Hazrat Inayat Khan - Założyciel Sufi Order
Hazrat Inayat Khan - Założyciel Sufi Order — muzyk, poeta, pisarz, nauczyciel suficki. Jako pierwszy dokonał przeniesienia nauczania sufich na Zachód. Założyciel Sufickiego Zakonu na Zachodzie (The Sufi Order in the West), którego współczesna nazwa to Międzynarodowy Zakon Suficki (Sufi Order International).
Urodził się 5 lipca 1882 roku w Barodzie, w Indiach, w muzułmańskiej rodzinie słynnych muzyków.
Dom rodzinny Hazrata był salonem artystycznym, w którym spotykali się przedstawiciele świata sztuki — literaci, malarze, filozofowie, a także mistycy różnych wyznań. Od dzieciństwa uczył się gry na vinie, tradycyjnym indyjskim instrumencie strunowym, zdobywał nagrody i wyróżnienia.
Jako osiemnastolatek odbył pierwsze tournée po Indiach. Jego talent zyskał wówczas powszechne uznanie. W roku 1903 roku opublikował w Hindustanie zbiór 75 klasycznych pieśni indyjskich.
Jego pierwszym nauczycielem duchowym był pochodzący z Medyny Mohamed Abu Hasan, mistrz sufickiej szkoły Czisti. Pod jego kierunkiem Hazrat zgłębiał także nauki kilku innych szkół sufickich, między innymi: Nakszbandi, Suhrawardi i Qadiri. Podczas trwających kilka lat studiów mieszkał w Kalkucie. Wkrótce po ukończeniu nauki, w 1910 roku, zainspirowany przez murszida, wyruszył do Stanów Zjednoczonych, aby szerzyć posłanie sufich w kulturze Zachodu. Przez dziesięć lat podróżował po USA i Europie. Dawał koncerty i wykłady, akompaniował słynnym tancerkom: Macie Hari i Ruth Saint Denis.
Pierwszy krąg uczniów stworzył w San Francisco. W roku 1920 osiadł na stałe w Suresnes pod Paryżem. Założył tam szkołę suficką, gdzie prowadził wykłady i warsztaty. Był niestrudzonym nauczycielem, pisarzem i muzykiem.
W 1926 roku dla poratowania zdrowia wyjechał do rodzinnego kraju. Zmarł w Delhi 5 lutego 1927 roku.
Stworzony przez Hazrata Inayata Khana Sufizm Zachodu, nie jest religią, a raczej ucieleśniającą ideały humanizmu ścieżką życia, której obce są wszelkie bariery rasowe, czy wyznaniowe. Naczelną zasadą jego nauk było poszukiwanie esencji łączącej wszystkie religie świata — w trakcie wykładów często mawiał: — Sufi widzi prawdę we wszystkich religiach.
Fragment opowiesci o miłosci. Hazrat Inayat Khan
Hazrat Inayat Khan: "Młość: Ludzka i BOoska"
SZIRIN I FARHAD
Miłość nigdy nie da się skusić bogactwem czy majestatem. Szirin, córka ubogiego człowieka, lecz bogata w swych ideałach, została porwana i zabrana do szacha Faras, który natychmiast się w niej zakochał, a tych, którzy ja do niego doprowadzili, sowicie wynagrodził. Lecz ku swemu wielkiemu zaskoczeniu stwierdził, ze Szirin pozostała niewrażliwa na jego miłość, gdyż jej ideał był zbyt wzniosły, aby mogła dać się skusić majątkiem i potęga szacha. Czynił wszystko, aby je zadowolić i nakłoni ć do Ślubu, ale każdy wysiłek przynosi! przeciwny skutek.
Kiedy Szirin przekonała się, że w żaden sposób nie uda się jej uciec z pałacu, który dla niej był klatka, a impertynencja szacha i jego sług wyczerpały jej cierpliwość tak dalece, że nie pozostawało już nic innego, jak przyjąć ofertę, uczynić a to pod warunkiem, iż na pamiątkę tego zdarzenia zostanie wybudowany kanał. Był to, rzecz jasna, pretekst do odłożenia ślubu, gdyż budowa taka musiałaby potrwać lata. Szach tak dalece zauroczony był jej wdziękami i młodością, że natychmiast rozkażą1 nadwornym inżynierom i architektom bezzwłocznie zabrać się do roboty, by, nie szczędząc sił i środków, jak najszybciej wykonali zadanie. Zatrudniono tysiące robotników, a prace toczyły się dzień i noc nieprzerwanie pod okiem samego króla i jego ministrów.
