Żadna opowieść nie przekaże rzeczywistości jakim jest uzależnienie alkoholowe. W naszej
kulturze "pijak" (nie używa się słowa alkoholik) to gość obalający w bramie kolejne "wisienki" i, mówiąc eufemistycznie, upodlony leżący później w rynsztoku. Mało tego. Ów czyni to na własna prośbę, bo przecież nie musi. Widać lubi. Ponadto pijak zawsze pochodzi z nizin społecznych. Nikt, kto nie otarł się o problem (bądź dla tego iż nie jest alkoholikiem, bądź dlatego iż nie wie, że nim jest) nie rozumie, że uzależnienie zwane chorobą alkoholową dotyka wszystkich. Od menela po noblistę. Nie ma mocnych!!!
(Glosa do artykułu http://www.sofijon.pl/module/article/one/563)
1. Zamiast wstępu."Następną planetę zajmował Pijak. Te odwiedziny trwały bardzo krótko, pogrążyły jednak Małego Księcia w głębokim smutku.
Mały Książę zakłopotany ruszył dalej.(...)" ( Antoine de Saint-Exu'pery "Mały Książę")
2. Historia jakich wiele
2.1. Początki.
Zaczyna się jak zwykle, czyli fajnie. Miły wieczór przy winie, jakaś wódeczka ze spotkanym znajomym, zimne piwo w upalny letni dzień. Albo tzw, towarzyskie okazje. A to święta z rodziną, a to oblewanie swojego czy czyjegoś sukcesu, ta czy inna okazja... Miły luz, który nasza świadomość zapamiętuje. Mózg się uczy. Szybciutko. Wypicie pewnej ilości cieczy zawierającej alkohol powoduje euforię, przyjemność, nagrodę. Nawet wtedy, gdy to co się pije jest zwyczajnie obrzydliwe. "Ja nie znoszę wódy, jak kocham ten rausz".
Przychodzi dzień, kiedy dopada stres. Mózg już wie. By odreagować, poczuć się miło i na luzie trzeb tylko (!)... tylko wypić. Nie wiele. Ot kieliszeczek, może dwa. To w końcu nie wiele. Ot kropelka. W pracy nie można, ale wszak można po pracy. Ufff... Ulżyło. Mijają kolejne dni. Szef - skurwysyn - znowu się na mnie wyzywa, kolega łakomie patrzy na mój stołek, znowu podłożył mi świnię... Ale, ale... Przerwa na lunch. Trzeba coś zjeść, to może mały koniaczek, tak dla odreagowania... Nikt nie zauważył. No jasne. Raptem 50 ccl. W końcu mogę dużo. Co mi tam taki maluch...
Kula śniegowa nabiera rozpędu i staje się co raz większa...
2.2. Mnie to nie dotyczy. W końcu jestem mocny.
Dyżur schodzi leniwie. Sprzęt hula poprawnie. Awarii
nie ma. Nuda. Ech. Spirytus techniczny, w zasadzie bezwodnik. Produkt
najrektyfikowiuchniejszy. Do tego służbowa mineralna. 50/50. Jakoś zleciało do
rana. Dyżur zdany. Suszy cokolwiek. Jakiez piwko nie zawadzi.
Dzień zaczyna się od dźwięku budzika. Głowa ociężała, ręce się trzęsą. Jakos tak dzień do dupy. Przemęczenie? Pewnie tak. Trzeba do pracy. Znowu szef, znowu koledzy, ... mam dosyć, jednako iść trzeba. Niebawem emerytura. Ile to już lat? Heh. Dwadzieścia siedem. "Z każdym dniem mojego życia rośnie nieuchronnie liczba tych, którzy mnie mogą w dupę pocałować". Po drodze setka, dla luzu, ... Fajki tez kupione...
