczości widoczne są akcenty mizoginiczne oraz gnostyckie.

W młodości Charles Baudelaire przyjaźnił się z takimi pisarzami jak Honoré de Balzac, Gérard de Nerval czy Theophile Gautier.

Urodził się w Paryżu w rodzinie byłego księdza rzymskokatolickiego, a następnie urzędnika François Baudelaire'a i Caroline z domu Dufays. W wieku sześciu lat stracił ojca. Ponieważ matka wyszła ponownie za mąż za oficera Jacques'a Aupicka w 1828 przeniósł się razem z rodziną do Lyonu, gdzie jego ojczym służył jako dowódca batalionu w stopniu pułkownika.

Od 1836 przebywał ponownie w Paryżu. W tym okresie powstały jego pierwsze wiersze, pisane w języku francuskim i po łacinie.

W 1839 został usunięty ze szkoły. Zdał jednak z powodzeniem egzamin maturalny w trybie eksternistycznym. W 1840 rozpoczął studia prawnicze. Obracał się w towarzystwie bohemy Paryża. Zbulwersowana jego zachowaniem rodzina postanowiła go od tego środowiska odseparować.

W 1841 ojczym wysłał go na rok do Indii, pragnąc wdrożyć go do pracy w handlu. Baudelaire nie dotarł tam jednak. W 1842 jego statek z powodu sztormu na Oceanie Indyjskim musiał zakończyć rejs na Mauritiusie.

Po powrocie z podróży Baudelaire jako pełnoletni otrzymał spadek po ojcu, osiadł w Paryżu i zerwał kontakty z rodziną. Rozpoczął życie bogatego dandysa. Wstąpił do kół literackich i kontynuował pracę twórczą. Przed 1845 powstała pierwsza część zbioru "Sztuczne raje" oraz niektóre utwory włączone następnie do "Kwiatów zła" ("Kwiatów grzechu").

W 1855 osiemnaście jego utworów poetyckich zostało wydrukowanych w Revue de Deux Mondes, dwa lata później miała miejsce pierwsza publikacja "Kwiatów zła". Treść niektórych zawartych w tomie wierszy stała się przyczyną wytoczenia poecie procesu o obrazę moralności publicznej, który zakończył się obłożeniem go karą grzywny i konfiskatą niektórych tekstów.

Jeśli gwałt i trucizna, ognie i sztylety
Dotąd swym żartobliwym haftem nie wyszyły
Kanwy naszych przeznaczeń banalnej, niemiłej,
To dlatego, że brak nam odwagi - niestety!


Si le viol, le poison, le poignard, l’incendie,

N’ont pas encore brodé de leurs plaisants dessins

Le canevas banal de nos piteux destins,

C’est que notre âme, hélas! n’est pas assez hardie.


(przedmowa w: "Kwiaty grzechu", wyd. Hieronim Cohn, Warszawa 1894, tł. Antoni Lange)

W 1860 opublikował tom "Sztuczne raje", rok później rozszerzone wydanie "Kwiatów zła" z nowymi utworami. Od 1864 przebywał na stałe w Brukseli pracując nad poematami prozą, które zostały wydane pośmiertnie, jako "Paryski spleen".

Jego stan zdrowia systematycznie się pogarszał. Rok przed śmiercią sparaliżowany i niezdolny do mówienia przewieziony został do Paryża. Zmarł 31 sierpnia 1867.

Powszechnie uważa się, że Baudelaire zmarł na syfilis, podobnie jak jego wieloletnia kochanka, był też uzależniony od laudanum i przypuszczalnie od opium, nadużywał alkoholu, przez lata pędził życie kloszarda. W 1866 r. podczas pobytu w Belgii doznał wylewu krwi do mózgu i został częściowo sparaliżowany. Rok później zmarł w klinice w Paryżu i został pochowany na cmentarzu Montparnasse. 


*

Albatros

Czasami marynarze dla pustej zabawy
Chwytają albatrosy, wielkie morskie ptaki,
Co niby towarzysze spokojni mkną w szlaki
Gorzkich otchłani morza, które prują nawy.

Zaledwie je na pokład załoga poniosła,
A natychmiast te króle błękitu wspaniałe
Bezsilnie opuszczają swoje skrzydła białe
I ciągną je za sobą jak drewniane wiosła.

Ten skrzydlak, jakże teraz na pokładzie nawy
Niezdarnie się porusza! Jak on śmieszny tobie,
Marynarzu, gdy fajkę twą glinianą dziobie
I na niepewnych nogach się chwieje kulawy!

Poeta jest podobny do tego chmur pana,
Który burze wyzywa, który drwi z łucznika;
Zaledwie gruntu ziemi stopą swą dotyka,
Wnet chodzić przeszkadzają mu skrzydła tytana.

*

tł. Antoni Lange (nawa, dawniej - okręt, statek)


L’Albatros


Souvent, pour s’amuser, les hommes d’équipage

Prennent des albatros, vastes oiseaux des mers,

Qui suivent, indolents compagnons de voyage,

Le navire glissant sur les gouffres amers.



A peine les ont-ils déposés sur les planches,

Que ces rois de l’azur, maladroits et honteux,

Laissent piteusement leurs grandes ailes blanches

Comme des avirons traîner à côté d’eux.



Ce voyageur ailé, comme il est gauche et veule!

