Roztrzepotał się deszczyk w zapachach konwalii, w niepotrzebnej sukience różowiącej trawy; zmrok na klucz wiolinowy w twojej smukłej talii po cichutku zamyka ważkie świata sprawy.
Zapominaliśmy się... zaklęci Słowami, rodziliśmy na nowo w gorących uściskach: deszcz majowy pod nami, konwalie nad nami, a ziemia zwilgotniała - Kosmiczna Kołyska.
Dla takiej jednej chwili kiedyś świat stworzono, wszystko w nim powstawało dla tej błahej chwili - błyskawice na niebie po to właśnie płoną!
Ręką Boga spisano, byśmy tutaj byli: deszcz i zmrok, nagie ciała... te konwalie wonią - jak atrament biel kartki czas Mu wypełniły.