Im bliżej było końca prac, tym żywsza gorzała w królu nadzieja, a on sam z największa przyjemnością zapraszał Szirin do obejrzenia kanału. Ona, przygnębiona, udaia się nad kanał pełna lęku, że wkrótce prace się zakończę i zmuszona będzie spełnić pragnienie szacha, co było dla niej czymś gorszym od śmierci. Kiedy szła, przyglądając się pracy, przy której trudziły się tysiące ludzi dzień noc., ku jej wielkiemu zdziwieniu zbliżyi się do niej pewien robotnik i, urzeczony całkowicie jej pięknem, śmiało wykrzyknął: "O, Szirin, kocham cię." "Miłość ślepa jest na różnice pozycji społecznych kochanka i ukochanej, i na wyżyny, na które kochanek musi się wspiąć."
Był to ten głos miłości i to słowo oddania, którego poszukiwał a Szirin i którego dotąd nie znalazła. Odpowiedział a: "Kochasz mnie? Więc przetnij te góry ścieżką. Będzie nią przejeżdżało złoto." Farhad rzekł natychmiast: "Z największą chęcią, Szirin, cokolwiek sobie zażyczysz. Nie ma rzeczy zbyt trudnej, której nie uczyniłby miłujący dla umiłowanej."
Farhad raźno ruszył w drogę, nie zastanawiając się, dlaczego miałby wykuwać w skale tę ścieżkę, nie myśląc, jak trudne czekało go przedsięwzięcie. Nawet się nie zatrzymał, aby pomyśleć, jak długo mogłoby to trwać, nie obawiał się też, czy jego wysiłki nie będą daremne. Poszedł w góry, na odludzie, i począł rozkuwać skały kilofem. Przy każdym uderzeniu powtarzał imię Szirin. Uderzenia Farhada wywołały cud. Każdy cios w kamień stawał się silny niczym sto ciosów. "Moc człowieka to siła jego ciała, ale moc kochającego to potęga Boga." Jeszcze dobrze nie zaczai pracy, a już ścieżka była skończona. Praca, która mogła trwać wiele lat przy zaangażowaniu wielu robotników, zakortczona została w parę dni.
Szirin odmówiła szachowi po tym, jak spotkała Farhada. Powiedziała: "Jest inny oblubieniec, który przechodzi teraz próbę,
i dopóki nie będę znała wyników, lepiej będzie, jeśli powstrzymam się od ślubu."
Królewscy szpiedzy obserwowali Farhada z oddali i bezzwłocznie przesłali szachowi wieść, ze Farhad zakończył swoją pracę, nim kanai został zbudowany. Szach bardzo się zaniepokoił tym, że Farhad najprawdopodobniej zdobędzie serce Szirin i ze po tym wszystkim, co dla niej uczynił, Szirin nie będzie jego. Kiedy powiedział o tym zausznikom, jeden z nich rzekł : "Panie, ty jesteś królem, Farhad jest robotnikiem. Jak równać się może ziemia do nieba? Jeśli tego zapragnie twój majestat, pójdę i skończę z nim raz dwa." "O, nie", rzecze król, "Szirin dostrzeże na mnie ślady jego krwi i odwróci się ode mnie na zawsze." Ozwał się na to jeden ze sług: "Nie jest to dla mnie żadnym problemem, aby zakończyć życie Farhada bez uronienia choć jednej kropli krwi." "To brzmi o wiele lepiej", powiedział szach.
Słudzy udali się do Farhada, który już niemalże zakończył swoje dzieło w nadziei ujrzenia oblicza Szirin. "Szczęście miłującego jest w zadowoleniu umiłowanej." Królewski sługa rzecze do niego: "O Farhadzie, niestety, wszystko na próżno! Rywalka księżyca, twoja ukochana Szirin odeszła nagi ą śmiercią." Farhad odpowiedział w największym zadziwieniu: "Co? Moja Szirin nie żyje?" "Tak, Farhadzie, niestety, Szirin nie żyje." Farhad wydal głębokie westchnienie i upadł na ziemię. Ostatnim słowem, które zdążył jeszcze wyszeptać, było "Szirin", po czym oddał ducha.
Szirin słyszała od życzliwych sobie osób, że Farhad dokonywał cudów, że wykuł w skale przejście, przy każdym uderzeniu powtarzając jej imię, i że wykonał dzieło, które powinnólby trwać przynajmniej całe życie. Szirin, której sercem zawładnął już Farhad i przez której duszę przedarły się strzały jego miłości, nie mogła dłużej czekać, więc wyruszyła w góry przy pierwszej sposobności. "Wyższe siły oddzielają dwa bliskie sobie serca." Szirin, która miała wielkie szczęście posiadania takiego kochanka jak Farhad, nie miała szczęścia ujrzeć go już więcej.
