Jest w tobie tchnienie jezior, zielony szum lasów, świeżość kwitnącej łąki. O świcie szept wiatru, zaśniony w dziennym blasku błysk księżycowych pełń. Więc w smutek twój popłynę, w twój zapach pójdę. Więc...
idę przez sen na skróty - szalony i głupi przyprowadzam ci brzozy w rozdartej koszuli: spójrz, ile już tej bieli w twój smutek anieli... ile dmuchawców, nieba i modrych przestrzeni...
A ty - milczysz, w granity obrócona rzeźba, ty - woda zamarznięta, jaskółka podniebna, rozpalony na brzegu namiętności ogień.
Tym dalej mi do ciebie, im bliżej podchodzę: w zielony poszum lasów i księżycowych pełń przez smutek, zapach płynę, lecz wszędzie nie ma cię...
*
Autor dołącza:
*
*** (jest w tobie...)
jest w tobie tchnienie jezior zielony poszum lasów świeżość kwitnących łąk
i coś z lotności wiatru trochę ze słońca blasku i księżycowych pełń
więc w smutek twój popłynę w twój zapach się zanurzę więc
*
Autor wyjaśnia:
"Dwie wersje tego samego wiersza. Pierwsza została napisana ta, a po latach przerobiłem ją na sonet."