Czy ktoś to zauważy, kiedy pójdziesz sobie
wreszcie, ile wschodów, zachodów albo snów,
ile mu stąd zabierasz w kosz zamkniętych powiek
choćby śniegu, pól letnich i bzu? Czegokolwiek,
na co raz choć spojrzałeś przechadzając się tu,
a co trwało dotychczas, jak zamknięte w sobie
na ...