Ku największej rozpaczy Szirin odnalazła ciało Farhada, leżące opodal tej cudownej pracy, jaką dla niej wykonał. Szpiedzy królewscy zbliżyli się, aby zapewnić ją, że Farhad nie żyje, w nadziei, że skoro nie było już Farhada, skieruje ona swój umysł na koronę szacha. Powiedzieli: "To biedny Farhad. Niestety, nie żyje." Od wiejącego wiatru, od płynącej wody, od skał i drzew Szirin usłyszała głos Farhada wołającego: "Szirin, Szirin". Cała panująca w tym miejscu atmosfera ujęła jej duszę magnetyzmem miłości, jaki Farhad wytworzył wokół siebie. Upadła, porażona wielkim poczuciem straty, jakiej jej kochające serce nie mogło znieść. Zawołała jeszcze: "Farhadzie, nadchodzę, aby być z tobą"." "Los takiego kochanka jest dla wzroku świata niezrozumiały, ale bardzo cieszy oko mędrca."
Osoby, których cechy ze sobą współgrają, lubią się wzajemnie. Współgrać mogą cechy cielesne, cechy psychiczne albo cechy duchowe. Najkrócej trwa fascynacja fizyczna, nieco dłużej fascynacja emocjonalna, a fascynacja duchowa trwa wiecznie.
Miłość słabo wyrażona roznieca drugie serce, miłość wyrażona silniej opanowuje je, a miłość wyrażona zbyt mocno owo serce odpycha.
Kontakty czynią z ludzi przyjaciół, choć ani kontakt
śmiertelników, ani przyjaźń nie trwają wiecznie. Przebywanie razem, przesiadywanie razem, jedzenie razem, oddychanie tym samym powietrzem zbliżają serca. Zbliżone do siebie dwa żarzące się węgle czynią jeden ogień jednoczą je płomienie. Gdy łączą się dwie dłonie, z jednej do drugiej plunie prąd elektryczny. To stąd wziął się obyczaj podawania sobie dłoni: aby płomienie obu osób mogły się spotkać. Dlatego jxxwft3re^ś ludzie mają skłonność do splatania dłoni, składania rąk i krzyżowania nóg podczas siedźtenia czy leżenia, gdyż jest im tak wygodnie. Jest to też przyczyna więzi istniejących pośród członków tego samego narodu czy rasy.
W miłości istnieje tendencja do wytwarzania cech, a nawet podobieństwa do obiektu miłości w osobie miłującej. Widzimy często, że przyjaciele, mąż i żona, kochankowie, murszid i muridzi, z czasem upodabniają się do siebie. Różni szejkowie Khandan-i Chiszt wyglądają na portretach tak, jakby odlani byli w tej samej formie. Cztowiek, który opuszcza swój kraj i przed długi czas żyje w innym kraju, dobrze ten kraj poznaje, zaczyna go lubić i czasami nie chce już wracać do ojczyzny, ponieważ skutkiem spędzonego tu czasu zrodziła się w nim miłość.
Spotkanie to rozniecanie miłości, a rozstanie to wybuch ognia pełnym promieniem. Im większa jest odległość pomiędzy kochankami, tym więcej przestrzeni ma miłość do ekspansji. Dlatego też miłość do obiektu nieosiągalnego ma wszelkie możliwości rozwoju, podczas gdy bliskość obiektu miłości często tę miłość ogranicza. Jeżeli rozstanie trwa krótko, wzmaga miłość, a jeżeli trwa zbyt długo, miłość umiera. Jeśli spotkanie trwa krótko, miłość zostaje rozniecona, ale trudno jest podtrzymać płomień; a jeśli kochankowie długo przebywają razem, miłość nie jest zbytnio stymulowana, natomiast głęboko się zakorzenia, wzrasta, rozkwita i trwa długo. Przy braku osoby ukochanej nadzieja jest oliwą podtrzymującą ogień. Spotkania i rozstania ożywiają silne płomienie. Nadmiar spędzonego razem czasu dławi ogień miłości, a przy zbyt długim rozdzieleniu płomień ten umiera z braku oliwy.
W jakimś mieście możemy spędzić rok, możemy poznać i bardzo polubić jego mieszkańców. l oni mogą nas polubić, tak że miłość wzrasta. Myślimy sobie: "Gdybym mógł spędzić tu całe życie!" Gdy wyjeżdżamy, ciężko nam ich wszystkich zostawić. Piszemy potem listy, a przyjaciele na nie odpowiadają, z początku codziennie, potem co tydzień, co miesiąc, aż korespondencja ogranicza się do kartki na święta. Dzieje się tak, ponieważ mamy coraz mniej wspólnych spraw z nimi i coraz więcej z tymi, którymi otoczeni jesteśmy obecnie. Jeśli po pięciu czy sześciu latach wrócimy do tego samego miejsca, przede wszystkim stwierdzimy, że klimat jest dla nas jakiś obcy, a potem, że ulice i domy są jakieś inne i że nie ma już takiego ciepła pośród przyjaciół, jakie było onegdaj. Niemądry człowiek zacznie winić przyjaciół, jeśli jest mądrzejszy, obwini i siebie. To przebywanie razem rozwija miłość, a rozstanie sprzyja jej zanikowi; tak samo dzieje się też z naszym przywiązaniem do miejsc.
_________________
KOMENTARZE