Dzisiaj już budzik nie zadzwonił. Trzeba wstać tak czy inaczej. w końcu freelancer też ma pracę. Praca czeka. Za ścianą. Głowa mętna, żołądek jakiś taki, nie woła o jedzenie. Kac? "Kto takoy kac? A, znayu. Prishol othnazhdy svoltch. Zapryietil wpuskayt' ". Kac, kociokwik, katzenjammer... Przecież nigdy nie go nie było. Tak. Ale to kac. Telepka. Głowa ciężka... Nie można się skupić na pracy... Jakie to nudne... Heh. Brak koncentracji... Nie idzie czytać z ekranu. Druk jest lepszy... Przed czytaniem warto walnąć setę...
Może jeszcze jedną? Dobra... Głowa ciąży, warto się przespać. I tak nie można zrozumieć o co tu chodzi. Nuda, wypalenie zawodowe? ... Na pewno...
Już wieczór. Warto coś łyknąć. Która to dzisiaj? 1,2, ... Boże to już 7. Muszę przestać. W końcu co to trudnego? Od jutra koniec!
Trzeba wstać tak czy inaczej. w końcu freelancer też ma pracę. Praca
czeka. Za ścianą. Głowa mętna, żołądek jakiś taki, nie woła o jedzenie.
Kac?...
...
Spacer. Warto się przejść dla zdrowia. Osiedle duże i ładne. Po drodze PZ'y. Sklepiki osiedlowe. Żabka, Fresh, małe prywatne nie sieciowe... No to seteczka, ... seteczka, ... Kurde, która to już? Zaraz. Tu, później tu i jeszcze tu... Czyli ta jest siódma? O k...
...
W lustrze szara, wymięta twarz. Worki pod oczami. Golić się? A po co...
...
Przecież to choroba alkoholowa, alkoholizm... Jak tu przestać? Nie wiadomo... Wątroba daje znać o sobie... Trzeba przestać. A może setkę, tak na pożegnanie... Demony wychodza spod szafy... Mam lęki... Co będzie jutro... Muszę się napić bo nie wytrzymam... Lęki są koszmarne, ale to zaraz minie...
2.3. Konkluzja.
JESTEM ALKOHOLIKIEM!!! Jak długo trwa ciąg? A już ze dwadzieścia lat. Sam nie dam rady... Czytałeś? Czytałem. Wujek Google. "Terapia uzależnień". Nie ma wyboru...
3. Wychodzenie z mgły. 3.1.
Pierwsze spotkanie.
Telefon do...
Telefon: Poradnia terapii uzależnień...
Ja: Jestem uzależniony od alkoholu... potrzebuje pomocy...
Telefon: Proszę bardzo. w najbliższy poniedziałek, 16.00, pokój od ... do...
Ja: Dziękuję, zapisałem.
Poniedziałek 16:00, drzwi 123. Spotkanie z terapeutą.
On: Kiedy pan ostatnio pił.
Ja: Dzisiaj rano.
On: To proszę przyjść jak będzie pan trzeźwy.
Ja: Ależ ja jestem trzeźwy.
On: Niestety nie, a ja nie mogę rozmawiać z alkoholem.
Ja: To ile czasu mam nie pić?
On: wystarczy 24 godziny.
Ja: To czy mogę przyjść jutro?
On: Proszę bardzo. O 17:00
Wtorek 17:00, drzwi j.w. Spotkanie z terapeutą.
On: To idziemy "na" alkomat.
Ja: Z przyjemnością.
Nowy ustnik, a jakże. Powolny wydech. Alkomat błyska czerwonym, po czym drukuje. Na taśmie 0,00!!! Heh. Kiedy tak było?! Wydruk na pamiątkę, schowany do portfela, pieczołowicie, by sie nie pogniótł. Wieczorem ląduje w Moleskinie. Wklejka!!! Opis... Prawdziwe szczęście.
Wcześniej papiery, papiery... "Kontrakt". Ten i ten, podczas terapii zobowiązuje się do abstynencji, pod groźbą usunięcia z ... Do grupy terapeutycznej jak się zwolni miejsce, na razie spotkania indywidualne... Zaczęło się!!!