Lui, naguère si beau, qu’il est comique et laid!

L’un agace son bec avec un brûle-gueule,

L’autre mime, en boitant, l’infirme qui volait!



Le Poète est semblable au prince des nuées

Qui hante la tempête et se rit de l’archer;

Exilé sur le sol au milieu des huées,

Ses ailes de géant l’empêchent de marcher.



*

"Dla większości z nas, zwłaszcza dla ludzi interesu, w oczach których natura istnieje tylko o ile praktycznie wiąże się z ich zajęciami, realna fantastyka życia jest szczególnie silnie przytępiona." (Charles Baudelaire w: Zdzisław Kępiński, "Impresjonizm", 1982)


Przypisy:
[1]:

Charles Baudelaire: ALBATROS

(tł. Wisława Szymborska)


Czasami dla zabawy uda się załodze

Pochwycić albatrosa, co śladem okrętu

Polatuje, bezwiednie towarzysząc w drodze,

Która wiedzie przez fale gorzkiego odmętu.


Ptaki dalekolotne, albatrosy białe,

Osaczone, niezdarne, zhańbione głęboko,

Opuszczają bezradne swe skrzydła wspaniałe

I jak wiosła zbyt ciężkie po pokładzie wloką.


O jakiż jesteś marny, jaki szpetny z bliska,

Ty, niegdyś piękny w locie, wysoko, daleko!

Ktoś ci fajką w dziub stuka, ktoś dla pośmiewiska

Przedrzeźnia twe podrygi, skrzydlaty kaleko!


Poeta jest podobny księciu na obłoku,

Który brata się z burzą, a szydzi z łucznika;

Lecz spędzony na ziemię i szczuty co kroku,

Wiecznie się o swe skrzydła olbrzymie potyka.


(z: Antologia poezji francuskiej, Czytelnik 2000)


[2]:

Charles Baudelaire: ALBATROS

(tł. Czesław Jastrzębiec-Kozłowski)


Załoga okrętowa czasem dla zabawy

Chwyta w sieć albatrosy, wielkie morskie ptaki,

Co lecą, towarzysze leniwe wyprawy,

Za statkiem zdążającym przez wód gorzkie szlaki.


Zaledwie je załoga na pokład odniosła,

Gdy te lazurów króle-brzydkie, ociężałe-

Żałośnie opuszczają ku ziemi, jak wiosła,

Swoich skrzydeł ogromnych pióra śnieżnobiałe.


Ten wędrowiec obłoczny- jakże słaby teraz!

Niedawno taki piękny- jakże szpetny śmiesznie!-

Ten dziób mu drażni, fajką dotykając nieraz,

Ów kalekę, co latał, przedrzeźnia uciesznie.


...Poeta podobny do tego chmur księcia,

Co drwiąc z łuczników, burzy nawiedza straszydła:

Lecz, gdy wygnam na ziemię- pośród szpilek cięcia

Olbrzymie mu nie dają chodzić jego skrzydła.


(z: Lirycy Francuscy wybór poezyj, Bibljoteka Polska, 1924)


[3]:

Charles Baudelaire: ALBATROS

(tł. Bronisława Ostrowska)


Niekiedy dla igraszki żeglarze załogi

Chwytają albatrosy, bujne ptaki morza,

Które ciągną, senliwe towarzysze drogi,

Za okrętem prującym goryczne bezdroża?


Lecz zaledwie na pokład je złożą, na deski,

A już ci króle nieba w niezgrabnych podskokach

Kulą żałośnie skrzydła, sny dali niebieskiej,

Włócząc je jak dwa wiosła obwisłe po bokach.


Ten podniebny wędrowiec jak razi i śmieszy!

Niegdyś piękny - jak brzydko i słabo ucieka!

Jeden dziobem wygraża zebranej w krąg rzeszy,

Inny chroma boleśnie - skrzydlaty kaleka.


Poeta jest jak książę przestrzeni i blasków,

Który wyzywa burze, drwi z strzałów i sidła,

Lecz na ziemię wygnany wśród szyderstw i wrzasków

Nie może chodzić, bo mu zawadą są - skrzydła.


[4]:

Charles Baudelaire: ALBATROS

(tł. Ela Binswanger)

Bywa, że marynarze dla durnej zabawy
Chwytają albatrosy, wielkie ptaki morskie,
Które szlakami statków, niby cień niemrawy,
Podążają leniwie, gdzie odmęty grząskie.

Ptaki, ledwie się stają załogi więźniami,
Niezdarni, pohańbieni, dumni władcy nieba,
Powłóczą po pokładzie białymi skrzydłami,
Jak sztywnymi wiosłami struganymi z drzewa.

Żałosne widowisko, niemoc degraduje,
Piękny książę lazurów, tu brzydka pokraka,
Ktoś go stuka w dziób fajką, ktoś krok naśladuje,
Kulejąc, podskakuje, na śmiech z nieboraka!


Poeta jest jak królewicz podniebnych przestworzy,
Który igra z burzami, kpi sobie z łucznika;
Wygnany między ludzi, gdy po ziemi chodzi,
O nieprzydatne skrzydła co raz się potyka.



zapisz jako pdf
zapisz jako doc (MS Word)
drukuj

KOMENTARZE

Listopad
Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
So
N
28
29
30
31
01
02
03
04
05
06
07
08
09
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
01