Gdyby Lem żył, ucieszyłby się, bo bardzo wierzył w talent Radka Knappa. Oto ukazuje się jego książka , "Reise nach Kalino", "Podróż do Kalina" (w bardzo dopieszczonym tłumaczeniu Anny Makowieckiej-Siudut, wiem, bo wolno mi było zajrzeć in statu nascendi). W księgarniach od 15 stycznia 2014.
Oficjalny opis wydawcyJuliusz Werkazy, niepozorny mężczyzna ubrany zwykle w spodnie z taniego
materiału i brązową marynarkę, jest detektywem starej daty. I nie ma na
swoim koncie żadnych wielkich sukcesów. Dlaczego więc tajemniczy
założyciel miasta Kalino właśnie jego prosi o pomoc? Telefon, który
Juliusz Werkazy odbiera któregoś ranka, niczym wielkie koło zamachowe
uruchamia cały ciąg zdarzeń.
Wkrótce Juliusz Werkazy siedzi w pociągu
jadącym do miasta, którego granice mało kto ma okazję przekroczyć.
Cztery wagony wtaczają się na peron dworca w Kalinie niczym szczelnie
zamknięty sejf. I zaraz po przybyciu detektywowi przedstawia się
założyciel miasta F. Osmos, mówiąc: „Wybraliśmy pana nieprzypadkowo. Ale
proszę pozwolić mi przedstawić sedno sprawy: kilka dni temu w Kalinie
doszło do pierwszego śmiertelnego przypadku”. Werkazy ma jak najszybciej
wyjaśnić przyczyny tragedii. W tym celu musi jednak poznać tajemnicę
Kalinian: wygląda na to, że nikt w tym mieście nie ma więcej niż
trzydzieści lat.
F. Osmos nie powiedział też Werkazemu całej prawdy… W magicznej, w
fascynujący sposób staroświeckiej powieści detektywistycznej Radka
Knappa co rusz pojawiają się postaci, których nie sposób zapomnieć.
Podróż do Kalina to krytyka rzeczywistości konsumpcji. Kalino z
książki Knappa rządzone jest przez „założyciela”, który czuwa i chce
wszystkim kierować. Świat jak u Lema… Literacka przestroga.